Artykuły

Podglądanie Tomaszewskiego

PRÓBA w teatrze. Aktorzy bez kostiumów. Częste przerwy. Wszystko jeszcze płynne. Raz po raz na scenę wkracza reżyser. Pokazuje, tłumaczy, wdaje się w dyskusję. Po­wstaje spektakl. W chwili, gdy odwiedzam teatr, do premiery jeszcze wiele dni. Siedzę gdzieś chyba w przedostatnim rzędzie, by nie przeszkadzać, cichy, wtu­lony w fotel i już przejęty. Czuję instynktownie, że to będzie "mój spaktakl". Wielki, odwieczny temat - śmierć, która podda­je próbie wszystkie wartości cy­wilizacji, kultury, etyki. Zapiera­jące dech doświadczenie teatral­ne, które w innym wymiarze da­ne jest każdemu z nas. Próbuję jednak odrywać się od treści sztuki i przedstawiania, ponieważ przyszedłem tu w innym celu. Podglądam Tomaszewskiego.

Henryk Tomaszewski nie wy­maga rekomendacji. Jeden z naj­wybitniejszych współczesnych lu­dzi teatru, twórca wrocławskiego Teatru Pantomimy, autor spek­takli, które podziwiał bez mała cały świat. Wielki mim, który dość często sięga jednak i po inne środki artystycznej wypowiedzi, reżyserując spektakle baletowe, operowe, a także przedstawienia w teatrach dramatycznych. Wzbo­gaca je o nowe wartości, pogłębia, uniwersalizuje. Pamiętacie "Protesilasa i Laodamię" na scenie Teatru Polskiego, sztukę Wy­spiańskiego, w której "sceniczność" nikt właściwie nie wierzył, a która tak nas potrafiła zafascy­nować?

Oglądam Tomaszewskiego w in­nej próbie, próbie inscenizacji nie­znanego polskiej publiczności dra­matu Eugene Ionesco "Gra w za­bijanego". Przez scenę przewija się ponad trzydziestu aktorów Teatru Polskiego. Na twarzach wszystkich - jeśli się na tym znam - widzę autentyczne prze­jęcie. Coś ich mocno zafrapowało, porwało. Sztuka, czy praca nad przedstawieniem? Najprościej - po prostu zapytać. Pytam więc. Najpierw Igora Przegrodzkiego. Powiedział mi:

- Po raz pierwszy pracuję z Tomaszewskim. Jest to dla mnie - nie wstydzę się przyznać - fascynująca przygoda i wielkie przeżycie. Są rzeczy, których tyl­ko od Tomaszewskiego można się nauczyć. Jest to artysta o wyjąt­kowej zupełnie umiejętności łą­czenia słowa, ruchu i muzyki, ta­kiego łączenia, że sumuje się to w zupełnie nową wartość. Tu czło­wiek może sobie w sposób najbardziej oczywisty uświadomić, że sztuka teatralna w ogóle polega na ruchu, że słowo nabiera na scenie realnego kształtu właśnie poprzez ruch, który sta­je się słowem, wyraża emocję, uczucia, nadaje na­szej zwykłej mowie barwy i znaczeń. Próby z Tomaszewskim to niezapomniane przeżycie, gdy czyta tekst, "czyta" go całym cia­łem, czuje słowo poprzez ruch, prze­twarza je i wyraża w sposób niezwykły. To, co przy tym spektaklu zdobywamy, jest bezcenne i - są­dzę - niezbędne w warsztacie współczesnego aktora...

Odtwórca najważniejszej w przedstawieniu roli Erwin Nowiaszak mówi:

- Kiedy przeczytaliśmy sztukę - nie będę ukrywać - byliśmy trochę nastroszeni, nastawieni ra­czej na "nie". A tu nagle ze sce­ny na scenę oglądamy, jak jawi nam się coś, czego w tekście pod­czas lektury w ogóle nie dostrze­galiśmy, nawet nie przeczuwaliś­my. Bardzo się zaangażowałem w to przedstawienie. Lubię ten teatr, który proponuje Tomaszewski. Nazywam go na własny użytek teatrem uroczystym. Wymaga on dużego wkładu pracy, ale dostar­cza też dużej satysfakcji. Przy­znam się panu po cichu, że zada­nie, które mam w tym przedsta­wieniu do wykonania, jest fizycznie trudne i musiałem w sobie poskramiać odruchy autentyczne­go buntu. Było to jednak na po­czątku, już o tym prawie nie pa­miętam...

Marta Ławińska:

- Uważam, że każdy teatr po­winien przejść szkołę Tomaszew­skiego. Jest to wspaniała szkoła ruchu, łączenia słowa, plastyki i muzyki. Tomaszewski genialnie operuje skrótem, metaforą, elimi­nuje gadulstwo i pustosłowie, sprowadza teatr do jego podsta­wowych, największych wartości. Praca z Tomaszewskim to wspa­niała frajda, także ze względu na jego walory osobiste, wyrozumia­łość, poczucie humoru. Aktor wo­bec niego jest otwarty, nie ma zahamowań, jest szczery...

Jan Peszek:

- Tomaszewski spełnia wszyst­kie warunki idealnego reżysera. Działa na nas wyzywająco. Two­rzymy swe role spontanicznie, im­pulsywnie, szczerze. Tomaszewski wyzwala w nas naturalne odru­chy. Odrzucamy "wstyd aktor­ski", pracujemy z ogromnym za­pałem, zafascynowani tą niecodzienną dla nas przygodą. Ujmu­je nas wszystkich cudowna, wiel­ka kultura osobista Tomaszew­skiego...

W tym samym tonie, wypowia­da się Mirosława Lombardo i po­zostali aktorzy pracujący nad "Grą w zabijanego". Nie mam wątpliwości, że mówią szczerze; łatwo to zweryfikować na scenie podczas próby. Narzuca mi się at­mosfera próby: mam wrażenie, że uczestniczę w powstawaniu wiel­kiego dzieła. Tak to wygląda od środka.

Henryk Tomaszewski, ubrany w dżinsy, spontaniczny i mło­dzieńczy w ruchach, niezmordo­wany na scenie, rozbiegany, pra­cujący indywidualnie z aktorami nawet podczas przerwy na kawę, ma zmęczone oczy i niewielką ochotę na rozmowę. Wiem, że nie lubi mówić o spektaklu przed premierą. Prowokuję go, jak umiem. Pytam m. in. o to, co go ciągnie od czasu do czasu do tea­tru dramatycznego. Odpowiada:

- Przecież to, co robię "u sie­bie" to nic innego, jak teatr. Róż­ne bywają tylko środki ekspresji, różną funkcję ma w teatrze sło­wo. Interesują mnie niektóre sztuki, poprzez które mogę wypowia­dać się inaczej, niż w teatrze pan­tomimy, ale w których możliwy jest silny atak "optyczny" na widza i w których - jak mi się wydaje - mam coś widzowi do prze­kazania. Praca w Teatrze Polskim we Wrocławiu dostarcza mi nie­małej satysfakcji, gdyż jego ze­spół aktorski jest szczególnie wra­żliwy na działanie i ruch: pracuje mi się z nim doskonale. Może to szczególna właściwość tego właś­nie zespołu...? Nie wdając się w szczegółowe analizy, powiem, że jest to dla mnie atrakcyjna przy­goda...

*

Bywam czasem na próbach w teatrze. Rzadko jednak kusi mnie chęć pisania o próbie. Jeśli dziś wyłamuję się spod własnych za­sad, to tylko dlatego, że uległem nastrojowi towarzyszącemu pra­cy Tomaszewskiego z zespołem Teatru Polskiego. Sądzę, że w naj­bliższą niedzielę podczas polskiej prapremiery ostatniej sztuki Io­nesco coś się ważnego wydarzy. A ponieważ artyści bywają prze­sądni, odpukuję to czym prędzej i... zapraszam wszystkich na "Grę w zabijanego".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji