Artykuły

Chyra reżyseruje Szostakowicza. Z dobrym skutkiem

"Skrzypce Rotszylda" w reż. Marka Weissa i "Gracze" w reż. Andrzeja Chyry w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Trudne zadanie postawili przed sobą twórcy podwójnego spektaklu w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, na który złożyły się jednoaktowa opera "Skrzypce Rotszylda" i dwuaktowa "Gracze" [na zdjęciu]. Premiera odbyła się w sobotę.

Pierwszą operę, której libretto zostało oparte na opowiadaniu Antoniego Czechowa, zaczął pisać Rosjanin żydowskiego pochodzenia Benjamin Josifowicz Fleischmann (1913-1941). Gdy zginął jako ochotnik na wojnie, ukończył ją jego profesor - Dymitr Szostakowicz, uważający go za wybitnie uzdolnionego. Premiera w wersji koncertowej odbyła się w 1960 r.

"Graczy" na podstawie dramatu Nikołaja Gogola pisał natomiast już sam Szostakowicz w dramatycznym momencie ewakuacji z Leningradu do Kujbyszewa (1941-1942). Niezadowolony z rezultatu przerwał pracę. Operę dokończył polski kompozytor Krzysztof Meyer, ceniony specjalista od twórczości rosyjskiego kompozytora. Premiera nieznanego dotąd dzieła odbyła się w Operze w Wuppertalu w 1983 r.

Opera Bałtycka postanowiła skleić obie opery, które łączy osoba Szostakowicza, w jedną całość. I tu powstał pierwszy problem. "Gracze" to opowieść o świecie pozbawionym wartości, którego podstawą są cynizm i oszustwo (grupa szulerów ogrywa, mogłoby się wydawać, mistrza oszustw). W "Skrzypcach Rotszylda" zaś marność i ludzka zawiść przegrywają ostatecznie z wiarą i nadzieją, że świat jednak może być skonstruowany podług zupełnie innych zasad. Dwa dzieła i dwa różne światy.

"Skrzypcom Rotszylda" nie pomogła, niestety, reżyseria Marka Weissa, której brak konsekwencji i czytelnego pomysłu. Całość ma właściwie charakter monodramu, przedśmiertnej spowiedzi prowincjonalnego skrzypka tyrana. Piotr Nowacki w partii Jakowa buduje swą postać, błądząc w skrajnych emocjach i uczuciach, szamocząc się, dokonując wiwisekcji oraz własnych rozliczeń z przeszłością. Sam akt przemiany gdzieś umyka, zwłaszcza gdy nie pamięta się literackiego oryginału.

Znakomicie natomiast wypadł debiut reżyserski Andrzeja Chyry, który z "Graczy" ("jedna trzecia Szostakowicza, reszta moja" - jak powiedział obecny na premierze Meyer) zrobił prawdziwy muzyczny teatr. Chyra stworzył na scenie swoiste studium oszustwa. Akcja opery wciąga bez reszty. Chyra prowadzi swoich aktorów śpiewaków w sposób bardzo wyrazisty: każdy z nich jest inny, każdy na swój sposób charakterystyczny. Najbardziej - zawodowy szuler Ichariew, rewelacyjnie grany przez Jacka Laszczkowskiego. Ale też pozostali gracze budują świetne kreacje (Leszek Skrla, Paweł Konik i Aleksander Kunach).

Chyra konsekwentnie konstruuje nie tylko relacje między oszukującymi się wzajemnie szulerami, potęgując napięcie całego spektaklu, ale także zaraża nas absurdem i czarnym humorem całej tej sytuacji. A jest to przecież opera komiczna.

Dopracowania i "uleżenia się" potrzebuje strona muzyczna. Orkiestra Opery Bałtyckiej prowadzona przez Michała Klauzę brzmiała zbyt nieśmiało, nie wydobywała z partytury, zwłaszcza Szostakowicza/Meyera, rubaszności i groteski. Zbyt często grała swoje, bez związku z akcją rozgrywającą się na scenie. To można jednak poprawić, a wtedy operowy debiut Andrzeja Chyry nabierze jeszcze większego blasku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji