Artykuły

Wielka optymistka

EMILIA KRAKOWSKA: Niezapomniana Jagna w "Chłopach", Kwiryna w "Dziewczętach z Nowolipek", Malina w "Brzezinie. Aktorka zawsze szalenie prawdziwa, wyrazista i szczera. Ogólnopolską popularność utrwaliła rolą Gabrysi w serialu "Na dobre i na złe", teraz gra Natalię w serialu "Pierwsza miłość".

Czy zawsze była pani życiową optymistką, promienną dziewczyną?

- Różnie bywało. Gdy było mi smutno, przykro, ciężko, to wtedy pobierałam lekcje od życia, aby wiedzieć, w jaki sposób to wszystko opanować. Musiałam się nauczyć nad tym pracować. To, że dzisiaj jestem wielką optymistką poprzedziła ciężka praca. Dostałam w skórę i nauczyłam się, że z uśmiechem łatwiej połyka się łzy.

I kto by wtedy przypuszczał, że będzie pani miała czterech mężów!

- Panie redaktorze, to były tylko epizody.

Co było powodem poszczególnych rozwodów?

- Niedomówienie. Ja do swoich mężów dużo i długo mówiłam i myślałam, że oni słuchają, bo kiwali głowami, ale okazało się, że nie na wszystko się godzili. Moi partnerzy życiowi nie spełnili moich tęsknot i wyobrażeń, zresztą ja też ich nie spełniłam. Więc, nie sposób ich tylko winić.

Kim byli pani mężowie?

- Nie byli aktorami, bo wymarzyłam sobie, że mój dom będzie "normalny", że ja będę w nim sprzątać, zmywać podłogi i gotować. To miał być dom mieszczańsko-poznański, a aktorstwo moim drugim życiem. Siły chciałam czerpać z normalności i z życia. Później w pigułce, w takiej syntezie, przekształcać to na swoje role.

I co, udawało się?

- Nie, bo życie jest brutalne. Nie można w nim wszystkiego sobie zaplanować.

Czy nie za bardzo idealizowała pani mężczyzn?

- Może trochę... Kiedyś Andrzej Wajda powiedział do mnie: "Ty za bardzo rozumiesz mężczyzn i dlatego przegrywasz."

I tak rzeczywiście było?

- Tak, bo lepsze jest niezrozumienie się z obu stron, co powoduje doping do pracy nad sobą, a tak impet w życiu we dwoje zostaje przystopowany.

No i doigrała się pani, bo swoje córki musiała wychowywać sama?

- Owszem, ale to mi dawało i nadal daje ogromne szczęście.

Weronika i Lena to urodzone aktorki?

- Weronika jest rehabilitantką, zna się na psychologii i medycynie. Na co dzień ma kontakt z drugim człowiekiem. Musi analizować swoje życie, swoją postawę, żeby dać coś komuś. Lena zdała na Akademię Muzyczną, na wydział wokalny (jest sopranem lirycznym) i przed nią lata studiów. Będzie śpiewaczką z powołania, bo już widzę jak cieszy się z tego, co robi, co będzie robić. Jednocześnie kończy inne pokrewne studia, bo jest na muzykologii.

Mieszkacie razem?

- Jeszcze tak. Ale wiem, przyjdzie taki moment, że zacznie to być niezdrowe. Podobnie było z pierwszą córką, która pewnego dnia stała się nową gospodynią w domu, bo zaczęła robić mi uwagi kulinarne. Wtedy zgodziłam się, żeby się wyprowadziła, bo musimy się dalej kochać. Młody człowiek w pewnym momencie musi kroczyć swoją drogą, bo relacje z rodzicami mogą się stać toksyczne, niedobre i to z każdej strony. Rodzice muszą mieć świadomość, że wychowują dzieci nie dla siebie.

Pani też wcześnie wyszła z domu?

- Miałam 19 lat i szłam na studia.

Jaki jest pani obecny kontakt z córkami?

- Czuję, że mnie potrzebują. Ponadto one mnie bardzo krótko trzymają.

Prasa bulwarowa doniosła, że jest pani zakochana?

- A co, nie wolno? Ja bez miłości żyć nie mogę.

Nie obawia się pani kolejnego rozczarowania?

- Czego mam się bać? Człowiek tchórzliwy powinien siedzieć w schronie.

Kim on jest?

- Wspaniałym człowiekiem z poczuciem humoru. Z zawodu jest architektem.

Córki zejdą teraz na drugi plan...

- Dlaczego? Macierzyństwo i miłość do mężczyzny to dwie różne sprawy.

Pracuje pani sporo, bo gra w dwóch serialach, jeździ po kraju z monodramem "Wakacjuszka". Ile satysfakcji czerpie pani z pracy aktorki?

- Cieszę się, że mam pracę, bo wiadomo, w jakim państwie żyjemy. Teraz, w każdym zawodzie odchodzi się od rzemiosła, bo takie przyszły czasy i dlatego uważam, że młodzi ludzie są tutaj biedni. Starsi, z dużymi nazwiskami długo dochodzili do swoich pozycji w zawodzie. Teraz grywam panie przechodzące na emerytury, ale nie narzekam. Starsi ludzie przychodzą do mnie i całują za Kwirynę z "Dziewcząt w Nowolipek" sprzed 30 laty, dzieci i młodzież rozpoznają we mnie Gabrysię z serialu "Na dobre i na złe" lub Natalię z "Pierwszej miłości".

Już nie pamiętają pani w roli Jagny z serialu "Chłopi"?

- Grałam Jagnę także 100 razy w Teatrze Ziemi Mazowieckiej. Na rynku

w Płońsku chłopi jak mnie zobaczyli, to wyzywali od ostatniej. Dla mnie to było wzruszające.

Rola Anieli w "Wakacjuszce" też dostarcza widzom tylu wzruszeń?

- Zarówno wzruszeń jak radości.

A pani?

- Cieszę się, że ją gram, bo kocham teatr i żywy kontakt z publicznością. Ludzie przychodzą do mnie po spektaklu i dzielą się swoimi doświadczeniami życiowymi.

Nadal jest pani aktywna społecznie?

- Tak zostałam wychowana, że muszę działać społecznie. W Związku Artystów Scen Polskich staram się, żeby ten nasz cech przestał brać wzór z góry

i przestał się kłócić. Martwię się, że w naszym związku jest duża przepaść pokoleniowa. W ZASP-ie musi być młodzież.

Co daje pani świadomość, że spełniła dobry uczynek?

- Jak mówi chińskie przysłowie, każdy dobry uczynek musi być ukarany

i dlatego ja robię to na własne ryzyko, żeby sobie sprawić przyjemność. Nie dziwię się, gdy potem dostanę w łeb, bo każdy dobry uczynek musi być ukarany...

Jak to?

- Jeżeli chcemy, żeby dobry uczynek wrócił do nas, to wtedy jesteśmy rozczarowani. Róbmy to dlatego, że nam jest dobrze i gdy dostaniemy po palcach, nie jesteśmy tym zdziwieni.

Co jeszcze sprawia pani przyjemność?

- Słońce. To dar życia, a w Polsce mamy go za mało i zbyt krótko.

Stąd w pani kreacjach same żółtości i biele?

- Chyba tak, a wie pan, że ja nawet kuchnię mam na żółto? Moje przyjaciółki malarki namalowały mi w wiejskim domu mnóstwo kwiatów i ptaków. Firany w oknach też mi namalowały. Mam w nim dwa koty i dwa psy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji