Artykuły

Biznes media kultura

Już kilka dni po przekazaniu do redakcji "Krakowa" tekstu "Kryzys w kulturze. Kultura w kryzysie" (ukazał się w poprzednim numerze miesięcznika), w którego zakończeniu wyraziłem nadzieję, iż problemy przedstawione podczas październikowego seminarium w Międzynarodowym Centrum Kultury znajdą niebawem rozwinięcie, otrzymałem z Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie zaproszenie do udziału w dorocznym spotkaniu pod hasłem "Biznes - media - kultura" - pisze Wawrzyniec Sawicki w Krakowie.

Jak widać Izba Przemysłowo-Handlowa z uwagą traktuje wyzwania czasu, odważnie wychodząc poza statutowy obszar swego działania. Tym razem z jej zaproszenia skorzystali licznie przedstawiciele świata kulturalnego Krakowa: dyrektorzy Filharmonii Krakowskiej, opery, Teatru Groteska, Muzeum Narodowego, a także pani Iga Gutowska-Żyra, reprezentująca Wydział Kultury i Dziedzictwa Narodowego UMK. Z mediami było już gorzej, zapewne z powodu zbliżającego się końca świata miały zbyt dużo innych, ważniejszych dla nich tematów, świat biznesu przybył w skromniejszych, ale za to nader reprezentatywnych wymiarach - panowie Piotr Baran (prezes zarządu firmy Proins) i Piotr Skalski (prezes Grupy Skalski). Na spotkaniu pojawili się też przedstawiciele świata nauki: rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie prof. dr hab. Włodzimierz Roszczynialski oraz kanclerz krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego Franciszek Gałuszka.

Dyskusję otworzył prezydent Izby Andrzej Zdebski (notabene będący również przedstawicielem biznesu jako prezes zarządu Krakchemii SA), relacjonując, co się udało, a co nie zrealizować z pomysłów, o których mówiono w minionych latach. Tu sztandarowym przykładem idei, jaką z dużym sukcesem wcielono w życie dzięki pomocy biznesu, było niewątpliwie uruchomienie Salonu Poezji Anny Dymnej. Omówiwszy pomysły, jakich nie udało się zrealizować, Andrzej Zdebski poruszył kwestię, która od dość dawna jest dyskutowana w naszym mieście, choć raczej z mizernym skutkiem, mianowicie, czy w Krakowie potrzebny jest Teatr Muzyczny, a więc instytucja proponująca nieco bardziej lżejszy rodzaj muzyki.

Wstrząsana różnymi perturbacjami Filharmonia Krakowska wraca już powoli do zdrowia pod kierownictwem nowego dyrektora Bogdana Toszy, zaś Opera Krakowska, mimo konfliktów ze związkami zawodowymi, zaczyna już się liczyć w świecie (po zaledwie trzech sezonach została wymieniona na 86 miejscu w rankingu światowym). To obszar muzyki poważnej, która prezentowana jest w Krakowie także podczas licznych, liczących się już w Europie imprez (od Festiwalu Muzyki Polskiej, Muzyki Współczesnej im. Mikołaja Góreckiego poczynając, a na uwielbianym przez melomanów festiwalu Opera Rara kończąc). Nie ma w naszym mieście natomiast stałego miejsca, w którym prezentowano by produkcje typu operetka czy musical.

Władze miasta od dłuższego już czasu mają ten problem na uwadze, bo przecież turyście i mieszkańcom Krakowa należy zaproponować możliwie najszerszy wachlarz rodzajów sztuki do wyboru, tyle że brakuje miejsca. Jest co prawda budynek po dawnym kinie Związkowiec, ale najpierw nie było chętnego do inwestowania w ten biznes (konieczność wyłożenia około 20 milionów złotych na same prace adaptacyjne), a potem - jak wynikło z fachowej dyskusji w IPH - zaplecze tej budowli nie bardzo spełniać może technicznie rolę przewidzianą dla teatru typu variete.

Kolejnym problemem są jak zwykle kadry - brak odpowiednio wyedukowanych wykonawców (o pieniądzach na ich gaże nie wspominając). Ich umiejętności jednak dość zasadniczo różnić się muszą od kwalifikacji śpiewaków czy tancerzy występujących w operze czy aktorów klasycznego teatru. I tu pierwsza niespodzianka: zgodnie ze słowami kanclerza PWST Franciszka Gałuszki, mimo iż młodzież studiująca na tej uczelni woli się przygotowywać pod kątem pracy w teatrze klasycznym, udało się już uruchomić "teatr tańca", szkoła chce też rozpocząć proces kształcenia reżyserów spektakli muzycznych.

No dobrze - kadry może się znajdą, a co z miejscem? Siedziba takiego teatru muzycznego musi mieć odpowiednie zaplecze techniczne, przygotowanie i realizacja spektakli, szczególnie wielkiego formatu, wymagają również odpowiednich nakładów finansowych.

Jak opowiadali jednym głosem panowie Nowak i Gałuszka (jako że obaj byli w zespole oceniającym projekt) pierwotnie w Krakowie przy rondzie Grunwaldzkim miało powstać Cracow Musie Center z odpowiednim zapleczem technicznym i salą na 1800 osób (a także drugą, mniejszą), ale założenia się zmieniły i w budowanym kompleksie kongresowym nie będzie sceny czy miejsca z odpowiednią technologią teatralną. Podobnie - niestety - stało się w przypadku budynku Opery: wygrał projekt o wiele mniej funkcjonalny niż przynajmniej jedna z pozostałych propozycji.

Na domiar wszystkiego pani Żyro wyjaśniła zebranym, że w dawnym budynku Związkowca miał co prawda powstać teatr typu variete, ale potem rozszerzono koncepcję sceny teatralnej, przekształcając go w obiekt wielofunkcyjny (m.in. konferencyjny). No i pozostaje kwestia, którą poruszył Andrzej Zdebski: znalezienie pieniędzy na modernizację to jedna kwestia, a utrzymanie takiej instytucji to już rzecz inna i nader ważna. Finansowane ze środków państwowych czy samorządowych Opera czy Filharmonia, o teatrach nie wspominając, mają do zrealizowania misję (tak się to przynajmniej określa); czy teatr muzyczny lżejszego kalibru mieści się także w tej kategorii?

W sferze popularyzacji muzyki (jak wiadomo skorupka nasiąka pewnymi wartościami za młodu) robi się wiele, czego dowodem choćby Muzeum Narodowe. Pani dyrektor Zofia Gołubiew pochwaliła się, że udało się jej zdobyć pieniądze (zazwyczaj eufemistycznie używa się określenia "środki") na dokończenie projektu pod nazwą "Atma" w Zakopanem, który - jak chciał tego Jerzy Waldorff - winien mieć wymiar narodowy. W roku 2013 Muzeum Narodowe startuje z kolejnym przedsięwzięciem pod nazwą "Muzyka w muzeum", w którego ramach ma być realizowany proces edukacji muzycznej i propagowanie tego gatunku sztuki. I tu smutna ciekawostka: Capella Cracoviensis i Sinfonietta Cracovia chciały dawać za darmo koncerty dla szkół, Muzeum Narodowe zobowiązało się za niewielką odpłatnością, pokrywającą koszty eksploatacyjne, udostępnić swe pomieszczenia - niestety, propozycja ta pozostała bez większego echa u decydentów.

I tu wracamy do zasadniczego pytania, czyli jak finansować tego rodzaju działalność? Czy tworzyć odrębną, kolejną instytucję (z całym bagażem administracyjnym) czy wybrać raczej model impresaryjny? I gdzie ją realizować? Jak podkreślił p. Andrzej Zdebski, każdy z zabierających w tej kwestii głos na forum publicznym reprezentuje interesy swego środowiska. Mamy więc dużo nieprzygotowanych miejsc, niedostosowanych do potrzeb realizacji takiego przekazu artystycznego. Bogdan Tosza, dyrektor Filharmonii, określił tę sytuację ładnym bon motem: w Krakowie chcemy mieć ciągle ucztę u Wierzynka, a wszyscy targują się jak przekupki na Kleparzu.

Dyskusję w pewnej mierze podsumował Piotr Skalski. Otóż jego zdaniem ilość pieniędzy na inwestycje w obszarze kultury jest zbyt duża, bowiem połowa tych środków jest po prostu marnotrawiona. Za dużo bowiem w Krakowie partykularyzmu, ludzi "wielkich", chcących za nieswoje pieniądze wybudować sobie pomnik za życia. Obruszonym takim postawieniem problemu Piotr Skalski wyjaśnił, że winnymi i zarazem zainteresowanymi w powstaniu takiej sytuacji są wszyscy - od architektów poczynając, a na politykach skończywszy. Piotra Skalskiego wsparł dyrektor Opery Bogusław Nowak, mówiąc, iż demokracja to nie tylko porządek społeczny, ale także sposób dystrybucji środków finansowych. Wskazał przykładowe inne struktury przepływu tychże oraz zarządzania nimi, jakie funkcjonują w Hiszpanii (wielki festiwal operowy w Bilbao organizuje wynajęta kilkuosobowa agencja mieszcząca się w trzech pokojach!) czy Niemczech.

By uspokoić wzburzone umysły, uczestnicy spotkania, tworzący tradycyjnie kapitułę dorocznej nagrody przyznawanej od jedenastu lat przez Izbę Przemysłowo-Handlową w Krakowie za ważne dokonania w dziedzinie szeroko pojętej kultury (jej laureatami byli w minionych latach m.in. Nigel Kennedy, Andrzej Sikorowski czy Wilhelm Sasnal) uznali, że w tym roku zasłużył na nią Maciej Stuhr za role w filmach "Obława" Marcina Krzyształowicza i "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego. Fundatorem nagrody jest firma Proins.

Dyskusja nad tym, czy w Krakowie potrzebny jest Teatr Muzyczny trwa nadal, a odpowiedzieć trzeba sobie na cztery zasadnicze pytania: dla kogo, za jakie pieniądze, gdzie i z kim należy (?) tę koncepcje realizować. I czy w ogóle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji