Artykuły

Wspomnienie o Macieju Korwinie

Miał mnóstwo planów na najbliższe lata. Najważniejsze wśród nich to dokończenie rozbudowy Muzycznego i jesienna premiera musicalowej adaptacji "Chłopów" Reymonta w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, twórcy głośnej "Lalki". Zostawił po sobie teatr w rozbudowie. Choć on sam - jak przed laty jego znakomita poprzedniczka Danuta Baduszkowa, której imię za jego sprawą nosi dziś teatr pod Kamienną Górą - nie doczeka otwarcia teatru po rozbudowie - pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W czwartek wieczorem w szpitalu w Redłowie zmarł Maciej Korwin, od 18 lat dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni. Za miesiąc skończyłby 60 lat.

Takiej informacji nie spodziewał się nikt - pochodzący z Łodzi Maciej Korwin, z wykształcenia aktor i reżyser, rozkochany w gdyńskim Teatrze Muzycznym od 18 lat dyrektor tej sceny - był uosobieniem witalności, humoru i pogody ducha.

Do Gdyni przeniósł się w 1995 r., gdy po raz pierwszy wygrał konkurs na dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Muzycznego.

Jako reżyser zadebiutował spektaklem "Sługa dwóch panów" Carla Carla Goldoniego w 1980 r. w Teatrze Powszechnym w Łodzi, po czym zrealizował kilkadziesiąt spektakli w teatrach Łodzi, Kalisza, Opola, Katowic oraz w Operze Nova w Bydgoszczy i Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Przez lata kierował scenami w Opolu i rodzinnej Łodzi. Ale jego życiową pasją i wielką miłością był Teatr Muzyczny w Gdyni, który objął wygrywając konkurs w 1995 r.

- Mnie tu jest dobrze - mawiał, gdy pytałam go, czy wystartuje w kolejnym konkursie na kierowanie Muzycznym. Choć wiadomo było, że praktycznie nie miał konkurencji i wszystkie konkursy wygrywał w cuglach.

W zeszłym roku, gdy trwała już rozbudowa Muzycznego, a ja przed kolejnym konkursem zadałam to samo pytanie, znów odparł, że ma wielką ochotę zostać tu jeszcze pięć lat. Ale dodał. - To będzie dla nas rok przełomowy. Najważniejsze, by w okresie rozbudowy widzowie nas nie opuścili.

Nikt nie przypuszczał, że to on opuści widzów, swoich aktorów i teatr.

Podzwignął teatr, przywrócił mu rangę

To dzięki jego uporowi i talentowi ta największa scena musicalowa w Polsce już w pierwszych latach jego dyrekcji podźwignęła się z zapaści repertuarowej i finansowej. Kiedy ją obejmował, z potężnymi długami i bez repertuarowych hitów, stali widzowie z rozrzewnieniem wspominali czasy Jerzego Gruzy, który w latach 80. wzniósł ją na wyżyny. Wystarczyło parę sezonów, by Korwina okrzyknięto drugim Gruzą. To jemu Gdynia, Trójmiasto i Pomorze zawdzięcza największe przeboje Muzycznego ostatnich dwóch dekad: znakomicie wyreżyserowane, przez lata nie schodzące z afisza polskie prapremiery światowych musicali: "Evita", "Chicago", "Spamalot", "Piękna i Bestia" czy "Shrek".

Przez wiele lat z tytułami "Kiss me, Kate", "Klatka wariatek", "Szachy", "Night Fever" i "Jesus Christ Superstar" objeździł z zespołem Austrię, Holandię, Niemcy, Szwajcarię i Belgię.

- Wspaniałe tournee: profesjonalnie przygotowane pod każdym względem - wspomina Rafał Ostrowski, odtwórca głównej roli męskiej w "Kiss me, Kate".

Gdynia zawdzięcza mu nie tylko spektakle na światowym poziomie. Także wymyślony i zorganizowany przez niego Festiwal Teatrów Muzycznych (na który zapraszał wszystkie polskie sceny muzyczne z ich czołowymi produkcjami), coroczne koncerty sylwestrowe i cieszące się ogromną popularnością okazjonalne happeningi połączone ze zwiedzaniem teatralnych kulis. Słuchacze Radia Gdańsk dostrzegli w nim radiową osobowość, bo przez lata wspólnie z Tomaszem Olszewskim z przymrużeniem oka komentował na antenie życie Trójmiasta.

Był świetnym pedagogiem i szefem działającego przy Muzycznym Studium Wokalno-Aktorskiego. Ulubieńcem publiczności, którą bawił jako konferansjer podczas teatralnych koncertów.

Regularnie nagradzany i wyróżniany za sukcesy teatru i poziom reżyserowanych przez siebie sztuk. Jedną z nagród był przyznany przez "Gazetę Wyborczą Trójmiasto" w 2010 r. Medal Karty Trójmiasta za stworzenie wspólnego afiszu trójmiejskich instytucji kulturalnych.

Miał wiele planów

Jego wielkim marzeniem była rozbudowa Muzycznego, o którą zabiegał tak długo, aż zyskał przychylność marszałka i prezydenta Gdyni. I finanse na inwestycję.

Miał mnóstwo planów na najbliższe lata. Najważniejsze wśród nich to dokończenie rozbudowy Muzycznego i jesienna premiera musicalowej adaptacji "Chłopów" Reymonta w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, twórcy głośnej "Lalki". Zostawił po sobie teatr w rozbudowie. Choć on sam - jak przed laty jego znakomita poprzedniczka Danuta Baduszkowa, której imię za jego sprawą nosi dziś teatr pod Kamienną Górą - nie doczeka otwarcia teatru po rozbudowie.

***

Wspomnienia o Macieju Korwinie

Konrad Imiela

dyrektor Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu

- Nie byliśmy ani w jakiejś szczególnej zażyłości, ani w ogóle zbyt dobrze się nie znaliśmy, a jednak od wczoraj nie przestaję myśleć o tej zaskakującej śmierci. Może dlatego, że mieliśmy podobne problemy, podobne radości i podobne marzenia. Wiem, jak bardzo kochał "swój" teatr. Choć po tylu latach zarządzania teatrem kusi "odcinanie kuponów", wygodne osadzenie na laurach, których przecież ani Teatrowi, ani jemu nie brakowało, jednak ze wszystkich naszych rozmów o teatrze muzycznym przebijała jego determinacja w staraniach o to, aby każdym kolejnym sezonem umacniać pozycję Muzycznego jako jednej z najważniejszych scen musicalowych

Wojciech Kościelniak, reżyser, w Teatrze Muzycznym w Gdyni zrealizował m.in.: "Lalkę" "Sen nocy Letniej", "Hair"

- Dla mnie to ogromna strata. Maciek był najważniejszą osobą w mojej karierze. Zaufał mi jako nieznanemu reżyserowi. Bez niego najprawdopodobniej nie miałbym możliwości tak szybkiego wejścia na profesjonalną scenę. Traktuję go jak brata, kogoś bardzo bliskiego artystycznie. Podał mi rękę w ciężkim okresie, po odejściu z Teatru Capitol. Mogłem wówczas robić spektakl "Francesco". Dziękuję mu za to bardzo.

Maciek był świetnym, wręcz wybitnym dyrektorem. Znakomicie rozumiał tatr muzyczny wiedział, w którym kierunku podąża. A mimo to był otwarty na eksperyment - realizował nie tylko najważniejsze tytuły światowego musicalu, ale też trudne stylistycznie spektakle, jak "12 ławek" Jarka Stańka, czy niejeden mojego autorstwa.

No i zespół Muzycznego - on kochał swoich artystów. Kibicował im. Czuł się za nich odpowiedzialny. Dzięki temu praca w Gdyni zawsze przynosiła znakomite rezultaty. Atmosfera, szybkość pracy... Sądzę, że to nie mogłoby się udać bez Korwina. Miał silną rękę, ale naprawdę ich kochał.

Na zdjęciu: Dyrektor Maciej Korwin po podpisaniu umowy z generalnym wykonawcą robót budowlanych - firmą Mostostal Warszawa SA., październik 2010 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji