Artykuły

Na granicy magii i nauki

Ósmy dzień II Międzynarodowego Festiwalu Teatru Formy Materia Prima podsumowuje Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.

Ostatni dzień festiwalu - nie ma tłumów, choć nadal prezentowane są ciekawe spektakle. Magiczną aurę tworzy roztaczająca się nad Krakowem mgła - czuć w powietrzu jakąś tajemnicę, mistyczność.

Dzisiaj w budynku Teatru Groteska gościł francusko-niemiecko-szwajcarski spektakl "Hotel de Rive - Giacomettiego okres horyzontalny", inspirowany czterema surrealistycznymi tekstami Alberto GIacomettiego, które powstały w trakcie II wojny światowej. Słynny rzeźbiarz te niespokojne czasy spędził w neutralnej szwajcarskiej Genewie, gdzie pomieszkiwał w tytułowym hotelu de Rive. Spektakl oddawał strach i niepokój zamknięty w rzeźbach tego artysty. Reżyser Frank Soehnle stworzył arcydzieło teatru lalkowego.

Na scenie siedzi tajemniczy Człowiek-Skała (genialny Patrick Michaelis). Jego głowa pokryta jest warstwami piachu. Snuje opowieść, dla której inspiracją są sny, majaki - pełne okrucieństwa. Widać animatora obecnego na scenie, który uruchamia kolejne marionety (od maleńkiej - wielkości dłoni, do lalek naturalnych rozmiarów) stylizowane na rzeźby Giacomettiego - pełne subtelności i dumy. Wydaje się, że wątłe szkieleciki, owady, pająki, kwiaty, gałki oczne, zaraz pokruszą się w rękach artystów. Każda marionetka emanuje niezwykłą energią. Co jest bardziej realne - lalka czy aktor? Uruchomiony świat pachnie niepokojącą magią z pogranicza malarstwa Daliego i Magritte'a.

Zachwianie realności i tożsamości postaci na scenie podkreślone zostaje przez niesamowite użycie mediów - wizualizacji, projekcji na żywo, cieni... Podglądy z kamer nakładają się na siebie, tworząc polifoniczne obrazy, przyglądając się twarzy, dłoniom, animowanym marionetkom.

Niesamowity klimat podkreślała też tworzona na żywo muzyka na trombitach, dzwonkach i puzonach. Plastyczność obrazów sprawiła, że okrucieństwa i śmierci na scenie zostały wysubtelnione. Całość uzupełniał nietypowy, przypominający postmodernistyczne powieści, język Giacomettiego - gdzie dominują sny, nielogiczność, a wszystko dąży do racjonalnego zespolenia oderwanych wątków - trochę jak w kryminale, gdzie bohater próbuje odtworzyć historię, dysponując zaledwie strzępami wydarzeń.

Drugą festiwalową propozycją dzisiejszego wieczoru był francuski spektakl " distances". Scena PWST im. Wyspiańskiego zamieniła się w laboratorium szalonego naukowca - Jean-Pierre Larroche'a. Przedstawienie to esencja eksperymentu z przedmiotami. Przestrzeń przypomina system naczyń połączonych albo układ elektryczny zamknięty - scena opleciona została setkami sznurków - pociągnięcie jednego sprawia, że cała konstrukcja drży. To skomplikowany system maszynerii, poruszanych przez Larroche'a w trakcie siedmiu etiud. Towarzyszy mu pomocnik w stroju z XVII wieku.

" distances" to pokaz fizyki dla ciekawskich - takiej fizyki, jakiej w polskich szkołach nigdy nie było i chyba niestety nigdy nie będzie. W tym laboratorium nic nie jest przypadkowe: chodzące taborety, zwijające się projektory, toczące się kule, projekcje. Z jednej strony spektakl pokazuje, jak bardzo człowiek uzależniony jest od techniki - nie potrafi wykonać najprostszych czynności bez użycia maszyn - z drugiej Larroche zdaje się cicho sugerować niebezpieczeństwa stworzenia sztucznej inteligencji - bo choć animowany ludzik bije i ucieka artyście w sposób niebywale uroczy, to jednak buntuje się przeciw stwórcy. To momentami było prawdziwie niepokojące.

Larroche bawi się słowem, próbując wyzwolić się z jego władzy - układa słowne szarady według francuskich homonimów za pomocą literek i emblematów przedstawiających jakieś przedmioty, które miesza i scala, głośno je wypowiadając. Powstaje pytanie na ile jest to wyzwolenie, a na ile pogłębienie zależności od języka? Spektakl opatrzony został komentarzami z symbolistycznej poezji Paula Valery - o maszynach, akcji i reakcji, ukryciu, niezahamowanym postępie, deklamowanych przez Larroche'a.

Przede wszystkim " distances" to hipnotyzujące widowisko - nie wiadomo kiedy mija blisko półtorej godziny. Z uwagą śledzi się wszystkie działania na scenie - od malowania portretów na żywo, przez zabawne gagi, po próby sterowania układem.

Ostatni dzień festiwalu Materia Prima zostawia po sobie tęsknotę za uruchomionym światem wyobraźni, który w polskim teatrze gości dość rzadko...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji