Artykuły

W poszukiwaniu realności

"Życie jest snem" w reż. Lecha Raczaka we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Małgorzata Matuszewska w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Baśniowy świat z przebłyskami koszmarnego realu, w którym uwikłani w sny bohaterowie nie potrafią odnaleźć własnego człowieczeństwa, grzęznąc we mgle i dramatycznych wydarzeniach, to wizja chaosu, w którym tkwimy. I straszna wizja nas samych - ludzi szukających porządku, spełnienia marzeń, spełnienia samych siebie, szczęścia. Bezskutecznie.

"Życie jest snem" XVII-wiecznego dramaturga Calderona de la Barki to rzecz o poszukiwaniu tajemnicy i głębi istnienia przez ludzi pełnych niepokojów, niepewnych niczego na tym świecie, nawet samych siebie, borykających się z losem. Zanurzonych w sny, których od początku istnienia nie potrafią ani wyjaśnić (mimo ogromnej liczby senników), ani nad nimi zapanować, ani przekuć sennych widziadeł na rzeczywistość.

Lech Raczak, reżyser, historię Basilia, polskiego króla, który-zwiedziony horoskopami, od urodzenia więzi i izoluje swojego syna Segismunda, pokazał w scenografii, która może być uosobieniem współczesnej rzeczywistości. Spektakl Wrocławskiego Teatru Współczesnego zaczyna się w czymś w rodzaju obozu uchodźców czekających na spełnienie marzeń o lepszym życiu lub dworca, na którym spotykają się nieznajomi, których pozornie nie łączy nic. - Nieszczęsny, kto szuka litości w tym kraju - zapowiada jeden z bohaterów. Każdy z nich to bezdomny, bo bezdomnością jest stan wiecznego poszukiwania własnego miejsca i niepewność. A domniemanym "krajem" nie jest Polska, lecz drugi człowiek.

Bezlitosny, mający swoje racje wyrosłe ze snów.

Polska, która w spektaklu staje się nie tylko egzotycznym krajem, bo można w jej obrazie znaleźć także każdą grupę społeczną, rządzona przez Basilia (znakomity Maciej Tomaszewski), jest owładnięta totalitaryzmem. To snami sterowany jest każdy z nas. Segismundo (Krzysztof Zych), wychowany przez lata bez kontaktu z rzeczywistością, stając na czele królestwa, nie potrafi poradzić sobie z niczym, nawet z namiętnością, obudzoną przez pierwszą spotkaną w życiu kobietę, Rosaurę (Anna Kieca), postępującą zresztą wedle własnych snów. Zmienność wobec rzeczywistości prezentuje Clo-taldo, szef straży (Krzysztof Kuliński). To pod jego okiem wyrósł niedojrzały Segismundo.

Nie wiemy, kim jest człowiek, do czego powinien dążyć, co omijać. Nie wiemy, o jakie fale rozbijają się nasze marzenia. Błądzimy, nieszczęśni poszukiwacze prawdy, której nigdy nie znajdziemy.

Lech Raczak rysuje swój teatr kreską rozpoznawalną, charakterystyczną dla siebie, nie bardzo ostrą, bo pozwalającą widzowi na własne interpretacje. Stworzył spektakl zespołowy, ze świetnymi rolami, w którym da się zauważyć każdą z postaci, nawet tę mającą niewiele do powiedzenia, jak Śniąca/Duch królowej (Irena Rybicka), czy będąca tylko tłem dla wydarzeń Zaufana Basilia (Renata Kościelniak). Znakomicie dialogują Maciej Tomaszewski i Krzysztof Kuliński, pokazując wzajemne zależności pana i sługi. Dobry jest Dariusz Maj w roli Poseido/Powstańca I. Anna Kieca jako Rosaura nieodmiennie przyciąga uwagę. Reżyser - co jest rzadkością na polskich scenach - niezwykle dyskretnie pokazał brutalne sceny erotyczne. Mam nadzieję, że pierwsza premiera pod dyrekcją Marka Fiedora wyznacza trend dla Współczesnego: poważnej refleksji w nietuzinkowych wydarzeniach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji