Artykuły

Nawrócony w Jaffie

"Pisarz bez ojczyzny jest niczym" pisał Marek Hłasko w liście otwar­tym, wysłanym do kraju. Zmarł na obczyźnie. Znaleziono przy nim opakowanie po środkach nasennych. Po kilku latach matka sprowadziła prochy syna do Warszawy, rodzin­nego miasta Marka Hłaski. Na jego grobie, na powązkowskim cmenta­rzu, znajdziemy słowa: "Żył krótko. A wszyscy byli odwróceni."

Debiutował błyskotliwie, od razu zwrócił na siebie uwagę środowiska literackiego i krytyki. Po latach pro­gramowego optymizmu jako jeden z pierwszych ośmielał się odsłaniać brutalną i ponurą prawdę o rzeczy­wistości. Bez wątpienia utalentowa­ny, umiał też wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniom czytelników, znudzonych gładkim i różowym ob­razem świata, jaki kreowała literatu­ra socrealizmu. On z kolei miał skłonność do epatowania brzydotą i cynizmem. Po latach sam wyzna: "Przestałem pisać, ponieważ szu­kałem brudu, zwątpienia i cynizmu. To są rzeczy, które wszędzie łatwo znaleźć. Szukałem tego - miast szu­kać rzeczy wiecznych: miłości, mi­łosierdzia i zrozumienia".

Teatr Powszechny wystawił adap­tację jednej z późniejszych powieś­ci Marka Hłaski. Powieść "Nawró­cony w Jaffie", oparta o doświad­czenia lat spędzonych w Izraelu, po­wstała w 1966 roku, na trzy lata przed śmiercią pisarza. Nazwisko Hłaski nadal jest magnesem przy­ciągającym widzów i czytelników.

Przedstawienie ukazuje dwu inte­ligentów, wyrzuconych na margines życia, toczącego się obok nich. Pro­wadzą rozpaczliwą walkę o prze­trwanie, o przeżycie choćby do na­stępnego dnia. Głód - najdosłowniejszy, fizyczny i bezdomność - to ich codzienni towarzysze. Lub ra­czej: nieprzyjaciele, z którymi woju­ją chwytając się wszelkich mora­lnych i niemoralnych środków. Ra­czej tych drugich, bo szybciej prowadzą do celu - do zdobycia pieniędzy umożliwiających zakup jedzenia i miejsca do spania.

Znajdziemy tu nieco kolorytu lo­kalnego, ale w gruncie rzeczy akcja równie dobrze mogłaby rozgrywać się nie w Jaffie, ale w jakimkolwiek innym mieście: Paryżu, Londynie, Nowym Jorku. Wszędzie odnajdzie się tę samą bezwzględność i amoralność w ludzkim postępowaniu. Nie płynie ona ze zła nierozerwalnie złączonego z naturą człowieka, lecz raczej z niedoskonałości naszego świata, który tak jest urządzony, że Marek lub Robert - czy tego chce, czy nie chce - zmuszony jest do za­chowań, jakich nie pochwala, prze­ciw którym buntuje się jego sumie­nie, o ile go całkiem nie zdołał za­głuszyć.

Marek, którego gra Piotr Machali­ca, jest skrajnie znużony, zmęczony, bez przekonania gra rolę, jaką narzuca mu życie i jego towarzysz w niedoli, Robert. Robert - znakomi­cie zagrany przez Janusza Gajosa - jest intelektualistą, a zarazem na wpół błaznem, na wpół filozofem. Podziwiać trzeba w tym spektaklu perfekcję zawodową Joanny Żółko­wskiej, która z epizodycznej rólki (żona Sponsora) zrobiła cacko. Z przyjemnością ogląda się też Fran­ciszka Pieczkę (Izaak), Kazimierza Kaczora (Sponsor) i Gustawa Lu­tkiewicza (Gilderstern).

"Nawrócony w Jaffie" jest próbą szukania innej drogi niż ogłupiające wybielanie rzeczywistości lub przedstawienie jej wyłącznie w bar­wie czarnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji