Artykuły

Aktorzy Sceny Polskiej TC po raz kolejny nie zawiedli

"W Paryżu żyje się jak na prowincji" w reż. Bogdana Kokotka na Scenie Polskej teatru w Czeskim Cieszynie. Pisze Barbara Śliż w Głosie Ludu.

Z nimi na pewno nie można narzekać na nudę. Z nimi można nawet w ciemno spędzić każdy sobotni wieczór, zwłaszcza ten karnawałowy, i z pewnością wyjdzie się na tym na plus. O kim mowa? O aktorach Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego, którzy w znakomity sposób zagrali "W Paryżu żyje się jak na prowincji".

Nostalgia i refleksja połączona z niezwykłym humorem. Dwudziestowieczny Paryż, choć odległy, jednak bardzo bliski wydarzeniom, które rozgrywają się w dzisiejszej rzeczywistości. Prowincja przemieszana z wielkim salonowym życiem i problemy, wszędzie takie same, niezależne od statusu społecznego. Hulaszcze życie, sercowe rozterki, zdrady, romanse, intymne pragnienia, pokusy ze strony płci przeciwnej, ale i prawdziwa miłość

Marynarze, panny lekkich obyczajów, sędziowie, aptekarze, bogobojne matrony i przedstawiciele kleru spotkali się na jednej scenie. Spotkali się, by w kilkadziesiąt minut przekazać publiczności przesłanie francuskich piosenek. Piosenek zbudowanych z tekstów uniwersalnych, frywolnych, nieraz nawet wulgarnych, które niejeden z nas potrafi zanucić. Piosenek, które ze świetną oprawą pokazują życie dwudziestowiecznego Paryża.

Już sama piosenka francuska to miniteatr zamknięty w kilku minutach. Aktorzy Teatru Cieszyńskiego stworzyli niemalże półtoragodzinne przedstawienie oparte jedynie na piosence francuskiej. Przedstawienie, które przeplatane krótkimi dialogami ułożyło się w spójną całość. Utwory głównie Jacquesa Breala w przekładzie Wojciecha Młynarskiego, ale i Edith Piaf, Georgesa Brassensa, Charlesa Aznavour, Gilberta Bécaud w wykonaniu cieszyńskich aktorów wręcz zachwyciły publiczność. Dość wspomnieć "Walca na tysiąc pas" w wykonaniu niezawodnego Tomasza Kłaptocza. Piosenki z niezwykłym tekstem, ale i przede wszystkim łatwo wpadającą w ucho melodyjną warstwą muzyczną są czymś, co lubią wykonywać aktorzy, a przez co są doceniani. Każdy ich utwór nagradzany był gromkimi brawami.

Piosenka francuska śpiewana po polsku w Czeskim Cieszynie pokazała wielki świat w pigułce. Teksty, które przedstawiają niezwykłe w swojej prostocie historie opowiadają o wielkomiejskim życiu, pokazują, że na prowincji naprawdę można poczuć się jak w dwudziestowiecznym Paryżu.

Atmosferę paryskiego życia dodatkowo wzmagała scenografia. Widz w jednej chwili mógł przenieść się do moulin rouge, by chwilę później spacerować uliczkami miasta. Co prawda zamknąć oczu, by móc w pełni rozkoszować się dźwiękami płynącymi z fortepianu, przy którym zasiadł Tomasza Pala, nie można było. Chwila zapomnienia spowodować mogła utratę uwagi w odbiorze spektaklu. Na scenie teatru bowiem nie było chwili, by nie rozgrywała się jakaś akacja. Nieustanny ruch, mnogość wydarzeń wymuszały na widzu skupienie od pierwszej do ostatniej chwili trwania spektaklu.

Bogdanowi Kokotkowi i Renacie Putzlacher razem z aktorami zza Olzy po raz kolejny udało się stworzyć i oddać klimat danego miejsca, jaki mieli w zamiarze. I to nic, że "tutaj nie Paryż, że Twój los to ciągle nie to", jak pisał Brel, najważniejsze, że widownia poczuła jednak Paryż w Czeskim Cieszynie, że udało się przenieść ducha tamtych czasów do dzisiejszej rzeczywistości.

I co jeszcze? Pomiędzy Paryżem a Amsterdamem, wielkimi miastami, wielkim kulturalnym życiem, ośrodkami największej sztuki znalazło się także miejsce dla nas. Akcent z beskidzkimi góralami pozytywnie zaskoczył widownię teatru.

A owacje? Do tego już publiczność przyzwyczaiła cieszyńskich aktorów. One są zawsze, ich nie może zabraknąć, a podczas sobotniej premiery dodatkowo zostały docenione bisami. Ot, cała magia cieszyńskiego "divadla"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji