Artykuły

Uczciwie przegrywać, w hańbie zwyciężyć

"Filoktet" Sofoklesa w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"Przełam się! Potem będziemy moralni" - namawia Neoptolemosa Odys w "Filoktecie". Spektakl Barbary Wysockiej w Teatrze Polskim to polska prapremiera tej tragedii Sofoklesa. Teatr upomniał się o nią późno, choć ta opowieść o polityce, kłamstwie, podstępie, zdradzie i walce o władzę w każdych okolicznościach trafiłaby w swój czas.

Premierowy pokaz zaczął się od zemsty greckich bogów, którym - być może - nie spodobała się redukcja chóru towarzyszącego opowieści o Filoktecie do jednego tylko Rafała Kronenbergera. Padło zasilanie gitary elektrycznej, która pomagała mu w tworzeniu narracji, i po niespełna kwadransie spektakl trzeba było przerwać. Boski gniew na tym jednak się wyczerpał i po kilku minutach przedstawienie rozpoczęło się od nowa, a rejs na Lemnos i z powrotem odbył się już bez zakłóceń.

W "Filoktecie" Sofokles opowiada epizod z wojny trojańskiej - do brzegu Lemnos, wyspy, na której od 10 lat przebywa Filoktet, przybija okręt z Odysem i Neoptolemosem, synem Achillesa, na pokładzie. Filoktet cierpi z powodu odosobnienia, ale też przez niemożliwą do wyleczenia ranę od ukąszenia żmii - płynący z niej płyn wydziela trudny do zniesienia smród. To z powodu tej rany Odys przed laty porzucił go na Lemnos. Teraz, aby spełnić przepowiednię wieszcza Hellenosa, musi go sprowadzić pod Troję. Tylko Filoktet bowiem, wyposażony w łuk Heraklesa, może zapewnić zwycięstwo Atrydom. Sam Odys nie może prosić go o pomoc - dla Filokteta jest śmiertelnym wrogiem. Wypełnienie misji ten wytrawny polityk zleca Neoptolemosowi, który podstępem i kłamstwem ma skłonić Filokteta do wejścia na statek. Syn Achillesa wzdraga się przed udziałem w spisku - "uczciwie działając,/ wolę przegrywać, niż w hańbie zwyciężyć" - tłumaczy Odysowi. Ten z kolei przekonuje: "Dzisiaj zapomnij o tym, co słuszne,/ daj się prowadzić, a później już zawsze/ możesz nazywać siebie najuczciwszym".

Ostatecznym argumentem okazuje się obietnica sławy, jednak zgoda Neoptolemosa nie oznacza końca jego dylematów. Na wyspie toczą się niekończące się targi. I choć statek odpłynie z Filoktetem i jego łukiem na pokładzie, a Neoptolemos, któremu uda się zatrzeć hańbę osiągniętego podstępem zwycięstwa, tylko pozornie zatriumfuje.

"Filoktet" to drugi spektakl Wysockiej zrealizowany we wrocławskim Teatrze Polskim. Jak w "Szosie Wołokołamskiej", tak i tu bierze pod lupę męski świat wojny i polityki. I odtwarza na scenie jego mechanizmy z zegarmistrzowską precyzją. Jednak o ile "Szosa " olśniewała stroną plastyczną i strukturą muzycznej kompozycji, tym razem dostajemy spektakl znacznie skromniejszy. Przestrzeń ogranicza się tu do nachylonej w stronę widowni kwadratowej płaszczyzny, pokrytej papierem, na którym pojawiają się - namalowane ręką Neoptolemosa - imiona bohaterów wojny trojańskiej. Sceniczna Lemnos nie przypomina w niczym greckiego raju - to nagi kawałek ziemi, chłodny i nieprzyjemny. Neoptolemos otula się więc puchową kurtką i wydaje się, że przybysze w zakrywających pół twarzy okularach przypłynęli tu nie okrętem, ale łodzią podwodną. Gdzieś w oddali echo niesie odgłos wybuchów. A tekst greckiej tragedii łączy się z konwencją politycznego thrillera.

Cały ciężar spektaklu spoczywa na barkach czwórki aktorów: Adama Szczyszczaja (Neoptolemos), Wiesława Cichego (Odys), Marcina Czarnika (Filoktet) i Rafała Kronenbergera (Chór), których relacje obserwujemy tu jakby przez lupę. Nie ma tu kreacji na miarę "Szosy " - najciekawszą chyba, najbardziej wielowymiarową rolę tworzy tu Czarnik, skrywający pod bluzą spłowiałe już niemal całkowicie opaski z gwiazdą Dawida na ramionach. Tworzy postać przejmującą i irytującą zarazem - człowieka, który jest zakładnikiem własnego cierpienia, a który bardziej niż ze swojej odrzucającej "choroby" mur między sobą a resztą świata buduje, epatując i szantażując innych swoimi krzywdami.

Szczyszczaj w roli Neoptolemosa wydaje się niezbyt bystrym, trochę zakochanym w sobie osiłkiem, przez co towarzyszący mu dylemat - zwycięstwo w hańbie czy uczciwa klęska - staje się tak jasno określony. Jednak to on jest największą niespodzianką tego spektaklu, a Wysocka, projektując jego kreację, okazuje się większą pesymistką od Sofoklesa. U niej kłamstwo i podstęp zwyciężają. To Odys założy maskę Heraklesa, żeby ostatecznie przekonać Filokteta do odpłynięcia w stronę Troi. W przemianie Neoptolemosa to nie dążenie do uczciwości, ale pogoń za sławą okaże się czynnikiem najsilniej determinującym.

Wysocką jednak znacznie bardziej niż efekt tej przemiany wydaje się interesować poszukiwanie momentu, w którym ona się dokonuje. Jednak on umyka jej badaniom - nawet najbardziej precyzyjny obiektyw mikroskopu nie pozwoli go uchwycić. Polityka, która posługuje się podstępem i kłamstwem, żeby osiągnąć swój cel, jest tak niebezpieczna jak jad wodnej żmii, która ukąsiła Filokteta - kontakt z nią sprawia, że trucizna niepostrzeżenie i niepowstrzymanie zaczyna się rozprzestrzeniać. Asklepios, który ma zająć się Filoktetem, sprawi, że rana na nodze przestanie się jątrzyć, ale będzie za późno, żeby wyleczyć jego duszę. Czy Neoptolemos potem będzie mógł być moralny? Pod Troją straci niewinność - podczas rzezi, która rozpocznie się niebawem, zamieni się w jednego z najokrutniejszych jej uczestników. "Potem" będzie czas i miejsce na wszystko, tylko nie na moralność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji