Artykuły

Teatr wielkich konfliktów

Teatr wrocławski, pierwszy w Polsce pokazał na scenie po­stacie Lenina i Stalina. Już chociażby z tego względu wro­cławska prapremiera sztuki Pogodina "Człowiek z karabi­nem", należącej do najświet­niejszych dzieł klasyki radziec­kiej, zasługuje na szczególną uwagę.

Ale jest jeszcze sprawa druga, niemniej ważna. Dobrze się stało, że wystawiono u nas świetną sztukę Pogodina właś­nie teraz, kiedy w Związku Ra­dzieckim toczy się ostra gwał­towna i pasjonująca dyskusja o zapóźnieniu dramaturgii.

W dyskusji tej niejednokrot­nie sztukom radzieckim z ostat­niego dwulecia przeciwstawia­ne są wielkie dzieła radzieckiej klasyki, między innymi właś­nie "Człowieka z karabinem" Pogodina. Doświadczenia zespo­łu, który ją wystawia, baczne przyjrzenie się reakcjom wi­downi, posiada poważne zna­czenie również dla rozwoju na­szej dramaturgii. Wystawienie tej sztuki jest nowym argu­mentem w dyskusji. I dla na­szej dramaturgii szczególnie ważnym.

Zobaczyliśmy teatr wielkich konfliktów. A właśnie sprawa konfliktu, jego roli i znaczenia w dramaturgii, stała się kluczo­wym punktem w dyskusji, w której decydującym wydarze­niem stał się ogłoszony przed paroma tygodniami artykuł w "Prawdzie" p.t. "Przezwyciężyć zapomnienie dramaturgii". Dy­skusja ta sięgnęła śmiało do teorii i praktyki realizmu socjalistycznego, ukazała teoretyczne skostnienie i błędy praktyki, stała się w pełnym tego słowa znaczeniu dyskusją twórczą. Powtórzmy raz jeszcze: zwłasz­cza dla nas! Słabość konfliktów, to przecież istotna słabość wię­kszości naszych sztuk.

Przykładem sztuki wielkich konfliktów która od głębokiego ukazania indywidualnego losu ludzkiego urasta do monumen­talnego obrazu historycznego, jest "Człowiek z karabinem" Pogodina.

Pogodin postawił sobie jako naczelne zadanie ideowe i arty­styczne, pokazać, jak to się sta­ło, że z milionów chłopów i ro­botników rosyjskich zagnanych do carskich okopów i armii ge­nerałów Kiereńskiego wyrośli w miesiącach rewolucji wspa­niali przywódcy, bohaterowie wojny domowej, organizatorzy Rad. Aby zadanie to spełnić, trzeba było dostatecznie głębo­ko zarysować portret bohatera sztuki, tak, aby znalazły w nim odbicie wszystkie cechy rosyjskiego ludu. Iwan Szadrin, człowiek z karabinem, jest ta­kim bohaterem. Należy niewąt­pliwie do najświetniejszych obrazów ludzi wielkiego Paź­dziernika, jakich pokazały nam teatr i literatura radziecka.

Jak miliony chłopów rosyj­skich marzy, aby wojna, się wreszcie skończyła, aby wrócić na zrujnowaną gospodarkę i kupić krowę za ciężko uzbiera­ne pieniądze. Straszną chłopską nienawiścią nienawidzi obszar­ników, rząd i generałów, ale nie chce zapisać się do żadnej par­tii, nie chce się do niczego mieszać, nikomu nie ufa. Tylokrot­nie oszukano jego i jego klasę.

Ale to dopiero pierwsze kre­ski wspaniałego portretu, jaki rysuje Pogodin. Nie byłby to portret rosyjskiego chłopa, gdyby autor w tym ledwo umiejącym czytać kołnierzu nie pokazał jednocześnie całej ludowej mą­drości i ludowego doświadcze­nia. Mądrość chłopska to nie ów chłopek - roztropek, jakiego ty­lokrotnie nam pokazywała burżuazyjna sztuka - to głębokie klasowe doświadczenie wyzysku, nędzy i poniżenia, i to nam po­kazał Pogodin. Pokazał jeszcze więcej, pokazał cierpliwość rosyjskiego chłopa i jego zdolność do wyrzeczeń, jego odwagę i chciałoby się powiedzieć żywio­łową ludzkość.

Ale Iwan Szadrin jest nie tylko typowym obrazem rosyj­skiego chłopa. Jest jednocześnie sobą, tylko sobą.....- Iwanem Szadrinem. Nie zapomnimy go już nigdy i poznamy wszędzie. I rzecz nie w tym, że Pogodin dał mu prywatne życie, że obdarzył go żoną i siostrą, Iwan Szadrin jest tak samo sobą jako mąż i jako brat, co jako człowiek z karabinom. Pogodin dał mu wewnętrzną żarliwość i to we­wnętrzne ciepło od pierwszych scen bierze widza.

Ale aby Iwan Szadrin stał się komunistą, musi przejść przez szkołę rewolucji. I tutaj stanęło przed Pogodinem zada­nie najtrudniejsze. Zarysował głęboki i świetny portret człowieka; aby człowiek ten wyrósł na bohatera, sztuka musi dać równie głęboki obraz rewolucji. Pogodin połączył dwie rzeczy, które rzadko potrafi połączyć jedna sztuka: studium charakteru w jego rozwoju i monumentalny obraz historyczny.

I tutaj zaczyna się teatr wiel­kich konfliktów. Sprawa, o któ­rą walczyć będzie teraz Szadrin i sprawa, o którą walczą Lenin i Stalin jest jedna i ta sama. Pogodin pokazał nam mózg i serce rewolucji pokazał nam Lenina i Stalina w Smolnym.

Szkoła rewolucyjna Iwana Szadrina to rekwizycja burżujskiej willi w Petersburgu, to spotkanie z Leninem i Stalinem w Smolnym, to objęcie dowództwa nad połączoną gwardią ro­botniczą i oddziałem frontowych żołnierzy. Szkoła ideologiczna Szadrina - to dwa wielkie de­krety II Zjazdu Rad: dekret o pokoju i dekret o ziemi. Szadrin zrozumiał, że po raz pierwszy w historii on i miliony chłopów rosyjskich nie zostali oszukani. Sztuka Mikołaja Pogodina na­leży do klasyki radzieckiej i najwyższych osiągnięć realizmu socjalistycznego w dramaturgii. Jest w niej obecność historii w żywych ludziach, jest w niej wielka namiętność polityczna, są gwałtowne starcia idei, postaw i charakterów. Jest szkołą wzru­szeń socjalistycznych i raz jesz­cze powtórzmy jest teatrem wielkich konfliktów. Ale kiedy patrzyłem na to przedstawienie, myślałem ciągle o słowach z ostatniego artykułu "Prawdy":

"Dramatopisarze muszą ze wszech miar rozwijać swoistą wspaniałą cechę literatury ra­dzieckiej - pieczołowity i pełen miłości stosunek do człowieka radzieckiego - twórcy wszyst­kich naszych zwycięstw".

Jakub Rotbaum, inscenizator i reżyser "Człowieka z karabi­nem" i cały zespół wrocławski dali dowód pięknej ambicji ar­tystycznej i ideowej. Trzeba sły­szeć wielokrotne oklaski koń­czące niemal każdą scenę, pa­trzeć nie tylko na scenę, ale i na widownię, aby w pełni oce­nić doniosłość tego przedstawie­nia. Dawno już marzyliśmy o sztuce, która by mogła porwać widzów. Taka sztuką był "Człowiok z karabinem".

Reżyser trafnie wydobył dwie naczelne cechy tej świetnej sztuki: patos i monumentalność scen zbiorowych i żarliwość charakterystyki bohaterów. In­dywidualny i precyzyjny rysu­nek postaci, cienkość i ostrość dialogu, jego intelektualna wa­ga, wystąpiły w całej pełni. Wielkie zbiorowe sceny składa­ły się z żywych zindywidualizo­wanych ludzi, nie było w nich prawie nic z "żywego" obrazu, który jest zawsze martwy. Ale w słusznym zresztą dążeniu do nadania sztuce jak naj­pełniejszej treści politycznej re­żyser rozbudował niektóre obra­zy ponad możliwości tekstu. Materiał przeważnie oparty o scenariusze filmowe nie miał niekiedy na scenie dostateczne­go wyrazu dramatycznego. Błędem wydaje się niesłuszne steatralizowanie zakończenia sztuki; byłoby lepiej, gdyby Lenin jak w oryginale sztuki, zamiast przemawiać z teatralnej loży, znalazł się przed Smolnym wśród żołnierzy. Ale z najważ­niejszego zadania wywiązał się teatr świetnie: dał przedstawie­nie pełne rewolucyjnego żaru. Dla doświadczeń polskiego teatru ogromne znaczenie ma pierwsze u nas pokazanie posta­ci Lenina i Stalina. Niewątpli­wie pomogła tutaj zespołowi wrocławskiemu wizyta teatru leningradzkiego i rozmowy ze Skorobogatowem i Jancatem odtwórcami ról Lenina i Stalina. Wybór po wielu próbach padł na Żukowskiego i Dewoynę. Żukowski miał do pokonania duże trudności techniczne. Jest o wiele za wysoki i mówi basem. Potrafił te trudności pokonać. W odtworzenie tak zaszczytnej roli Lenina włożył ogromnie wiele pracy. Miał nie tylko wspaniałą maskę, nie tylko zdołał trafnie uchwycić, tak charak­terystyczną dla Lenina postawę, tylokrotnie zaświadczoną doku­mentami, z wysunięciem lewej nogi, przechyleniem tułowia i przyłożeniem prawej ręki do u­cha. Miał w sobie wewnętrzne skupienie, lotność inteligencji,

jasność decyzji, zaryzykował­bym nawet powiedzenie - ja­kąś natchniona świadomość i wolę, która zwyciężała. Zawiodła niestety rola Stalina. Dewoyno starał się być tak jak Stalin oszczędny niesłychanie w gestach, ale nie udało mu się wydobyć tłumionego żaru, wewnętrznej koncentracji, skupio­nej myśli i żelaznej decyzji. Jest rzeczą konieczną na przyszłość, aby za przykładem doświadczeń radzieckich, teatr do tych wielkich ról mógł wybierać, aktorów nie tylko ze swojego zespołu, ale z całego kraju.

Rolę tytułową odegrał Ludwik Benoit. Było to nowe wielkie osiągnięcie tego jednego z najbardziej utalentowanych arty­stów młodszego pokolenia, naj­lepsza rola w całej jego karie­rze i z całą to odpowiedzialno­ścią piszę, jedna z najlepszych aktorskich kreacji tegorocznych w całym kraju. Wszystko, co pi­sałem o Szadrinie, odczytałem przecież z tej roli. Była grana rozumem i sercem, przemyślana do najdrobniejszych szczegó­łów, do kręcenia machorki czy też uderzenia, typowo po żoł­niersku, a jednocześnie nie­śmiało, kolbą w drzwi, Benoit rósł razem ze swoim Szadrinem. I urósł.

Dwie niespodzianki przyniosło jeszcze to przedstawienie. Adolf Chronicki był świetny, żywy, prosty, wewnętrznie ciepły i żarliwy w roli robotnika i dowódcy gwardii robotniczej Czibisowa. Niedawno debiutująca Barbara Jakubowska bardzo prosto, szczerze i gorąco oddała niewielką, ale charakterystyczną rolę sekretarki Lenina.

Gorąco! Ten przymiotnik ciągle mi wraca. Bo on właśnie najpełniej charakteryzuje i ca­le przedstawienie i poszczególne role. Niech on obejmie wspólnie tych wszystkich, których nie wymieniłem, w przedstawieniu bowiem brał udział prawie ca­ły zespół i nawet statyści w rolach zindywidualizowanych. Do­bre przedstawienie. Gorące przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji