Przez dziurkę od klucza
- Pan Kleks proszony na scenę, pan Kleks proszony na scenę, słychać z głośnika. Z garderoby wyłania się postać: obfity brzuszek, broda, zarost, krzaczaste brwi. Bogusław Danielewski jako Kleks jest niemal nie do poznania. Inni aktorzy także. Przez teatralny korytarz przewijają się barwne, dziwaczne nieco, choć znajome postacie. Dlaczego znajome? Każdy, kto czytał uroczę książeczkę Jana Brzechwy, pamięta także ilustracje Jana Marcina Szancera. Według zaś projektów tego grafika została opracowana scenografia do spektaklu. Ale wracajmy do próby.
Z głośnika dobiegają niespokojne głosy. Coś nie tak jest ze światłami. Znów głosy, coraz bardziej zdenerwowane. Wiadomo, przedpremierowa gorączka. W garderobach za to wesoło. Kogo tu dzisiaj nie ma. Iga Mayr i Jadwiga Skupnik, Krzesisława Dubielówna i Łucja Burzyńska, Irena Remiszewska i Sabina Wiśniewska, Nika Sołubianka i Mirosława Lombardo, Ferdynand Matysik i Józef Skwark. Obsada "Niezwykłych przygód pana Kleksa" liczy 23 osoby.
Ale próba już się zaczęła. Zza zamkniętych drzwi słychać skoczną muzykę. "W Akademii pana Kleksa wszyscy chłopcy są na "A". Żaden nie jest głąb ni beksa, każdy olej w głowie ma" - śpiewa - zgodny chórek. Wesoło zapowiada się premiera. Wiemy, że będzie kolorowa. Powinno być wesoło. Jan Brzechwa i rozbawieni aktorzy stanowią jakąś rękojmię; Aha, mają też być pląsy - kilka dni temu spotkałam w teatrze Barbarę Bittnerównę, która nad ich układem czuwała. Czego się jeszcze można spodziewać? Ano nie wiem, przez uchylone drzwi i dziurkę od klucza nic więcej nie udało się podpatrzeć. Dlaczego przez dziurkę? Cóż, do królowej angielskiej łatwiej się dostać niż na niektóre próby generalne. Szczegółową relację z jutrzejszej premiery, choć już o innym charakterze, zamieścimy jak zwykle w poniedziałek.