Artykuły

Poland, moja ojczyzna

Bielony dwór Odysa na Itace za­mienił się w inscenizacji "Pow­rotu Odysa" zrealizowanej przez Pawła Wodzińskiego w biurowo-hotelowy hol, z którego przez podwójne drzwi wcho­dzi się do sali bankietowej. Właściwie to hotelowa suita, jak w dramacie "Wytwarzanie do­mu. Ludzie w pieprzonych hotelach" Rene Pollescha, przestrzeń, która udaje dom, bę­dąc w rzeczywistości czystym produktem imaginacji i mar­ketingu. Goście w suicie mają czuć się jak u siebie w do­mu, a cały personel hotelu gra dla nich role domowej służby; nawet Penelope (Beata Bandurska) we współczesnej sukience raczej odgrywa panią domu i królową, niż jest nią naprawdę.

W "pieprzonym hotelu" na Itace (ileż biur podróży nosi dziś tę nazwę), w przestrzeni niczyjej i tymczasowej, stworzonej dla ludzi hipermobilnych i hiperaktywnych, rozsiedli się ga­chowie i zalotnicy. Rozsiedli się jakieś osiemnaście lat temu, czyli w roku 1989, choć to wy­daje się nieprawdopodobne, bo wyglądają na dwudziestoparolatków, ubranych i uczesanych według reguł popkulturowej mody. Rozsiadło się za stołami pokolenie młodych, nadzieja nowej Polski - ludzie bez kompleksów, ze znajomoś­cią języków obcych i europej­ską dezynwolturą. Cała młoda Polska, oddana nie w ręce Heroda, tylko w fachowe dłonie wizażystów i kosmetyczek. Dlaczego jednak ta polska złota młodzież ściągnęła na Itakę i marnuje tu czas? Dlaczego jeszcze nie wyje­chała? Wydaje się, że reżyser bydgoskiego przedstawienia przyłapał młode pokolenie w mo­mencie startu w nowe życie, tuż przed wyjazdem z Itaki, kiedy już nawet nie balują, tylko snują się, szukając rozrywek, które mogłyby zapełnić pusty czas oczekiwania na wyjazd. Dwukrotnie młodzi zrywają się do śpiewu. Nucą temat muzyczny skomponowany przez Vangelisa do filmu "1492: Wyprawa do raju". Oto konkwistadorzy w modnych koszulkach i ma­rynarkach, wybijający rytm pieśni rękawicami bokserskimi, sztućcami, piłką lub gołymi rękami o podłogę. Rytm pieśni o zdobywaniu zachodniego raju. Do takiej Itaki wraca Odys (Mariusz Saniternik). Wchodzi do rodzinnego dworu, na sce­nę, wprost z widowni, ze zmęczo­ną, zarośniętą twarzą. Ani tragiczny, ani winny, ani mu współczuć, ani się gniewać, no chyba że o to, że przychodzi w kwietniowy wieczór tuż przed długim majowym week­endem, kiedy największym zmartwieniem Polaków będzie raczej wypełnianie PIT-ów i kupowanie kiełbasek na gril­la niż los odrodzonej Polski. Bydgoski Odys wraca spod Troi, to znaczy chyba z obrad Okrągłego Stołu i czerwcowych wyborów 1989 roku - z wojny wygranej i przegranej zarazem. Wygranej dla ogółu, lecz dla niego osobiście przegranej, bo okupionej wieloletnią tułacz­ką. Odys wraca więc do Itaki i ciągnie nas, widzów, za sobą. Chce, żebyśmy zobaczyli, co się stało w czasie, kiedy o naszej Itace, czyli Polsce, niewielu mia­ło czas myśleć, zajmując się włas­nymi, z pewnością ważnymi sprawami. I cóż? Odys cho­dzi po scenie i coś tam sobie po­etycko, bo poetycko, ale bre­dzi. Nikt go nie rozumie, mało kto poznaje. Tego, co się sta­ło z Polską w czasie osiem­nastu lat, poetycka fraza Wys­piańskiego, pięknie brzmiąca w lekturze, nie jest w stanie odzwierciedlić. Wyspiański-poeta, Wyspiański-wieszcz przemie­nia się w Wyspiańskiego zawikłanego, mętnego, trudnego. Okazuje się, że Polska, ojczyzna, gdzieś się zapodziała w czasie nadrabiania zapóźnień i myślenia o przyszłości. I jeśli jest odczuwana przez ogół, to najwyżej jako balast narodowości - polskich zmór i upiorów, trupów i narodowych kompleksów - bez którego rzekomo już dawno bylibyśmy w Europie.

Odys próbuje coś naprędce sklecić, reanimować wielką ideę ojczyzny z pomocą resztek zbroi i białej broni, które kurzą się w szafach i skrzyniach, ale na to już za późno. Biesiadników rozsiadłych w domu Odysa łą­czy tylko jeden okrzyk: "Łuk połamać!" - okrzyk niechęci do czynu zbrojnego i chyba do jakiegokolwiek heroizmu.

Paweł Wodziński zresztą nie pozwala odegrać żadnej sceny militarnego starcia. Krwawą łaźnię, którą u Wyspiańskiego Odys sprawia zalotnikom, sym­bolizuje czerwone światło spo­wijające scenę. Świat elegan­ckiej bieli hotelu na Itace zyskuje na chwilę znaczące dopełnienie - polskość to biel i czerwień. Ale ci, którzy legli na pobojowisku, raczej nie zginęli w walce. Może zasnęli, może się popili - jak wojowie w "... córce Fizdejki" Jana Klaty. Odys z berłem i rycerską rękawicą na ręce staje oko w oko z własnym ojcem, Laertesem (Jerzy Gruszczyń­ski), "uzbrojonym" w siatkę na motyle. Mówi coś o nowej Polsce i nowym życiu. Tylko skąd ta nowa Polska i nowe życie miałyby wziąć początek? Przecież nie z dziadka z siatką na motyle, nie z ojca-żebraka i nie z syna Telemaka (Maciej Radel), "wojownika", który kur­tkę od wojskowego munduru z jednym orderem kupił so­bie zapewne na Stadionie Dzie­sięciolecia i przemienił w modny ciuch. Nie ma więc powrotu do Ita­ki. Polski nie ma, przestała istnieć. Swój spektakl Paweł Wodziń­ski zamyka dostojnymi dźwię­kami muzyki z filmu "1492: Wyprawa do raju". Muzyka ta kojarzy się dość optymistycznie, więc trudno zrozumieć takie zakończenie pesymistycznej w gruncie rzeczy inscenizacji "Powrotu Odysa". Inscenizacji precyzyjnie skon­struowanej, ale nie budzącej silniejszych emocji.

Polska znikła, może ją ukrad­li, ale nie ma o co robić rabanu - taka jest kolej rzeczy. W racjonalno-kapitalistycznym po­rządku świat został odczaro­wany, a polskie upiory przebite osinowym kołkiem. Okazuje się, że od śmierci Wyspiańskiego nie minęło sto lat, ale całe wie­ki, tak jak równie wiele wieków upłynęło od Sierpnia '80 i hero­izmu teatru stanu wojennego. Minęły wieki, a słowa wtedy ostre i jasne (takie jak "ojczyz­na", "wolność", "honor", "pat­riotyzm") wyblakły, oklapły, zdechły. Biało-czerwone flagi wiszą tylko z obowiązku, wielkie dzieła polskiej literatury czyta się tylko z obowiązku i matura z języka polskiego też jest już tylko z obowiązku. W praktyce życiowej okazało się, że bez garbu polskości łatwiej urządzić się w świecie, a mając elastyczne pojęcie ojczyzny jako miejsca miłego do zamieszkania, łatwiej być mobilnym.

Na efekty takiego myślenia nie trzeba było długo czekać. Z jednej strony uznanie wspólnoty narodowej za uro­jenie intelektu rodzi uliczne rządy motłochu, którego ślepa, tępa siła zostawia ślady w przes­trzeni publicznej, czyli niczyjej. Widok powybijanych szyb w cen­trum mojego Torunia jest wy­raźnym znakiem istnienia tej zbiorowej siły. Z drugiej strony - w ciągu ostatnich osiemnastu lat, przyzwyczajając się coraz bardziej do świąt państwowych na łonie natury, do wolnych weekendów i grillowania, usta­liliśmy bez słowa wspólną dla wszystkich, biednych i boga­tych, ideę Polski: Polski - przed­siębiorstwa, spółki akcyjnej, hipermarketu, który wszystkim winien przynosić zyski. Nadra­bialiśmy w wielkim tempie cywilizacyjne zapóźnienia, ale tylko w sferze materialnej - licząc skrupulatnie wzrost PKB, dopłaty do hektara polskiej, świętej niegdyś ziemi, koszt kredytów we frankach szwajcarskich czy przeliczając bazy NATO w Polsce na liczbę nowych miejsc pracy, a Euro 2012 na 2012 euro. Myśl polska nie zawędrowała zbyt daleko poza pilnowanie własnego nosa. Uświadamia mi to dobitnie gadżecik sprzedawa­ny w foyer Teatru Polskiego: pol­ska flaga zasadzona w minia­turowej doniczce. Paweł Wodziń­ski zdaje się mówić w swoim spektaklu, że nowej Polski nie będzie, bo żeby zbierać plony, trzeba wpierw coś zasiać. Tyle że my przecież już zasialiśmy - polski kapitał, z nadzieją, że z Polski wyrośnie nam Poland.

I rośnie. Nie mam nic przeciw temu, aby Polakom żyło się lepiej, nie mam nic przeciw sprzedaży komputerów i samochodów, nic przeciw odpoczynkowi na łonie natury. Chciałbym jednak, aby nicnierobieniu nie towarzyszyło obowiązkowe i niewstydliwe nie-myślenie, ostentacyjne nieczytanie i niechodzenie (do teatru czy na wybory).

"Powrót Odysa" w reżyserii Pawła Wodzińskiego nie należy do przedstawień wybitnych, ale zachęca do myślenia. Być może to przede wszystkim zasługa dyrekcji Teatru Polskiego, która umieściła spektakl w szerszym projekcie "Wiele ojczyzn, ojczyz­na wielu", czyniąc z teatru, choć­by na chwilę, miejsce wypełnia­nia jednego, na początek, naro­dowego obowiązku: myślenia. Niech naród odpoczywa, ale niech też czasem myśli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji