Artykuły

Wciąż od nowa, wciąż płonnie

Na 396. Salonie Poezji w Krakowie fragmenty "Pastorałki" Leona Schillera. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Kolejny raz to samo. Powolne migotanie fundamentalnych obrazów złożonych w sekwencję nie do ruszenia.

Najpierw Raj - Adam i Ewa w czasie doskonałym, kiedy dobro i zło było jedną błogością bez końca. Później - Szatan i udane kuszenie małych podniebień zakazanym jabłkiem.

Dalej - ziemska mordęga śmiertelnych. Jeszcze dalej - Zwiastowanie, poczęcie bez dotknięcia i szukanie ciepłego miejsca, dobrego na Jego przyjście. Wreszcie - staje się! I żłóbek, pastuszkowie, Królowie Trzej, a później reszta ludzi, zdarzeń i czasu. Amen. I na wieki wieków - nasze powtarzanie migotania sekwencji. Grudzień po grudniu - w poezji, malarstwie, bajkach dziecięcych, rozprawach, filmach, teatrze i nutach, byle gdzie i w świątyniach, prymitywnie i wysublimowanie, przy gorzale, karpiu, lub nad niczym, nawet nad pustką zupełną. Powtarzanie. Przez dwa tysiące lat. Zdawać by się mogło, że po tak monstrualnym czasie nieogarnionych adoracji - migotanie Bożego Narodzenia może być już tylko jąkającym się blaskiem odpustowych świecidełek - bo ileż, na Boga, można na poważnie adorować wciąż to samo? No, ile?

Można. A raczej - tyleż można, co nie da się inaczej. Na ostatnim, przedświątecznym, 396. Salonie Poezji, mrowie aktorów i aktorek pod wodzą Anny Dymnej i Krzysztofa Orzechowskiego czytało na dużej scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego fragmenty "Pastorałki" Leona Schillera. I co? Znów to samo, kolejne dotykanie fundamentalnej sekwencji obrazów - tym razem dotykanie frazami Schillera. Nihil novi sub sole. Tak. Ale i kolejny raz - to samo mikre drżenie wszędzie. Niby jest tak, że po całym życiu powtarzania wszyscy wszystko w jednym palcu mają, zatem i szans na głębsze przeżycie w wytrenowanej duszy nie ma - a tu proszę! Świeże drżenie, kolejny raz. Na scenie stara opowieść, milion razy odklepana, i milion już razy odśpiewane siwe kolędy - a dyskretny dygot na widowni kolejny raz świeży był jednak ostatniej niedzieli.

A wszystko pewnie dlatego, że opowieść o Jego przyjściu na Ziemię nigdy nie będzie dla nas zrozumiała w pełni. Więc - jakby rzekł klasyk - przez wszystkie grudnie, które nam pozostały, będziemy ją sobie powtarzać wciąż od nowa, bo wciąż płonnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji