Artykuły

Nowalijki

1. O XXIV Festiwalu Polskiej Dramaturgii Współczesnej we Wrocławiu pisze Barbara Ryży; pisze "W ogóle" - mnie interesują pewne szczegóły przeglądu dramaturgicznych aktywów czterdziestolecia (które zresztą nie zawsze okazywały się akurat aktywami w wydaniu teatralnym zaprezentowanym we Wrocławiu).

Pokazano mianowicie w konkursie dwa przedstawienia prapremierowe sztuk napisanych dopiero co, w roku 1982. Autorem jednej jest Tomasz Łubieński, dramaturg i eseista, któremu przydano epitet "historiozoficzny", autor dobrze znany, w teatrze już zasiedziały nieco ("Zegary" i "Koczowisko" pokazywano na paru scenach).

Druga jest dziełem jednego z najmłodszych dramaturgów w Polsce (rocznik 1954), gdańszczanina Władysława Zawistowskiego.

Utwór Łubieńskiego jest parafrazą mitu Don Juana (raczej libretta do opery Mozarta niż sztuki Moliera), nazywa się też stosownie do tematu: "Śmierć Komandora".

Zawistowski pisze o Piotrze Wysockim, autorze marszu na Belweder w roku 1830, ale właściwie o tym samym o czym w swojej książce eseistycznej pisał kiedyś Łubieński: bić się czy nie bić? Tekst Zawistowskiego ma tytuł "Wysocki".

I trzecia prapremiera, którą też zaliczam do wartych omówienia nowalijek ("Pułapki" Różewicza były już

- wszystkie: warszawska, wrocławska i gdańska - recenzowane w "Tu i teraz' i komentowane szeroko na łamach całej prasy kulturalnej) - adaptacja "Kamienia na kamieniu" Wiesława Myśliwskiego przygotowana przez zespół Kalambura na wypożyczonej - bo Kalambur bezdomny - scenie Teatru Kameralnego we Wrocławiu. Już nie pozycja z konkursu, festiwalowa, tylko zwyczajna produkcja wrocławskich realizatorów, którą kto chciał mógł obejrzeć w czasie festiwalowym.

Trzy prawdziwe nowalijki, dwa scenariusze oryginalne, na scenę przeznaczone i jedna przeróbka prozy, którą to prozę wyniesiono już dawno na ołtarze arcydzielności. Żaden z tych tekstów nie był tekstem łatwym dla teatru, w żadnym z trzech wypadków nie wystarczyło tylko rozdać trafnie role i poczekać na efekty.

2. Z Łubieńskim zawsze teatrom było trudno: tekst bywa tu gęsty, sytuacje syntetyczne, tak zwana wymowa ideowa głęboko polemiczna wobec stereotypów nie tylko myślenia ale i odczuwania, temat zawsze zakreślony szeroko, z całym bogactwem implikacji historycznych i historiozoficznych. Tym razem w "Śmierci Komandora" mit Don Juana Łubieński przymierzył do wieku XX i wyraźnie określił specyfikę tego wieku: dominacja systemów totalitarnych, uprzedmiotowienie indywiduum ludzkiego, konformizm i bierność jako postawy "masowe".

Czym w takim ujęciu może być amoralny buntownik Don Juan? Łubieński nie zostawia na nas suchej nitki: tajniakiem, oficerem "służb specjalnych". Jego swobodny i swawolny żywot i przygody z paniami to podróże służbowe, w których prowokuje, intryguje, podsłuchuje i zbiera informacje do raportów o nastrojach ludności. W łóżkach kolejnych pań - także. Ten Don (tak tylko nazywa się bohater Łubieńskiego) żyje w latach trzydziestych we Włoszech ogarniętych już faszystowską zarazą; jego "służby" to także służby u faszystów. Ginie z ręki kompartnerów-tajniaków zakamuflowanych lepiej niż on - nonszalancki i pyszny bo wydaje się mu, że bezkarny - kiedy "góra" uzna go za zdekonspirowanego i niewygodnego. Zabije go - jak u Moliera, jak w licznie trawestowanym micie Don Juana - Posąg Komandora, tutaj podłączony do elektryczności.

W tekście Łubieńskiego przegląda się nasza epoka i jest to lustro, które może pokazać nam rzeczy straszne, karykaturalnie małe, tragiczne i śmieszne jednocześnie.

Łubieński napisał swój tekst jak libretto operetki. Tylko kicz zużytej konwencji wydawał mu się godny kiczowatości miar moralnych ludzi, których opisuje. Ludzi i czasów.

Taki tekst dla teatru to wyzwanie.

3. Wysocki Władysława Zawistowskiego to rzecz dyskursywna i to wyłącznie dyskursywna. Racje, argumenty, dialogi, monologi. Nikły szkielet fabularny: do zesłańca Wysockiego, który w Warce pod Warszawą leczy sybirskie rany duszy w roku 1863 zwraca się delegacja Rządu Narodowego z prośbą, by przystąpił do Powstania. On, symbol Listopadowego najodpowiedniejszy jest na decorum Styczniowego. O tych namowach i odmowie Wysockiego jest ten tekst. Interesujący tekst sporządzony metodą paradokumentalną, interesujący jako temat do pomyślenia ale ubogi w walory czysto teatralne.

Dla teatru - znów wyzwanie i, przynajmniej, niemały problem.

4. Saga o Szymku Pietruszce Wiesława Myśliwskiego to epika mocno skondensowana, razowa i obrazowa o socjologicznym szkielecie i filozoficznej duszy. Sagi w teatrze z reguły się nie sprawdzały, podobnie jak żadna epika. Temat z "Kamienia na kamieniu" a i forma ujęcia tego tematu na odległość musiały każdemu reżyserowi pachnieć możliwością stoczenia się w banał i werystyczny folkloryzm.

No więc wyzwanie - po raz trzeci.

5. Wszystkie sygnalizowane tu scenariusze i ich treści zasługują na uwagę, wszystkie podejmują sprawy ważne. W wymiarze ogólnocywilizacyjnym jak Łubieński czy bardzo przaśno-polskim jak Zawistowski (kontynuacja tzw. nurtu historycznego w naszym dramacie) i Myśliwski. Żaden... nie jest sztuką pełną, taką o której mówi się: idealna do grania, nie mówiąc już o tym, że ten trzeci to po prostu adaptacja. Co już zresztą nie jest ewenementem w praktyce teatralnej - co drugie przedstawienie jest adaptacją powieści, pamiętników, listów, reportaży et cetera. Co znowu napawa rodzimych dramaturgów niechęcią: że

[brak części tekstu]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji