Kazimierz Kutz nad partyturą "Halki"
- Jestem dziewicą operową, która dopiero zaczyna zbierać pierwsze doświadczenia - wyznał wszem i wobec znakomity reżyser filmowy i teatralny Kazimierz Kutz, który przygotowuje premierę Moniuszkowskiej "Halki" w Teatrze Wielkim (12 V).
Współtwórcami inscenizacji są Robert Satanowski - kierownictwo muzyczne, Ewa Starowieyska - scenografia i kostiumy, Hanna Chojnacka - choreografia.
- Dlaczego zatem podjął się Pan tak trudnego, by nie powiedzieć ryzykownego zadania - pytamy Kazimierza Kutza.
- Bo "Halka" to stary, wspaniały, polski hit, bardzo dobrze napisany przez panów Wolskiego i Moniuszkę, co jest znakomitym punktem wyjścia dla mądrości reżysera. Rzecz nie bez znaczenia w przypadku tak późnego reżyserskiego debiutu.
- A dlaczego nie spróbował Pan swoich sił wcześniej?
- Przyznam, że miałem propozycje m.in. z opery w Bytomiu, z Teatru Wielkiego w Łodzi, ale jakoś zabrakło odwagi, a może wewnętrznego przekonania... Poza tym chyba coś w tym jest, że wraz z wiekiem wchodzi się w coraz większe formy na przykład operowe.
- A czy pójdzie Pan w ślady mistrza Zeffirellego, który przenosi na ekrany kinowe dzieła Verdiego, Bizeta?
- Za wcześnie na takie rozmowy, jeszcze nie wiem, jak wypadnie "Halka"
- A jaka będzie?
- Z góry zaznaczam, że nie mamy z panią Ewą Starowieyską żadnych zamiarów obrazoburczych, ani zakusów eksperymentatorskich. Podchodzimy do utworu z całą pieczołowitością, bo przecież jest to opowieść o wielkich namiętnościach, miedzy młodymi ludźmi, tym silniejszych, że niezrealizowanych. Dlatego chcę, aby nasza "Halka" była bardzo spontaniczna, biologiczna, namiętna. Dlatego w obsadzie znaleźli się artyści bardzo młodzi.
- Na planie filmowym, teatralnym Pan dobiera aktorów, liczy się Pana koncepcja, słowem jest Pan najważniejszy. Tutaj czyhają na Pana pewne ograniczenia, np. decyzja kierownika muzycznego. Czy nie czuje się Pan trochę ubezwłasnowolniony?
- Ograniczenia stawia mi przede wszystkim sam zapis nutowy, gdzie wszystko jest wyliczone, ustalone niepodważalne. Ale jest w tym coś fascynującego, jakieś odwrócenie tradycyjnej optyki. Bo to ja muszę zastosować się do Moniuszki. Muszę poruszać się po już gotowym rusztowaniu. Inną kwestią są pewne nawyki, maniery wykonawcze. Chciałbym tę młodą generację artystów operowych wprowadzić w świat bardziej aktorski, w psychologiczną głębię, z której wyrośnie interpretacja. Bo od strony psychologicznej "Halka" to dzieło nienaganne.