Artykuły

Komu grozi "Hair"?

Do Teatru Muzycznego walą tłumy. Gdyńscy radni zarzucają mu propagowanie narkotyków i wolnej miłości.

Trzysta razy w "Hair" młodzi artyści powtarzają słowo miłość. Jest ono tak samo ważne, jak wolność i pokój. Musical sprzed 30 lat, dzisiaj nieomal klasyka, był protestem przeciwko wojnie w Wietnamie, wieścił nadejście Ery Wodnika i nową rewolucję seksualną. Opisano w nim świat pokolenia "dzieci-kwiatów" - narkotyczne transy, bezsilność, beznadziejność.

Od października "Hair" jest wystawiany przez Teatr Muzyczny w Gdyni. Każde przedstawienie kończy się wielką owacją publiczności. Song "Let the Sun Shine" wykonywany jest na scenie przez artystów, nobliwą garniturową publiczność i pięknych, młodych "warkoczykowców" w spodniach-dzwonach. Pięćdziesięciolatkom czas "Hair" przypomina młodość i hipisowskie mity, dla młodych widzów jest spotkaniem z legendą ich rodziców.

Euforia

Na polskiej prapremierze musicalu Marian Krzaklewski z małżonką krzyczeli: "Brawo, bis!". Głośno klaskał Jan Zarębski, marszałek województwa pomorskiego, który wydziela podstawową kasę na utrzymanie Teatru Muzycznego w Gdyni. Cieszył się publicznie z sukcesu "Hair" Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, kiedyś ulubieniec i zastępca Franciszki Cegielskiej, nie szczędzili też pochwał inni lokalni politycy AWS. Wysoko punktował spektakl Janusz Lewandowski - poseł UW, który bankietowy wieczór spędził na rozmowach z Adamem Michnikiem. Naczelnemu "Wyborczej" towarzyszył nieletni syn, choć na afiszu wyraźnie zaznaczono, że to przedstawienie dla dorosłych widzów.

Marian Krzaklewski zaintonował nawet "Sto lat" ku czci artystów. Okolicznościowej "dumki" narodowej publiczność, niestety, nie podchwyciła, co skonsternowało na chwilę przewodniczącego "S" i lidera AWS. Krzaklewski zalecił jednak przekazanie zespołowi Teatru Muzycznego "wyrazów uznania" za spektakl, obiecał - publicznie - poparcie i pamięć o teatrze, który nie od dziś boryka się z brakiem pieniędzy.

Jestem za, a nawet przeciw

Afera wokół "Hair" wybuchła niespodziewanie, pod nieobecność w Gdyni władz miejskich, które tego dnia w Warszawie prezentowały dorobek i osiągnięcia swego miasta. O poczynaniach gdyńskich radnych z Komisji ds. Rodziny władze dowiedziały się na warszawskim dworcu.

Otóż komisję, zdominowaną przez AWS, spektakl "Hair" zbulwersował. Uznała ona, iż przedstawienie propaguje zażywanie narkotyków. Przewodniczący komisji, radny Mariusz Roman, młody i zaangażowany działacz, popierający ZChN i Ligę Republikańską, wspierany przez wiceprezydenta miasta Jerzego Miotke - odpowiedzialnego w mieście za kulturę - zainicjował krucjatę przeciwko Teatrowi Muzycznemu. - Miejskie pieniądze wspierają program antynarkotykowy, nie można więc również z miejskiej kasy finansować teatru, który propaguje narkotyki - oświadczył i wraz z komisją stworzył dokument, który poparło ośmiu członków Komisji ds. Rodziny, dwóch się wstrzymało, nikt nie głosował przeciw. "W związku z sytuacją dotowania przez Miasto Programu Antynarkotykowego i przeciwdziałania rozwojowi tej patologii, a z drugiej strony spożytkowaniem przez Teatr Muzyczny miejskich środków na musical "Hair", propagujący zażywanie narkotyków, postulujemy, aby od przyszłego roku budżetowego Gdynia dofinansowywała Teatr Muzyczny na konkretne cele zgodne z polityką społeczną" - napisano. Dotacje docelowe na konkretne spektakle bardzo spodobały się również innym radnym. Wiceprzewodniczący Rady Miasta, Andrzej Czaplicki, od razu oświadczył: - To nie jest żadna cenzura, ale chęć wpływu na sposób wydawania publicznego grosza.

Radny Roman domaga się, by dyrektor Teatru Muzycznego, Maciej Korwin, wyjaśniał, "na jakie cele przeznacza pieniądze pochodzące z kieszeni podatników". Równocześnie na łamach "Głosu Wybrzeża" radny Roman poinformował: "Oświadczam, że jeśli dyrektor teatru zechciałby w przyszłym roku nadal wystawiać spektakl Hair, to będziemy postulowali o cofnięcie dotacji". Opinię Komisji ds. Rodziny wsparła Komisja Kultury Rady Miasta Gdyni, która również obradowała nad ważnym problemem musicalu "Hair". - Chcemy opiniować premiery dotowane z kasy miasta - oświadczyła Beata Łęgowska, przewodnicząca Komisji Kultury. Zdaniem radnych, Komisja ma otrzymywać propozycje repertuarowe. Radny Roman uznał, że to ochroni miasto, mieszkańców, radnych i całą społeczność Trójmiasta przed schizofrenią. - Z jednej strony jesteśmy przeciw narkotykom, z drugiej propagujemy na scenie wolną miłość i branie narkotyków - mówił zatroskany radny. Wiceprezydent Gdyni Jerzy Miotke uznał, że spektakl jest artystycznie złym widowiskiem, w którym zbyt mały akcent położono na zgubne działanie narkotyków.

Szok

Publiczność, a także krytyka teatralna: od prasy ogólnopolskiej po lokalną, z drobnymi wyjątkami, uważa, że "Hair" jest bardzo dobrym przedsięwzięciem artystycznym i przynosi sławę Teatrowi Muzycznemu. Wojciech Kościelniak, młody zdolny reżyser z Wrocławia, laureat nagrody im. Aleksandra Bardiniego zbierał pochwały w recenzjach i brawa przy podniesionej kurtynie. - Do głowy mi nie przyszło, by promować branie narkotyków - mówi. - Radni źle, fałszywie odczytali przesłanie spektaklu. Można by powiedzieć - podążając tym tropem myślenia - że "Balladyna" Słowackiego "reklamuje" mordowanie i promuje polityczne draństwo. Czy też należałoby zabronić jej grania? "Hair" mówi wyraźnie o zgubnych skutkach narkotyków, pokazuje ludzi zagubionych, bezsilnych i czasami bezradnych. Muzyka spektaklu w aranżacji Leszka Możdżera - znakomitego artysty najmłodszego pokolenia, rodem z Gdańska, świetnie wpisuje się we współczesne brzmienie, "przewietrza" songi sprzed 30 lat. Stąd z takim zapałem publiczność włącza się we wspólne śpiewanie, a choreografia Jarosława Stańka jest wielkim żywiołem. I to jest siła spektaklu - dodaje reżyser.

"Hair" jest sukcesem młodego zespołu gdyńskiego. Ten fakt kwestionuje jednak wiceprezydent Gdyni Jerzy Miotke i nie interesują go inne opinie.

Dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, Maciej Korwin, nie ukrywa, że cofnięcie dotacji przez Zarząd Miasta byłoby klęską dla drugiej co do wielkości sceny teatralnej w Polsce (po Narodowej). Granie repertuaru, który interesuje widzów, jest ważną częścią egzystencji tej sceny. - Dotacje pokrywają około 60% kosztów przedstawienia - mówi dyrektor Korwin. - Resztę musimy osiągnąć z wpływów, czyli z kasy. Do nas widz chce sam przychodzić. Zarząd Miasta Gdyni w tym roku przeznaczył na teatr 500 tys. zł, w przyszłym roku planował 600 tys. zł. Po interwencjach Komisji ds. Rodziny i Kultury sprawa się skomplikowała.

Cenzuro wróć?

Tęsknota radnych Gdyni za powrotem kontroli nad repertuarem teatralnym nie jest zjawiskiem odosobnionym. Nie tak dawno podobne naciski przeżywał teatr w Tarnowie za "Zemstę" i w Warszawie Teatr Rozmaitości. Wcześniej spowiadano teatr w Radomiu i gdyński Teatr Ekspresji Wojciecha Misiuro. Uznano tę trupę za nieobyczajną, lansującą związki homoseksualne i zabrano miejskie dotacje.

Także przy "Hair" powrócił wątek "nieczystych miłości", które rozdrażniły niektórych radnych. Na scenie obnażają się mężczyźni i całuje namiętnie dwóch facetów. - Golizna kobiet nie razi - uznał publicznie w Radiu Gdańsk radny Roman, natomiast męskie akty są niestosowne. Radny Roman dopatrzył się w tym przedstawieniu również wątków pornograficznych i oświadczył: - W sztuce jest to być może podejście eksperymentalne, ale nie można przeznaczać na to publicznych pieniędzy. Nasi wyborcy nie życzyliby sobie takiej sytuacji.

Tyle że nikt wyborców o zdanie nie pytał, wyborcami są widzowie spektaklu "Hair". I jak odnotowano w szatni teatru - wychodzenie ze spektaklu z jawną dezaprobatą przez ponad miesiąc grania "Hair" zdarzyło się najwyżej trzy, cztery razy. Entuzjazm natomiast można odnotować każdego wieczoru. Na widowni zasiada ponad 600 osób. Zajęte bywają nawet schody.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji