Artykuły

"Ja wam zapał poety na nici rozprzędę..."

"Kordian" Juliusza Słowackiego należy do tych dramatów romantycznych, które właściwie nie schodzą z repertuaru i ze sceny od prapremiery w inscenizacji Józefa Kotarbińskiego (25 listopada 1899) w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. Sam inscenizator powiedział o tym przedstawieniu i dramacie Słowackiego, iż sukces wynika z biograficznej konstrukcji dzieła, "ujętej dramatycznie jednej osobistości". Ta osobistość - to sam bohater, który jest "skupieniem romantycznego rewolucjonizmu marzyciela entuzjasty, który pada pod brzemieniem podjętego nad siły zadania".

Potem były jeszcze głośne przedstawienia tego dramatu romantycznego w tym samym Teatrze im. J. Słowackiego (1924, inscenizacja Teofila Trzcińskiego), potem sam Juliusz Osterwa, grając rolę tytułowego bohatera, wyreżyserował "Kordiana" w Teatrze Polskim w Kijowie (1917), w Teatrze Narodowym (Warszawa 1930) i znów Teatr im. J. Słowackiego (Kraków 1933). Wielki Leon Schiller w lwowskim Teatrze Wielkim wystawił "Kordiana" (1930), przeniósł następnie to przedstawiehie do Teatru Polskiego w Warszawie (1935). W lwowskim przedstawieniu Kordiana grał Janusz Strachocki, w warszawskim - Marian Wyrzykowski. O tej inscenizacji pisał znakomity krytyk i znawca teatru Tymon Terlecki, że wszystko w niej było doskonale zgrane i sugestywne, pełne dynamicznej proporcji, iż odnosiło się wrażenie i przekonanie o jedyności i jedynej możliwości. A współczesny czytelnik tamtych uwag - nie mogąc zobaczyć samego przedstawienia Schillerowskiego - wynosi wrażenie i przekonanie, że była to inscenizacja bliska ideału. To wrażenie i przekonanie wzrasta jeszcze bardziej, kiedy się czyta takie uwagi Terleckiego: w tym przedstawieniu "znalazło się wszystko - zgłębione, zinterpretowane i urzeczywistnione, co tkwi w ideach teatralnych prelekcji paryskich: forma wcielająca ogromna, poetycka wizyjność dramatu, wyprowadzona z jego logiki artystycznej, stąd zmuszająca do zarzucenia realizmu jako sposobu ujęcia, zatroszczona nie o szczegół, ale o linię, o całość, o jedność i na koniec wprowadzająca to, co w koncepcji Mickiewicza dwa krańce stanowi: misteriowość podziału przestrzeni scenicznej i nowoczesną, przez Mickiewicza tylko postulowaną, technikę teatralną, przede wszystkim technikę światła". Leon Chwistek, zobaczywszy to przedstawienie stwierdził, iż "nie znał Kordiana", bo lektura dzieła zostawiła wrażenie "tworu bezbarwnego i mdłego w zimnym frazesie", a teraz po przedstawieniu okazało się nagle, że dramat osiągnął "ostateczne wyżyny poezji".

Do głośnych inscenizacji po drugiej wojnie należały między innymi inscenizacja Erwina Axera (przy współpracy Jerzego Kreczmara) w Teatrze Narodowym (1956) z Tadeuszem Łomnickim w roli tytułowej; inscenizacja Jerzego Grotowskiego i Ludwika Flaszena w opolskim Teatrze 13 Rzędów (1962). Niech tyle przykładów wystarczy na potwierdzenie zdania, że "Kordian" jest wiecznie żywy, że ciągle się odradza i - co najbardziej znamienne - zawsze jest czytelny, zawsze tchnie świeżością. Aluzyjność tekstu, ironia, którą znakomicie posługiwał się Słowacki zawsze, wytwarzają aurę nieustannej aktualności.

Powstał więc jakby dwojaki kontekst tego dramatu. Z jednej strony niezwykle bogata i fascynująca historia scenicznych adaptacji, z drugiej natomiast uniwersalność problematyki narodowej, aktualnej w każdym czasie.

Widzowi spektaklu czy inscenizacji w radomskim Teatrze Powszechnym nasuwają się pytania - wydaje mi się - zasadnicze: czy ta inscenizacja Zygmunta Wojdana wychodzi poza któryś z tych kontekstów? Innymi słowy, czy reżyser Zygmunt Wojdan, dostrzegł nowe wartości filozoficzne, narodowe, patriotyczne w dramacie Słowackiego? Chyba nie! Trudno przecież uznać za rewelację wprowadzenie dwóch czy trzech tekstów lirycznych, które funkcjonują jako przerywniki. A mimo to, przedstawienie jest sugestywne, ma swoją siłę, narzuca się widzowi, zwłaszcza plastyczną oprawą, rozplanowaniem sceny i zagospodarowaniem przestrzeni scenicznej; więcej jeszcze - w tym przedstawieniu tradycyjna "szafa" sceniczna została rozwalona, więc przestrzeń została poszerzona dzięki pomostowi przez całą widownię (postęp techniczny: w "Przedwiośniu" pomost ów sięgał tylko do połowy widowni, podobnie było w "Kochanowski? a kto to?"). Chociaż niektórzy pewnie mogą mieć za złe przymuszanie widza do oglądania się do tyłu. Myślę jednak, że jest to chwyt czy rozwiązanie efektowne, mające w sobie coś z kina panoramicznego.

Karol Jabłoński umie świetnie wprowadzić do każdego niemal spektaklu elementy plastyczne zsynchronizowane z całością przedstawienia, współgrające z sytuacją dramatyczną. A to przecież znakomicie integruje zróżnicowane elementy dramatu, zwłaszcza dramatu tak niejednolitego, jak romantyczny "Kordian" J. Słowackiego. Tym razem Karol Jabłoński wraz z Jerzym Michalakiem stworzył oprawę, która w dużej mierze nadaje tej inscenizacji jednolity styl. Utrzymanie całości scenografii w tonacji ciemnej czyni ją nader funkcjonalna zarówno w scenach realistycznych jak i sennych.

Natomiast można mieć pewne wątpliwości co do linii interpretacyjnej dramatu. Zaznaczam, tylko wątpliwości, które w niczym nie umniejszają ani wysiłku reżysera, ani pracy zespołu, rozgrywającego na scenie jedno z bardziej interesujących przedstawień. Więc uczyniwszy powyższe zastrzeżenie, chcę powiedzieć, że ta konwencja realizmu i fantazji (jak w "Dziadach") jest już zbyt prosta i dla współczesnego czytelnika czy widza trąci komentarzem ze szkolnego podręcznika. A nie sadzę, aby reżyser chciał tylko "zmaterializować" w teatralnym widowisku lekturę szkolną. Tutaj nawet sceny Przygotowania, mimo niezwykłej scenerii dzięki wykorzystaniu, możliwości operowania światłem, uksżtałtowane zostały na wzór ludowych historii o diabłach. Natomiast interesująco skonstruowana została scena "Warty" (akt III, sc. V), bardzo dynamiczna jest również rozmowa cara z Konstantym (akt III, sc. IX). Dzięki aktorstwu Waldemara Walisiaka (car) i Stanisława Kozyrskiego (Konstanty) ten dialog braci przekształcił się w autentyczny rachunek sumienia, w prywatny proces rozliczeniowy między tymi dwiema personami. Stanisław Kozyrski, poprowadzony - sądzę - przez reżysera, gra rzeczywiście "tygrysa":

"... bracie, z tygrysem nie zaczynaj wojny!

Jam ci tron dał, na którym siedzisz, ja przy tronie

Leżę jak lew brązowy;

Maże nieco za wiele tego biegania truchtem po scenie - jak na Jego Książęcą Mość z ambicjami do korony ale w niektórych momentach akcji robi to wrażenie. Długa jest lista ciężkich przewinień, wśród których morderstwo ojca "Pawła cara" nazywa się "królewską zbrodnią". A dalej"

"... wszakże ci Sybiracy, których karzesz co dnia,

Mogą krzyczeć z kibitek: Carze! z nami razem!

Jedź z nami! bo zabiłeś ojca: niechaj katy

Pocałują cię w czoło czerwonym żelazem...

Lecz ty lud trzymasz głupi, bez żadnej oświaty."

Sam oskarżyciel, Wielki Książę - "lubownik niewieści", któremu car wypomina "koniec zabawnej powieści". Owe rozrachunki i oskarżenia na szczytach samodzierżnej władzy, znakomicie skonstruowane i przeanalizowane przez poetę, obnażają stały mechanizm funkcjonowania dyktatur i totalitaryzmów - dawniej zwanych despotyzmami. Ta scena w inscenizacji radomskiej "Kordiana" jest rzeczywiście dobra.

Operowanie ironią i aluzją - jak już wspomniałem - jest tutaj znakomite (wiadomo, iż Słowacki był niezrównanym mistrzem w tej grze) i nawet gdyby się odrzucało rozwiązania merytoryczne, to nie sposób pominąć celności jeżyka, znakomitych ripost, trafnych i zjadliwych point.

Nie jest to więc przedstawienie jednolite stylistycznie, zwłaszcza w linii interpretacyjnej, stad zwróciłem uwagę na niektóre sceny, wyróżniające się w całości spektaklu. Rozmach (czyżby zamiłowanie do gigantyzmu?) nie prowadzi do tworzenia monumentalnego widowiska, daje jednak wyobrażenie o możliwościach teatru i ambicjach jego kierownictwa. Jest to przedstawienie interesujące.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji