Artykuły

Niespodzianka w Baju: bajka dla dzieci o... umieraniu

"Pręcik" Maliny Prześlugi w reż. Zbigniewa Lisowskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Dziś teatr dziecięcy to nie tylko zabawy słowne, szaleńcze gonitwy lalek po scenie. Teatr wziął na siebie rolę wychowawcy, który tłumaczy najmłodszym widzom, czym jest śmierć, choroba i ból.

Zbigniew Lisowski, reżyser teatralny i dyrektor Baja Pomorskiego, sprowadził do Torunia dramaturgię, która nie boi się trudnych tematów. Co więcej, mówi o poważnych sprawach bez uproszczeń i fałszywej pedagogiki. Wcześniej ten reżyser zrealizował "Tygrysa Pietrka" - opowieść o drapieżnej społeczności, która wyklucza wszelkich niedostosowanych, nadwrażliwych, Innych. Później zaprosił do Torunia Pawła Aignera, który przygotował "Na arce o ósmej" - przedstawienie badające relacje między Bogiem a ludźmi. Jacek Malinowski pokazał zaś "Pod-Grzybka" - historię o umieraniu i śmierci.

Pytania o sprawy ostateczne powracają w "Pręciku", którego Lisowski zainscenizował na podstawie sztuki Maliny Prześlugi. Jest dziewczynka (Dominika Miękus), która w tajemniczych okolicznościach znika ze swojego łóżka. Najmocniej jej brak odczuwają przedmioty: kapcie (Edyta Soboczyńska i Krzysztof Grzęda), budzik (Jacek Pysiak) i poduszka (Edyta Łukaszewicz-Lisowska), które bez swojej właścicielki czują się zbędne. Pojawia się też miś Łysy Joe (Krzysztof Parda), zły na to, że ogoliła go dziewczynka i porzuciła w kurzu pod łóżkiem. Przyjaciele wyruszają na wyprawę w poszukiwaniu dziecka. Okazuje się, że mała trafiła do szpitala - tam nad wszystkim panuje Smutne Łóżko (Mirosław Szczepański). Ten anioł śmierci nie wypuszcza dziecka ze swoich rąk.

"Pręcik" to poruszające przedstawienie o odchodzeniu i ubywaniu. Uczy dzieci, że nasze ciała chorują i umierają, że jest to naturalne i nieuchronne. Przedmioty tylko z pozoru kłócą się i licytują, kto był bliżej z dziewczynką, ale tak naprawdę każda ich wypowiedź powiela psychologiczny portret żałoby: od szoku i zaskoczenia, poprzez rozbicie wzorców zachowania, złość i bunt, depresję i rezygnację, aż do pogodzenia się ze stratą. W "Pręciku" nie ma nieba, obietnicy zbawienia, nadziei, że po końcu czeka nas jakikolwiek nowy początek. Sztuka koncentruje się wyłącznie na emocjach tych, którzy zostali przy życiu. Kapcie opowiadają, jak ocieplały palce dziewczynki, budzik wspomina, jak ją co rano budził, a poduszka mówi, jakie sny jej dyktowała.

Mocnemu i precyzyjnemu tekstowi Prześlugi odpowiada celna wizja reżyserska. Teatr Lisowskiego przeszedł błyskotliwą wizualną ewolucję. Gdy po remoncie Baja w teatrze pojawił się nowy sprzęt multimedialny i oświetlenie, przedstawienia ociekały wręcz od animacji i gry świateł. W porównaniu z pierwszymi multimedialnymi próbami teraz widać, że Lisowski spokorniał - zrezygnował z efekciarstwa, a wizualizacje pojawiają się jedynie w momentach, kiedy wymaga tego dramaturgia. Reżyser umiejętnie operuje planami i zaburza perspektywę - w pewnym momencie oglądamy dekoracje z punktu widzenia sufitu.

Całość dopełnia ilustracyjna muzyka Rafała Skoniecznego i Mateusza Jagielskiego - ostatni z nich swoje partie gra na żywo na gitarze. W finale, gdy widowisko osiąga najwyższą temperaturę, pojawia się piosenka "Ogień i deszcz" hotelu Kosmos, która brzmi tak, jakby powstała na potrzeby tego przedstawienia.

Lisowski stworzył inteligentny i odważny spektakl, który na dodatek wydaje się dopasowany do dziecięcej wyobraźni. Reżyser nie umoralnia, nie poucza, ale mimo wszystko daje nadzieję, że po naszym kruchym życiu zostaje ślad - w ludziach i w przedmiotach, którymi się otaczaliśmy.

Na zdjęciu: Jacek Pysiak jako Budzik

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji