Artykuły

Po premierze "Braci i sióstr" publika podzielona

"Bracia i siostry" to najnowszy spektakl opolskiego teatru w reżyserii Mai Kleczewskiej. Z sobotniej premiery widzowie wychodzili z mieszanymi uczuciami. Jedni uznali go za pozycję wręcz obowiązkową dla każdego miłośnika teatru, inni za zwykłą stratę czasu - pisze Anna Pawlak w Gazecie Wyborczej - Opole.

Spektakle Kleczewskiej zawsze wzbudzają wiele emocji. Reżyserka bywała też krytykowana za epatowanie nagością w spektaklach. Po premierze "Makbeta" w 2004 r. internauci domagali się odebrania teatrowi publicznej dotacji i złożyli donos do kuratora oświaty na artystów deprawujących młodzież. W 2008 r. przed spektaklem "Opowieści Lasku Wiedeńskiego" TVP w "Teleexpressie" ostrzegała, że będzie wielki skandal, bo w przedstawieniu są: golizna, wulgaryzmy, ostre obyczajowe sceny. Wreszcie po premierze "Zmierzchu Bogów" w 2010 r. głos zabrał nawet prezydent Opola Ryszard Zembaczyński, uznając spektakl za gorszący.

- Nagość w "Braciach i siostrach" nie jest wulgarna. Wydaje mi się, że ma na celu ukazać bliskość człowieka, ale nie w seksualny sposób - uważa Szymon, który był na sobotniej premierze. - Ze spektaklu wyniosłem pozytywne wrażenie, niektóre sceny były naprawdę niesamowite. Bardzo podobały mi się kobiece kreacje, aktorki wypadły naprawdę bardzo dobrze, choć sam spektakl był przydługi - dodawał.

Choć spektakl "Bracia i siostry" inspirowany jest "Braćmi Karamazow" Fiodora Dostojewskiego i "Trzema siostrami" Antoniego Czechowa Maja Kleczewska już przed premierą zapowiadała, że do obejrzenia jej najnowszego dzieła nie jest potrzebna znajomość tej literatury. Rosyjscy klasycy byli punktem wyjścia do opowieści o ludziach, którzy po ogromnej katastrofie przebywają w podziemnym garażu. Nie wiedzą, czy oprócz nich jeszcze ktoś przeżył, nie mają nic więcej niż to, co udało im się ze sobą zabrać.

- Zastanawiam, się, co sama bym czuła w takiej sytuacji. Ten spektakl doskonale pokazuje relacje międzyludzkie - oceniała Maja Rybicka, którą także poprosiliśmy o opinię po sobotniej premierze. - Od pewnego momentu nie mogłam oderwać oczu od sceny. To bardzo dobry spektakl - zachwalała.

- W tym spektaklu człowiek ogląda się jak w lustrze. Widzi swoje emocje. Finał jest niesamowicie ujmujący, w zasadzie ukazuje to, o czym każdy z nas chyba nie chce myśleć - komentował Łukasz Kornacki. - To jest spektakl dla ludzi, którzy w teatrze szukają czegoś więcej. Płynie z niego zaciekawienie życiem, tym, jak się zachowujemy w stosunku do innych. To, że aktorzy byli roznegliżowani, zupełnie mnie nie raziło. Nie miało seksualnego wymiaru - dodawał Marcin Kaleta.

Pan Andrzej, który wraz z żoną Magdaleną nie opuścił ani jednej premiery w opolskim teatrze, w sobotę wychodził zawiedziony. - Spektakl był długi i nudny. W kilku momentach można było zrobić przerwę. Plusem na pewno była gra aktorów. Szkoda, bo do tej pory wszystkie spektakle Kleczewskiej nam się podobały - opowiadał. Jego żona dodawała: w zły sposób ukazano mężczyzn, spektakl jest bardzo feministyczny. Niektóre fragmenty były obrzydliwe, np. kobieta, która nęka nagiego bezbronnego mężczyznę, a on się turla na podłodze, gdzie pełno niedopałków i piana z szampana. Czemu ma to służyć? My, kobiety, nie chcemy oglądać takich mężczyzn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji