Artykuły

Teatr jest miejscem magicznych spotkań

- Zadaniem teatru jest zamienienie konsumentów w publiczność za sprawą wytworzonej atmosfery, tego, jak widz jest przyjmowany, jakie otaczają go kolory, dźwięki, zapachy. To wszystko tworzy aurę, która sprawia, że człowiek chce przynależeć do tego świata, albo stwierdza, że po prostu nie czuje się w nim dobrze - mówi REMIGIUSZ CABAN, dyrektor Teatru Im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

Tylko u nas zawodowo i prywatnie Remigiusz Caban, dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

Remigiusz Caban, wielki miłośnik teatru, postać znana i szanowana. Człowiek sympatyczny, ciepły, którego przyjazny ton i sposób prowadzenia rozmowy sprawiają, że staje się ona przyjemnością.

Wszystko zaczęło się w Łodzi, w mieście, w którym urodził się Remigiusz Caban. - Pamiętam, jak będąc jeszcze licealistą, miałem wtedy może 18 lat, siedziałem wraz z 700 osobami na widowni oglądając "Operetkę" w reżyserii Dejmka. Spektakl oczarował mnie tak bardzo, że zapałałem wówczas wielką miłością do teatru. Miłością, która trwa do dziś - wspomina dyrektor.

Nadszedł w końcu czas matury, moment, kiedy trzeba było podjąć decyzję, kim chce się być w życiu. - Interesowało mnie prawo i medycyna. Niemniej jednak wybrałem studia filologiczne o specjalności te-atrologicznej. Szczęśliwy traf sprawił, że właśnie w tym czasie na Uniwersytetecie Łódzkim otwarty został ten kierunek. Uznałem to za pewnego rodzaju znak i postanowiłem rozpocząć na nim studia.

Były one pierwszym etapem długiej drogi młodego Remigiusza Cabana, który postanowił kontynuować naukę na wydziale reżyserii dramatu w Szkole Teatralnej w Warszawie. To właśnie tam, jak mówi, rozpoczęła się jego "zawodowa obróbka". - Wspominam ten czas bardzo miło za sprawą dwóch wyjątkowych dla mnie osób: profesora Stefana Traugutta i profesorem Zygmunta Hubnera, mojego późniejszego mistrza i mentora (którego portret wisi na ścianie gabinetu dyrektora Cabana). To właśnie za sprawą pana profesora na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie miał miejsce mój nieformalny debiut. Spektakl nie mógł na stałe zagościć w repertuarze, gdyż był... za krótki. Jak mawiał mój profesor: "Wie pan, trudno publiczność zapraszać na godzinne przedstawienie do teatru". Uważał, czemu ja zresztą jestem wiemy do dziś, że wizyta w teatrze nie może polegać tylko na tym, że człowiek wchodzi, konsumuje i wychodzi. Muszą być jeszcze dodatkowe składowe elementy teatru: kontakt z żwywym aktorem, zapach sceny, przerwa, celebrowanie chwili. Po zakończeniu studiów w Warszawie młody reżyser ma do wyboru dwie drogi: może albo zostać w stolicy i czekać na okazję wy reżyserowania spektaklu, albo ruszyć w Polskę i realizować co się da, rozwijając swoje umiejętności, by w końcu kiedyś powrócić na warszawską scenę. Remigiusz Caban wybrał Łódź, gdzie zadebiutował studyjną wersją "Pułapki" Tadeusza Różewicza. Reżyserował wówczas na wielu innych scenach polskich teatrów m. in. w: Bydgoszczy, Toruniu, Bytomiu i Tarnowie.

Przygoda z rzeszowską "siemaszką"

Los związał go również z Rzeszowem, do . którego trafił za sprawą profesor wydziału teatrologii Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej, która zarekomendowała mu Teatr im. Wandy Siemaszkowej. Zawiązała się współpraca, która zaowocowała sztuką "Policja" Mrożka, kilka lat później "Ożenkiem" Gogola, granym do dzisiaj.

w Rzeszowie odbyła się także prapremiera mojego debiutu dramatopisarskiego "Murzyn może odejść". Sztuka została bardzo dobrze przyjęta przez rzeszowskich widzów, co mnie ogromnie cieszy do dziś.

Pracując w rzeszowskim teatrze przez 3 lata, Remigiusz Caban poznał cały zespół, związał się z tym miejscem, pokochał je. Przyszedł czas, że otrzymał możliwość ubiegania się o fotel dyrektora teatru. Nie sposób było z niej nie skorzystać. Spróbował. Jego kandydatura spodobała się. - Muszę przyznać, że funkcja, którą piastuję jest dla mnie ogromnym wyzwaniem - jak również bardzo ważnym i pouczającym doświadczeniem w moim życiu.

Jako dyrektor, stawia przed sobą bardzo ważny cel: - Zadaniem teatru jest zamienienie konsumentów w publiczność za sprawą wytworzonej atmosfery, tego, jak widz jest przyjmowany, jakie otaczają go kolory, dźwięki, zapachy. To wszystko tworzy aurę, która sprawia, że człowiek chce przynależeć do tego świata, albo stwierdza, że po prostu nie czuje się w nim dobrze.

Jeżeli jednak wejdzie się w ten magiczny świat, z pewnością zapragnie się pozostać w nim jak najdłużej. Bo teatr to miejsce niezwykłe, wyjątkowe, pełne emocji i magicznych doznań, które wciąż z ogromną siłą przyciąga ludzi i zachwyca. Pomimo rozwoju techniki w kinach to właśnie teatr dostarcza i pozostawia dużo więcej głębszych przeżyć i odczuć. Fabuła w kinie często jest przewidywalna a tymczasem fabuła sztuki w teatrze jest dużo trudniejsza do przewidzenia, a każde przedstawienie jest inne i stanowi wyjątkową i niepowtarzalną przygodę. Z objęciem posady dyrektora wiąże się również pewna anegdota. - Było to całkiem niedawno. Wychodząc z teatru spotkałem małżonków. Pani, rozpoznawszy mnie, mówi:, Ach, to pan jest dyrektorem, tak się cieszę, od kiedy pan tu nastał, wydarzyło się tak wiele rzeczy. Gratuluję". Przyznam, że bardzo się tym nasłodziłem. Nazajutrz w drodze do teatru, na ulicy spotykam pewną panią, która pyta:. ,.Przepraszam, pan jest tym nowym dyrektorem teatru?" Oczekując podobnej sytuacji jak z wczoraj, skwapliwie odpowiedziałem, że tak i nagle słyszę w odpowiedzi: "I co pan najlepszego w tym teatrze narobił? Tak było dobrze...". W ciągu 24 godzin doświadczyłem zupełnie skrajnych opinii na temat mojej działalności, co nie powiem, dało mi do myślenia.

Dyrektor prywatnie

Remigiusz Caban zamieszkał w Rzeszowie. W rodzinnej Łodzi pozostała najukochańsza żona Dorota, troje dorosłych samodzielnych już dzieci: Urszula, Agnieszka i Jan, które mają własne rodziny oraz trzech wspaniałych wnuków: Wojtek, Julian i Leszek. , - Żona, niestety, nie mogła przeprowadzić się wraz ze mną, gdyż cały czas ciężko pracuje - jest nauczycielem w szkole, poza tym aktywnie wspiera młode rodziny. Nie mogłem zrujnować tego układu i zdecydowaliśmy się na quazi-emigracyjny wariant. Rozstanie z najbliższymi jest bardzo trudne. Człowiek tęskni, dlatego tak często jak to tylko jest możliwe wracam do nich, a do pokonania mam sporo kilometrów... Żartuję sobie teraz, że mój etatowy reżyser, który jest mieszkańcem Londynu, może dotrzeć do pracy w 3,5 godziny, a mnie to zajmuje aż osiem i pół - kończy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji