Artykuły

Pośladki nie tylko dla pań

"Kogut w rosole" w reż. Marka Gierszała w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Anna Łukaszuk w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

"Kogut w rosole", najnowsza sztuka Teatru Polskiego, to lekka, goła, wesoła, dobrze zrobiona i świetnie zagrana historia. To rzecz o przyjaźni, kompleksach, szukaniu miejsca w trudnej rzeczywistości, ale też o pośladkach i popkulturze.

Sztuka autorstwa Samuela Jokica wystawiana była przez teatry na całym świecie. Na jej podstawie powstał też kinowy hit "Goło i wesoło". Teatr Polski do reżyserii zaprosił Marka Gier-szała, który na co dzień robi spektakle w Niemczech.

Na scenie mamy czwórkę przyjaciół. Wszyscy są bezrobotni, mają problemy osobiste wynikające głównie z braku pieniędzy. Dave (urzekający dynamiką gry Dariusz Majchrzak) walczy z byłą żoną o prawo do opieki nad 11-letnim synem. Sąd odbiera mu prawa rodzicielskie, bo zalega z alimentami. Do tego ściga go czeczeńska mafia. Obsesyjnie przeczesujący grzywkę abnegat Larry (w tej roli świetny Sławomir Kołakowski) nie chce się przyznać, że jego życie się sypie. Gordon (grany przez doskonałego w swojej nieporadności Adama Dzieciniaka) siedzi pod pantoflem u żony. Ze strachu przed jej reakcją nie przyznał się, że pół roku wcześniej stracił pracę.

Tę nieudaczną czwórkę przyjaciół uzupełnia wiecznie pijany niedoszły samobójca Spencer (w tej roli Zbigniew Filary). Przez pierwszy akt Spencer jedynie obserwuje otoczenie, co jakiś czas pijackim bełkotem wykrzykując nieparlamentarne słowa (jednak, w całej swojej ascezie, to jedna z najlepszych kreacji w tej sztuce).

Podstarzali, pomarszczeni, pełni kompleksów panowie postanawiają założyć grupę striptizerów "Dzikie bu-haje". Podczas castingu dołącza do nich Czeczen Mustafa (Filip Cembala, który pokazuje, że nie tylko świetnie tańczy, ale jest też znakomitym aktorem) oraz Colin - pięknie przerysowany gej w różowym szaliku (kreacja Mateusza Kostrzyckiego doprowadza widownię do łez ze śmiechu).

Próby i przygotowania do show obnażaj ą kompleksy i niedoskonałości bohaterów ale też umacniają przyjaźń i generują masę komicznych sytuacji. W scenie końcowej aktorzy wspinają się na wyżyny: jesteśmy świadkami profesjonalnego pokazu chippendalesów. Na uznanie zasługują nie tylko aktorzy, którzy udowadniają, że mają ogromny dystans do siebie, ale także choreografia (jej autorem jest Grzegorz Suski) i scenografia (zrobiła ją pracująca na co dzień w Berlinie Hanna Sibilski). Reżysera chwalić nie trzeba, bo Marek Gierszał jest marką samą w sobie.

Choć sztuka trwa trzy godziny a niektóre sceny są przydługie, to całość wypada pozytywnie. Jeżeli ktoś oczekuje od teatru przyzwoitej (albo trochę nieprzyzwoitej) rozrywki, śmiechu i aktorskiego kunsztu, to "Koguta w rosole" zobaczyć powinien.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji