Nowaczyńskiego rozliczenia z Krakowem
"WIOSNA Narodów w Cichym Zakątku" Adolfa Nowaczyńskiego powróci do Warszawy; po blisko pięćdziesięciu latach. Tym razem, z okazji wizyty Teatru Starego z Krakowa, który przywiózł na zaproszenie Teatru Rzeczypospolitej powojenną premierę tej sztuki w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. Utwór zjadliwie satyryczny, złośliwy, szargający nie tylko świętości narodowe ale i lokalne - krakowskie, nie ogranicza się w swojej wymowie do epizodu z roku 1848. Będąc wyrażeniem uprzedzeń, zapiekłych nienawiści i obsesji Nowaczyńskiego, nabrzmiewał nieprzedawnioną aktualnością wydarzeń i sporów II Rzeczypospolitej.
Tadeusz Bradecki przedłużył wątki problemowe "Wiosny" we współczesność, uważając, że widz wzbogacony został o nowe, jakże tragiczniejsze doświadczenia minionych pięćdziesięciu lat. Reżyser zachował konwencję komediową sztuki nie umykając od drażniącej groteski, zawiesił atmosferę przedstawienia między sarkazmem, ironią, gorzkim żartem.
Postacie są potraktowane satyrycznie a nawet groteskowo, symbole zdeformowane okrutnie, ośmieszone przez wyolbrzymienie małości i nieodpowiedzialności ich nosicieli. Tak się zawsze dzieje, gdy do roli rekwizytu sprowadzają symbol jego wyznawcy.
Wartość artystyczna przedstawienia dorównuje historiozoficznym ambicjom jego twórców. Tadeusz Bradecki przystosował tekst niespójny, dramaturgicznie rozmamłany i rozwlekły, naszpikowany słownymi gierkami, do potrzeb współczesnego teatru i widza. Przedstawienie przydługie - nie nużyło. Postacie wyraziste - choć była to wyrazistość zewnętrzna, bo na psychologiczne pogłębianie nie pozwolił autor. Akcja żywa, nerwowa, zabawnymi epizodami naszpikowana, miała oparcie w określonym punkcie przestrzeni scenicznej - potężnym kredensie z kawiarni Maman Liedermeyer przeistaczanym w miarę potrzeby w stół prezydialny, biurko - twierdzę c.k. starosty barona Kriega wreszcie w potężny sarkofag, w którym pod warstwą przybrudzonego płótna skryły się nadzieje i rozpacz porażki. Mimo, zdawałoby się, niepokonanych trudności jakie wykonawcom mnożył tekst, reżyser pozostawił wiele pola aktorom. Pomógł im w stworzeniu postaci zabawnych, ale sympatycznych jak wspaniała Maman Liedermeyer - Anna Polony; Barnabus Nedostal - Jerzy Grałek - sympatyczny Czech w służbie cesarsko-królewskiej, patriotycznie zaangażowany ale nie zapominający o swoich interesach Abe Rosestos - Stefan Szramela, ale też marionetkowy i groźny Baron Krieg - Tadeusz Huk. Reżyser pozwolił sobie na dopisanie postaci, którą nazwał ironicznie Sumienie ludu-oberwańca w krakowskiej czapce i przymałym garniturku, który na wielkim kacu przesypia chwile najważniejsze. Jest jeszcze "Walek" - posługacz, postać w swojej małomówności pełna wyrazu. Przedstawienie "Wiosny Narodów w Cichym Zakątku" nie jest paszkwilem, choć ośmiesza nieodpowiedzialność, kłótliwość i pozerstwo. Przypomniało, że za te grzechy płacą niewydarzeni "politycy" cenę bardzo dużą - co gorzej, nie przestając być śmiesznymi po klęsce.