Artykuły

Aktorski słuch tłumacza

- Utopijne marzenia o szczęściu i sukcesie biorą się z modelu lansowanego przez media, ale i nasze rodziny, środowisko, w którym coraz trudniej przyznać się do porażki - Jacek Poniedziałek w rozmowie z Jackiem Cieślakiem w Teatrze.

JACEK CIEŚLAK Im bardziej bohaterowie "Szklanej menażerii", "Tramwaju zwanego pożądaniem", "Słodkiego ptaka młodości", "Kotki na gorącym blaszanym dachu" i "Nocy iguany" pragnęli szczęścia i sukcesu, tym większa spotkała ich klęska. Zamiast amerykańskiego - koszmarne niespełnienie. Czy przełożyłeś pięć dramatów Tennessee Williamsa również dlatego, by pokazać, że Ameryka, ideał wielu Polaków, skrywa za hollywoodzkim uśmiechem katastrofę? JACEK PONIEDZIAŁEK Przełożyłem Williamsa, bo zaproponowało mi to wydawnictwo Znak, a pomijając prestiż oficyny, była to dla mnie zaskakująca i niezwykle atrakcyjna oferta. Zrobiłem to z ciekawością i wielką pasją, bo w jego dramatach za fasadą obyczajowych zdarzeń kryje się tajemnica stosunków międzyludzkich, przede wszystkim rodzinnych. Idąc śladami Freuda czy jego następców, Williams odsłania otchłań ludzkiej duszy, psychiczną otchłań rodziny. Pokazuje niemal modelowo, że w rodzinie, w przeżyciach z dzieciństwa tkwi zalążek niemal każdej osobistej traumy i wewnętrznych powikłań człowieka.

CIEŚLAK Rodzina jako jądro ciemności?

PONIEDZIAŁEK Tak. Poruszył mnie autobiograficzny rys tych utworów. Podczas lektury można odczuć ciężar, który Tennessee niósł przez całe życie.

CIEŚLAK Powiedzmy o tym.

PONIEDZIAŁEK Jego matka była histeryczna, nadopiekuńcza, fobiczna. Zapracowana, troskliwa, skłonna do największych poświęceń i ofiar, byle tylko dzieciom było jak najlepiej, ale nie dająca im oparcia i poczucia pewności, zarażająca je strachem. Nie dająca odrobiny luzu i wolności dla swobodnego rozwoju. Ojciec był alkoholikiem, mężczyzną toksycznym, dominującym. Główny ślad, jaki pozostawił w psychice Williamsa, to nieobecność. I niezadowolenie, rozczarowanie synem, który wydawał mu się mało męski. Williams już jako dziecko wykazywał zainteresowanie literaturą, pisał wiersze, co dla jego ojca, konserwatywnego południowca, było złowieszczą zapowiedzią tego, co najgorsze - homoseksualizmu. Trzeba zresztą przyznać, że się nie pomylił. Nie zmienia to faktu, że i wcześniej był wobec syna bezwzględny: nazywał go "sissy", czyli maminsynkiem, ale de facto ciotą. Szklana menażeria jest bardzo wiernym portretem rodziny pisarza. Ojciec jest obecny jedynie na fotografii wiszącej nad kominkiem, Amanda ma wiele neurotycznych cech matki. Tom jest poetą pracującym w firmie obuwniczej (w moim tłumaczeniu - w hurtowni butów), co się też zgadza, bo do takiej pracy rzeczywiście zmusił go ojciec. Biedna, kaleka i depresyjna Laura to wypisz, wymaluj siostra autora, która wprawdzie nie kulała, ale miała poważne problemy emocjonalne. Skończyły się chorobą psychiczną. Potem dokonano u niej lobotomii. Całkowicie zdewastowała jej osobowość. Czytając Szklaną menażerię, można pomyśleć, że Williams dokonuje w niej ekspiacji, chce się oczyścić z winy, ofiarować coś swojej siostrze. Kiedy był bardzo młody, rzucił w jej stronę uwagę typu: "rzygać mi się chce na widok twojej obrzydliwej mordy". To właśnie po tym zdarzeniu wylądowała po raz pierwszy w szpitalu psychiatrycznym. Jej stan się pogarszał z roku na roku. Tennessee całe życie czuł się winny.

CIEŚLAK Powiedziałeś, że odnalazłeś w rodzinnych dramatach Williamsa również własne doświadczenia.

PONIEDZIAŁEK Rzeczywiście, myślenie o rodzinnych komplikacjach jako przyczynach życiowego dramatu jest mi bliskie. Mają silny wpływ na kształtowanie się naszej wrażliwości. Stanowią też mocny impuls do tworzenia sztuki. Jak mówi Księżniczka w Słodkim ptaku młodości - można z tego uczynić posąg. Zbudować coś na tak dramatycznym podglebiu. Jestem aktorem i moja rodzinna przeszłość odzywa się w moim aktorstwie.

CIEŚLAK Bohaterowie Williamsa uciekają od nieszczęść w marzenia o sławie, karierze i miłości. To się łączy z naszymi obecnymi doświadczeniami doby kapitalistycznej, z tym, jak chcemy pokazać się innym.

PONIEDZIAŁEK Utopijne marzenia o szczęściu i sukcesie biorą się z modelu lansowanego przez media, ale i nasze rodziny, środowisko, w którym coraz trudniej przyznać się do porażki. Dochodzi do sytuacji paradoksalnych - nawet ludzie, którzy powszechnie są uważani za spełnionych, tak o sobie nie myślą. Przypomina mi się zdanie Bergmana, który powiedział, że każdy artysta boi się, że po następnej premierze zostanie zdemaskowany jako hochsztapler. A mówimy przecież o osobach, które mają rzesze odbiorców i żyją ze swojej twórczości. Myślę, że społeczeństwo amerykańskie opisywane przez Williamsa i obecne polskie są bardzo do siebie podobne. Cierpimy, gdy praca zabiera nam cały czas, ale nie możemy mieć wolnego czasu, bo to znaczy, że coś nam się nie układa, że jesteśmy w dołku, że nikt nas nie angażuje, nie wierzy w nas. Że nie jesteśmy na topie. A to przecież katastrofa. Więc wolimy kłamać.

CIEŚLAK Williams pisał również o stłumieniach i wyparciach. Skrywanie homoseksualizmu jako przyczyna miłosnej i życiowej katastrofy pojawia się dwukrotnie - w "Tramwaju zwanym pożądaniem" i w "Kotce na gorącym blaszanym dachu".

PONIEDZIAŁEK Blanche jako młoda dziewczyna wyszła za młodego poetę, w którym zakochała się na zabój. Niestety, jej wielki sen szybko się skończył, kiedy młodzieniec okazał się gejem. Nakryła go z przyjacielem, zrobiła z tego aferę, ten się z rozpaczy zastrzelił, a ona od tego czasu nie może się podnieść, ląduje na dnie. W "Kotce" przyczyną alkoholizmu Bricka i jego nieporozumień z Margaret jest jego miłość do przyjaciela - zakończona tragicznie śmiercią tego ostatniego. Dramat wyparcia i zakłamania rozsadza rodzinę. Homoseksualne wątki były w słynnych hollywoodzkich ekranizacjach nieobecne, a w starych tłumaczeniach trochę zawoalowane. Tymczasem są niezwykle istotne, i to nie dlatego, że Williams sam był homoseksualistą, ale ponieważ homoseksualizm jest w nich wehikułem, źródłem licznych problemów, przyczyną dramatów. Pomijanie tego aspektu odbiera tym tekstom pazur. W ekranizacji Kotki chodziło tylko o to, że Brick alkoholik nie chce spółkować ze swoją żoną, bo ta przespała się ze Skipperem. Trochę to banalne! Dlatego na pierwszym planie jest problem zachowania dzieci wobec chorego ojca. Jak hieny krążą wokół umierającego, by uszczknąć coś ze spadku. Podsumowując: bez wątku homoseksualnego, bez związanego z nim tabu, dramat milionerów jest niepełny. Przecież to rodzina z niezwykle konserwatywnego amerykańskiego Południa. Wyobraźmy sobie bardzo bogatą współczesną polską rodzinę - taką jak Niemczyccy albo Krauzowie. Jaki byłby szum, gdyby wyszło na jaw, że jedno z dzieci jest homoseksualne, a w tle jest jeszcze tajemnicza śmierć chłopaka zakochanego w synu milionera. Nawet jeśli pominiemy kwestię publicznego osądu, trzeba wczuć się w to, co czuje ojciec, zwłaszcza taki, który miał wobec ukochanego syna dynastyczne, biznesowe ambicje. A jest milionerem w pierwszym pokoleniu.

CIEŚLAK W "Nocy iguany" głównym bohaterem jest pastor, który ma problemy ze swoją seksualnością.

PONIEDZIAŁEK Nie chodzi o samą rozwiązłość, tylko o skłonność do nieletnich. Dziewczyna, z którą romansuje, ma szesnaście lat. Gdybyśmy chcieli to przełożyć na dzisiejsze realia, chodziłoby o trzynastolatkę. Shannon uwodzi nastolatki regularnie. Wykorzystuje przy tym swój status, bo to są jego owieczki, on jest ich pasterzem. Williams pisze o jednym z największych problemów religijności. To otwarta rana, zwłaszcza jeśli chodzi o seksualność katolickich księży. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, mamy niezwykle współczesny utwór teatralny. Wspomnijmy też księdza Tookera w "Kotce". To postać wręcz obrzydliwa. Hiena. Przychodzi do domu chorego na raka, umierającego człowieka, by przypomnieć o datku na nową kaplicę. Oczekuje zapisu na Kościół. Mamy syndrom polskiego prowincjonalnego proboszcza.

CIEŚLAK Mówimy o współczesności i nie sposób nie wspomnieć, że pozwoliłeś sobie na językowe innowacje. Stanley z "Tramwaju" pije browara, mowa jest o komunikacji społecznej.

PONIEDZIAŁEK Moje uwspółcześnienia nie są duże. Szukałem ekwiwalentów dawnych pojęć czy kolokwializmów. Generalnie jestem Williamsowi wierny. Poddałem tylko jego język liftingowi.

CIEŚLAK A nie tuningowi?

PONIEDZIAŁEK Może trochę. Uważam bowiem, że to budzi odbiorcę z hipnozy, odświeża w jego wyobraźni starsze utwory. Pozwoliłem sobie na takie budowanie mostów językowych również dlatego, że widzę wiele podobieństw między amerykańskim społeczeństwem w czasach Williamsa i polskim społeczeństwem obecnie. W myśleniu o tym, co można, a czego nie. Co jest moralne, a co niemoralne, co stanowi tabu, a co nim już nie jest.

CIEŚLAK Masz już na koncie dwadzieścia pięć tłumaczeń, które było pierwsze?

PONIEDZIAŁEK "Oczyszczeni", których przełożyłem razem z Krzyśkiem Warlikowskim. Korzystałem z angielskiego oryginału, a on z francuskiego tłumaczenia. Potem Krzysztof poprosił mnie o przełożenie Językami mówić będą Bovella, które reżyserował wprawdzie w Holandii, ale potrzebował do pracy polskiej wersji. Przekładem zainteresował się "Dialog", który go w końcu wydrukował, i kilka teatrów w Polsce. Z dużą nieśmiałością podchodziłem do tłumaczenia i dziwiłem się, że ktoś chce je drukować, a potem wystawiać. Jednak po kilku mniejszych tekstach przyszedł czas na "Kruma" i "Pakujemy manatki" Levina, które "Dialog" opublikował wraz z nagraniem audio w mojej interpretacji. Prapremiera odbyła się w Toruniu. Później ukazała się antologia dziesięciu utworów Levina i moje dwa tłumaczenia też się w niej znalazły.

CIEŚLAK Krum jest ważniejszy.

PONIEDZIAŁEK Pierwszy, o którym myślałem: tłumaczyć pięknie czy wiernie?, a po pracy czułem, że przekład mi się udał, jest zgrabny, dobrze leży aktorom w ustach. A wcale nie jest niewierny, choć postawiłem oczywiście na współczesność i melodię słowa. Myślę, że zachowałem w nim wisielczy humor Levina. Potwierdzają to reakcje publiczności. Ich salwy śmiechu. Jednak tym, czemu oddałem się całkowicie przed Williamsem, a trwało to dziewięć miesięcy, więc miałem prawo żartować, że to była ciąża, były "Anioły w Ameryce". Nie wiem, jak to powiedzieć, by nie zabrzmiało nieskromnie, ale myślę, że przed Williamsem to moje najbardziej udane translatorsko dziecko.

CIEŚLAK Bo są w tym tłumaczeniu lędźwie i metafizyka?

PONIEDZIAŁEK Czyli wszystko to, co jeszcze wtedy młodemu i ambitnemu aktorowi może chodzić po głowie. Ale muszę też wspomnieć bliskość tematu, czyli opresję, w jakiej żyli homoseksualiści - ten rodzaj ostracyzmu, który pamiętam jeszcze z Krakowa, z okresu dojrzewania. "Anioły" powstały bowiem jako reakcja Kushnera na cynizm polityki Ronalda Reagana wobec chorych na AIDS. Republikanie twierdzili, że choroba jest karą za grzech sodomii!

CIEŚLAK Co z dzisiejszej perspektywy możesz powiedzieć o tłumaczeniach innych?

PONIEDZIAŁEK To są dwie różne rzeczywistości. Nie tłumaczę prozy, tylko literaturę teatralną. Przełożenia powieści na pewno bym się nie podjął. Wykorzystuję bliskie mi narzędzia, czyli m.in. słuch aktorski, a także umiejętność dopasowania słów do konkretnych sytuacji na scenie, nawet do aktorów, których znam. Profesjonalni tłumacze, jeśli już przekładają dla teatru - robią to szybko, tłumaczenie jest bowiem ich zajęciem zarobkowym. Koncentrują się głównie na treściach. Nie na słowie. Ja żyję z teatru, a nie z tłumaczeń, w związku z tym nie mam finansowych dylematów. Mogę poświęcić przekładom więcej czasu. Dopieścić je. Działam też bez presji publikacji i zawsze mogę coś poprawić na scenie. W przypadku Williamsa było inaczej. Po raz pierwszy miałem do czynienia z zamówieniem na potrzeby książki. Papier zobowiązuje. Również dlatego starałem się być Williamsowi dość wierny.

CIEŚLAK Kiedy rozmawialiśmy poprzednio, krytykowałeś ostro Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego za ich atak na Nowy Teatr. Tymczasem na warszawskiej premierze "W imię Jakuba S." pierwszy poderwałeś się do braw na stojąco. Czy to są typowe, choć pełne sprzeczności, zachowania byłego młodego gniewnego, gdy znalazł się w mainstreamie, by nie powiedzieć w establishmencie?

PONIEDZIAŁEK Nie widzę tu żadnej sprzeczności. Krytykowałem postawę, gdy ktoś robi karierę, atakując na scenie innych artystów. Mówiłem, że nie podoba mi się taki sposób polemizowania, jednocześnie podkreślając, że teatr bardzo cenię. Już wcześniej zachwycił mnie spektakl "Niech żyje wojna!!!". Nigdy też nie odbierałem Strzępce i Demirskiemu talentu. Nie mówiłem na przykład tego, co mówiono o nas, czyli że są amatorami, że kopiują Niemców, kradną cudze pomysły, opowiadają głupoty i są niemoralni. Uważam, że są zdolni. Świetnie czują nastroje społeczne. Stworzyli oryginalny język, który czerpie z tradycji i stylistyki kabaretowej, a może brechtowskiej. :W imię Jakuba S." totalnie mnie wkręciło, opadła mi szczęka.

CIEŚLAK A czy pojawi się jakiś młody reżyser, który wyłamie się z towarzystwa wzajemnej adoracji i wywróci do góry nogami polski teatr, jak Wy to zrobiliście?

PONIEDZIAŁEK Nie jestem prorokiem.

CIEŚLAK Ale nie widać buntu, co, moim zdaniem, bierze się z braku wiary, że cokolwiek można zmienić.

PONIEDZIAŁEK Widzę to inaczej. Mamy ponad czterdzieści lat i wydaje nam się, że już wszystko było. A oni są po prostu inni, bo Internet zrewolucjonizował cały świat, inaczej poukładał im w głowach. Często wykształceni i inteligentni nie słyszeli na przykład o filmie "Kabaret". Nam się to nie mieści w głowach. Ale czy to znaczy, że są niemądrzy i nie mają o niczym pojęcia? Nie. Żyją innymi sprawami. Nie możemy więc ich oceniać za brak buntu, bo może ich bunt jest inny. Na przykład piszą hermetyczne, ale bardzo ciekawe sztuki. Myślę tu o Szczepanie Orłowskim, w którego "Orlandzie" na podstawie Virginii Woolf gram obecnie w Lublinie. To jest całkowicie osobny człowiek, którego "bunt" ma wymiar metafizyczny. W świecie pragmatyków, rekinów i teatralnej publicystyki pisze okrutne, kosmiczne baśnie, nie mające nic wspólnego z bieżącą rzeczywistością społeczną. My, stare wygi, nie widzimy tego, co delikatne, subtelne i poetyckie. Chcemy, żeby nas ktoś walił łomem po głowie. Wtedy zauważamy "nowe zjawisko" i wynosimy je na piedestał.

CIEŚLAK Będziecie więc wypełniać misję - przekazywać wiedzę młodym?

PONIEDZIAŁEK Och, bez wątpienia! To jest bardzo przyjemne. Ale o wiele ciekawsze jest to, co oni mają do powiedzenia.

CIEŚLAK O czym będzie nowy spektakl Warlikowskiego?

PONIEDZIAŁEK "Kabaret" ma być chyba o zbiorowym marzeniu o wolności i miejscu, gdzie można ją realizować w oderwaniu od rzeczywistości - politycznej, obyczajowej czy religijnej, którą nam się narzuca.

CIEŚLAK Jeszcze nam się narzuca?

PONIEDZIAŁEK A nie? Władza wsłuchana jest w tylko jeden głos. I jest to głos Kościoła. Stąd się biorą tabu. Media bywają bardzo konserwatywne i wciąż stosują cenzurę. Często zdarza się, że gdy udzielam wywiadu, pomijają wątki niezgodne z ich linią. To powrót cenzury.

CIEŚLAK O co konkretnie chodzi?

PONIEDZIAŁEK Dominujący jest model neoliberalny. Nie dopuszcza się trzeciej drogi, którą idzie, na przykład, Brazylia. Tymczasem Brazylia udanie łączy kapitalizm z wrażliwością społeczną i staje się światową potęgą. Dlaczego jej nie naśladować? Takich głosów neoliberalne media nie lubią przekazywać odbiorcom!

CIEŚLAK A co Twojego przed nami?

PONIEDZIAŁEK Jeśli chodzi o przekłady, w warszawskim Teatrze Studio odbyła się premiera "Anny Kareniny" w angielskiej teatralnej adaptacji Tołstoja, a Agnieszka Glińska poprosiła mnie o przekład, również angielskiej, adaptacji "Spalonych słońcem" Michałkowa, co zrobiłem z wielką przyjemnością. Premiera w grudniu.

CIEŚLAK Kiedy zadebiutujesz jako dramatopisarz?

PONIEDZIAŁEK Nigdy nie mów nigdy, ale chyba jednak nie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji