Artykuły

Nauczyłam się optymizmu

- Do satyry mnie ciągnęło, ale faktycznie tego optymizmu, jaki teraz mam w sobie, nauczyłam się niedawno - mówi warszawska aktorka, ELŻBIETA JODŁOWSKA.

Bożena Stasiak: Nie zawsze miała pani w sobie tyle pogody ducha, ile dziś...

ELŻBIETA JODŁOWSKA : Z twórczością kabaretową byłam związana w zasadzie od zawsze, bo już w szkole średniej udzielałam się w szkolnym kabarecie. Do satyry mnie ciągnęło, ale faktycznie tego optymizmu, jaki teraz mam w sobie, nauczyłam się niedawno.

Optymizmu można się nauczyć? Nie jest tak, że albo ma się go we krwi, albo nie?

- Nie do końca. Niektórzy wysysają pogodę ducha z mlekiem matki, a niektórzy mogą ją nabyć.

Jak? Tak jak nabywa się rzeczy, na przykład w sklepie?

- No nie, tak byłoby za prosto. Ja miałam takie momenty w życiu, kiedy wydawało mi się, że nie widać już światełka w tunelu. Chorowałam, potem złamałam dwie ręce jednocześnie, potem miałam operację kolana. Miewałam stany depresyjne, nie najlepiej przechodziłam menopauzę. Ale starałam się nie załamywać. I poszukiwałam sposobów, które miały mi w tym pomóc. Odkryłam afirmację, medytację, różne metody relaksacyjne. To mi pomogło nabrać dystansu do wielu spraw i nastawić się optymistycznie do życia.

Jest pani jedną z niewielu kobiet, które nie uważają menopauzy za temat tabu. Co zresztą doskonale widać w spektaklu "Klimakterium i już", który jest pani "dzieckiem"...

- Ten pomysł zrodził się, gdy obejrzałam w Stanach spektakl "Menopauza". Kiedy zobaczyłam, z jakim zainteresowaniem reagują na niego kobiety, to przyszło mi do głowy, że taka rzecz u nas też byłaby hitem.

I tak zadebiutowała pani jako autorka sztuki, która wciąż cieszy się powodzeniem. Jak pani sądzi, czy zadecydowały o tym zabawne teksty, czy właśnie temat?

- Jedno i drugie, tego się raczej nie da oddzielić. Jak jednak widzę reakcje kobiet, to rosnę z dumy. Ileż to razy słyszałam: "Pani to chyba była u mnie w domu, bo u mnie jest dokładnie tak, jak to pani przedstawia". Albo przychodzi mężczyzna i mówi: "Chciałbym być kobietą, nawet z tym klimakterium, bo tak fajnie to wygląda". I proszą, żebym napisała drugą część. Cieszy mnie jeszcze jedno. Niektórzy przychodzą jakby skrępowani, że niby tu przypadkiem się znaleźli. Tak zachowują się zwłaszcza mężczyźni. A już po przerwie widzę ich odprężonych, żartujących.

Dlaczego kobiety nie chcą mówić o tym przejściowym okresie w swoim życiu, czyli menopauzie? Wstydzą się?

- Może tak, może nie potrafią pogodzić się z tym, że teraz będzie już inaczej, że jakiś etap się kończy. Ale przecież ten, który się zaczyna, może być równie piękny i interesujący. Zwłaszcza jak ma się co robić i robi się to, co się lubi. Ja mam dużo zajęć zawodowych, a jak w którymś momencie nie mam, to sobie coś w domu wynajduję.

Jest coś, co lubi pani szczególnie robić w domu?

- Tak, najbardziej lubię dyrygować!

W domu?!

- Dyrygować, czyli wydawać polecenia (śmiech).

I nikt się nie buntuje?

- Zawsze, i wiem na co i kiedy mogę sobie pozwolić. I zawsze staram się robić to żartobliwie. Ale z mężem uważam, bo choć ma wspaniały charakter, to mógłby się obrazić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji