Artykuły

Cafe Sax Agnieszki Osieckiej

- Myślę, że będzie to takie przedstawienie jak nastrój widza, który wchodzi na spektakl. Znamy jednak te piosenki wszyscy, myślę więc, że dość szybko uda się nam wkręcić publiczność w ten nastrój. Dla jednych będzie sentymentalne, dla innych wesołe. Wszystko zależy od pokolenia,od doświadczenia życiowego widzów - mówi Maciej Korwin, reżyser "Cafe Sax" w Teatrze Powszechnym w Radomiu.

W sylwestra w Powszechnym premiera spektaklu "Cafe Sax". W tej niewielkiej kawiarni na warszawskiej Saskiej Kępie uwielbiała przebywać Agnieszka Osiecka, tam też tworzyła. Artystka bylajedną z nielicznych, którym sztuka docierania do ludzi naprawdę się udała. Jej piosenki od kilku dekad stanowią nieodłączny element polskiego krajobrazu. O najnowszym muzycznym spektaklu z jej kompozycjami rozmawiamy z reżyserem Maciejem Korwinem.

Karolina Stasiak: Tytułowe Cafe Sax to kawiarnia na Saskiej Kępie, w której Agnieszka Osiecka lubiła spędzać czas. Był pan tam kiedykolwiek?

Maciej Korwin, reżyser: Nie, nigdy tam niebytem.

A lubi pan takie klimatyczne kawiarenki?

- Nie jestem typem, który lubi przesiadywać w kawiarniach. Może wcześniej mi się to zdarzało i do nich chodziłem, teraz mniej. Mam tyle zajęć w teatrze, że w chwilach wolnych raczej wybieram samotność niż chodzenie po lokalach.

Agnieszka Osiecka w kawiarni Sax chętnie też tworzyła. Gdzie najlepiej pracuje się Maciejowi Korwinowi?

- Ja o pracy myślę codziennie i zawsze. Nie mogę powiedzieć, że pracuję np. od 10 do 18. Jeśli robię przedstawienie, to jestem nim zaabsorbowany przez cały dzień. Nie bardzo sobie wyobrażam, aby tak jak Agnieszka Osiecka usiąść w kawiarni i robić jakieś notatki. Co najwyżej zdarza mi się wysyłać e-maile.

Jaką formę ma mieć sylwestrowe przedstawienie? Czy będzie oparte wyłącznie na muzyce?

- Postaraliśmy się o to, aby były w nim żywe postacie. Osoby, które piosenkami opisują coś swojego, i każda jest troszkę inna. Mamy więc poetkę, kobietę zawiedzioną, kobietę wyemancypowaną, pana Czesia, pana Lesia i Małgośkę, bo bez niej przedstawienie nie mogłoby powstać. Jest też kobieta porzucona. Jest więc wszystko to, co u Osieckiej było. Staramy się, aby te postacie były bardzo krwiste. Jest to jednak przede wszystkim spektakl z piosenkami, a mniej literacki. Nie będzie w nim specjalnie głębokich dialogów. Staram się, aby wszystko zaczęło się porankiem wiosennym, a skończyło wieczorem sylwestrowym i zabawą.

Będzie sentymentalnie czy wesoło?

- Nie chcę odpowiedzieć na to pytanie, to widzowie zdecydują. Dla jednych będzie sentymentalne, dla innych wesołe. Wszystko zależy od pokolenia. Starsi będą sobie bardziej wspominać pewne rzeczy. Poza tym wszystko zależy od doświadczenia życiowego widzów. Dla niektórych pewne rzeczy mogą być dziwne, bo mają po 20 lat, dla innych, którzy mają już po 50, nie będzie dziwne, że życie toczy się tak, a nie inaczej. Myślę, że będzie to takie przedstawienie jak nastrój widza, który wchodzi na spektakl. Znamy jednak te piosenki wszyscy, myślę więc, że dość szybko uda się nam wkręcić publiczność w ten nastrój.

Czy staraliście się dokładnie odtworzyć Cafe Sax na Saskiej Kępie? Jaką scenografię zobaczymy? Bardzo rozbudowaną czy raczej symboliczną?

- Ani rozbudowaną, ani symboliczną. Jest w sam raz na czasy kryzysu i taka, aby publiczności nie denerwować. Trzeba pamiętać, że teatr to jest jednak sztuka udawania i będziemy udawać, że mamy piękne mury, i nasza w tym głowa, aby publiczność w to uwierzyła.

Osiecka napisała około 2 tys. piosenek.

Jakim kluczem dobieraliście je do spektaklu?

- Nie jestem autorem adaptacji. Na pewno są one dobrane w taki sposób, aby nadać życie postaciom. W trakcie pracy też się nam troszkę zmieniło. Pewnie i po premierze wprowadziłbym kilka zmian, ale mogę zadeklarować, że nie będę tego robić.

Jakie piosenki usłyszymy?

- Jakbym powiedział, że nie będzie "Niech żyje bal", to byłoby bardzo źle. Jest "Małgośka", dość przewrotnie wykonana. Widzowie usłyszą także "Trzeba mi wielkiej wody" czy "Szpetni czterdziestoletni".

Czy będą to tradycyjne wykonania, czy może nowoczesne aranżacje?

- Gramy to w innych składach muzycznych niż słuchacze są przyzwyczajeni. Poza jednym lub dwoma mocniejszymi odstępstwami pozostałe interpretacje są wykonywane w taki sposób, aby sprawiać ludziom przyjemność. Nie chcemy, aby odgadywali: a co oni tam śpiewają? A zdarza się to np. przy interpretacjach jazzowych.

Prywatnie lubi pan twórczość Agnieszki Osieckiej?

- Miałem to szczęście, że ją kiedyś poznałem. Nie mogę powiedzieć, że znaliśmy się bardzo dobrze. Namawiałem ją nawet, aby zrobiła spektakl dla naszego teatru. Później wystąpiła u nas z gościnnym koncertem i dlatego mam do niej stosunek sentymentalny. Ale nie ma to żadnego wpływu na sztukę. Poza tym pytanie, czy lubię Agnieszkę Osiecka, to tak jakby mnie zapytać, czy lubię Wojtka Młynarskiego, Czesława Niemena. Nie mogę ich nie lubić, bo to była część mojej młodości.

A ulubiona piosenka?

- Oczywiście mam, ale nie będzie jej w spektaklu. Jest to "Pijmy wino za kolegów". Jak kiedyś będę robić coś wyłącznie dla siebie, to na pewno ten utwór będzie.

Premiera w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego: 31 grudnia o godz. 18 i 21.30. Kolejne spektakle: 1, 4, 5, 6 stycznia o godz. 18

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji