Wielka sława to żart, ale pozostaje w pamięci
"Baron cygański" w reż. Henryka Konwińskiego w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Alan Misiewicz w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Na afisz Opery Śląskiej wszedł "Baron cygański" Johanna Straussa. Można się spodziewać, że ta rozśpiewana i roztańczona operetka będzie gromadziła na widowni komplety publiczności, mimo że premiera z 15 grudnia nie była doskonała.
Jest to dopiero druga w historii Opery Śląskiej premiera tej operetki. Pierwsza odbyła się w 1979 roku i okazała się wielkim sukcesem. Nową wersję wyreżyserował Henryk Konwiński, a orkiestrę, chór i balet prowadzi Krzysztof Dziewięcki. Przygotowana z wielkim rozmachem realizacja Konwińskiego ma jednak kilka niedoskonałości. Skąd pomysł, aby choreografię wzbogacić o salta w przód, w tył a nawet o break dance? Tyle ma to wspólnego z węgierskim czardaszem, ile świniarz Kalman Żupan z bystrością umysłu i kindersztubą.
Jednakże o ile to efekciarskie rozwiązanie podoba się publiczności, co wyraża huraganowymi brawami, o tyle mają prawo nie podobać się niektóre partie wokalne. Były po prostu wykonywane za cicho. Dotyczy to choćby Grażyny Bollin, która wcieliła się w rolę Cyganki Czipry. Można odnieść wrażenie, że mezzosopranistka bardziej wtórowała orkiestrze, niż orkiestra towarzyszyła jej. Głos Bollin był zmęczony, pozbawiony energii. Tak samo było w przypadku Feliksa Widery, który kreował hrabiego Carnero. Nie było w jego postaci ani krztyny życia. Widera na scenie wyglądał i brzmiał jak ktoś, kto po prostu jest, a nie jak ktoś, kto gra i śpiewa.
Trzeba jednak dodać, że w rozśpiewanej i roztańczonej realizacji Henryka Konwińskiego artyści stworzyli zindywidualizowane, dobrze nakreślone postaci. Żupan, w rolę którego wcielił się Adam Woźniak, jest zabawny, kabaretowy, trochę zidiociały - i naprawdę da się go lubić. Homonay w wykonaniu Stanisława Kuflyuka to książę elegancki, wręcz dostojny. Arsena - Ewelina Szybilska - pięknie śpiewa, wspaniale, delikatnie porusza się po scenie. Delikatną i kobiecą Cygankę Saffi stworzyła sopranistka Karina Skrzeszewska. Na tle pastelowej, słodkiej scenografii w drugim akcie (realistyczną scenografię przygotował Ireneusz Domagała) prezentuje się bardzo korzystnie.
Nieźle zaprezentował się też Tomasz Urbaniak jako Sandor Barinkay. Urbaniak śpiewa ładnym tenorem, a jego gra charakteryzuje się wyczuciem przestrzeni i odpowiednim partnerowaniem podczas wykonywania arii. Jedną z najbardziej znanych arii jest rozpoczynająca i kończąca operetkę "Wielka sława to żart". Słucha jej się znakomicie. Po zakończeniu Straussowskiej opowieści o miłości, do której "wszyscy na świecie [mają] równe prawa", pozostaje jeszcze długo w pamięci.
Najbliższy spektakl w sobotę 22 grudnia o godz. 18.