Artykuły

Bez hipisów

Bilety na "Hair" wyprzedano do końca roku. Spektakle kończą się owacjami na stojąco. - Tylko marynarami dziś już nikt nie macha - żałuje Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni. - Komórka mogłaby wypaść.

W 1967 roku, kiedy musical "Hair" grano na Broadwayu, Mariusza Romana z AWS, radnego Gdyni, nie było jeszcze na świecie. Urodził się dwa lata później.

Maciej Korwin, dyrektor gdyńskiego Teatru Muzycznego, w 1967 miał 14 lat. Rok później dostał pałą milicyjną za kręcenie się pod uniwersytetem. Nigdy nie został hipisem. Nie odróżniał nawet muzyki hipisowskiej od innej.

Obydwaj widzieli polską wersję "Hair". Od połowy października spektakl obejrzało blisko 10 tys. osób. Przez kilka dni rozmawiałam z widzami. Nie spotkałam nikogo, kto traktowałby, "Hair" obojętnie.

Aktorzy rozróżniają dwa rodzaje publiczności: premierową i biletową. Pierwsza nosi garnitury i suknie. Drugiej zdarza się przyjść w swetrze i dżinsach.

Katarzyna Jamróz (rocznik 1970, gra w "Hair" rolę Sheili): - Publiczność premierowa reaguje spontanicznie. Ale jest w tym trochę sztuczności. Oni wiedzą, kiedy trzeba klaskać, śmiać się i płakać. Zwykłą publiczność trzeba zdobywać. Są nieufni i to jest dobre.

Cezary Studniak (w musicalu "Hair" gra Bergera, rocznik 1972) na początku bał się widowni. Na premierze podbiegł do jednego z widzów i lekko pociągnął go za rękę/

- I ten człowiek w krawacie i garniturze wbiegł za mną - wspomina. - A obawiałem się, że gość powie: "Spadaj chłopie. Ja oglądam, ty grasz".

Od tej pory publiczność wbiega na scenę Teatru Muzycznego na zakończenie każdego spektaklu "Hair". - Łapią nas za ręce, płaczą, dziękują - mówi Katarzyna Jamróz. - Śpiewają, choć nie znają słów.

Codziennie na "Hair"

Na scenę wychodzą aktorzy. Widownia wypełniona do ostatnich miejsc. Na schodach koczuje młodzież.

Anka Stefańska (maturzystka, rocznik 1980, na "Hair" czwarty raz) marzy, żeby być milionerką. - Wtedy chodziłabym na "Hair" codziennie.

Mija pół godziny. Na widowni cisza. Na scenie jest rok 1968. Hipisi walczą o wolnośc, pali się trawkę, uprawia wolną miłość i śpiewa. Mija godzina. Publiczność zaczyna przytupywać, klaszcze coraz pewniej. "Garnitur" za mną zdjął krawat. Trzy staruszki pohukują na gołych aktorów biegnących przez scenę. Przerwa. Biorę notes, wybiegam do foyer.

Monika Budda (rocznik 1978, kolorowy sweter, szerokie spodnie i koraliki): - Kiedyś identyfikowałam się z tym ruchem. Mój tato był w latach 60. hipisem. Uczył mnie, że nie ma podziałów rasowych i klasowych. Ja nie mogłabym być hipiską. Mam pęd do sukcesu.

Heniek, niewysoki wąsaty mężczyzna, przyjechał z Koszalina. Ma 51 lat, zarabia, chałturząc na weselach.

- Był pan hipisem? - pytam.

- W '68 chodziłem do szkoły. Nie było szans.

Emeryt z Gdyni (rocznik 1928): - Nigdy nie byłem hipisem! Pracowałem ciężko. W latach 60. nie było mowy o wolności. Liczyło się ZMP i te sprawy.

Marta (długowłosa studentka matematyki, rocznik 1980) zastanawia się, o czym jest "Hair": - O wolności. Tylko co tu robią żołnierze?

Kilku mundurowych nieśmiało kręci się po foyer. Szeregowy Kaliski z Koszalina (rocznik 1980): - Wszyscy jechali, to ja też. To "Hair" to nawet może być.

- A nie chciałeś spalić albo zjeść powołania do wojska, jak Claude? - pytam.

- Gdzie tam. Musiałem, to poszłem.

Sylwia Herman (analityk finansowy, rocznik 1972): - Wolność młodych ludzi - o tym jest przedstawienie.

Dzwonek. Koniec przerwy, a ja nie znalazłam jeszcze prawdziwego hipisa.

Publiczność jest rozluźniona. Oklaski po każdym numerze. Łysiejący mężczyzna w garniturze gwiżdże na palcach. Trzy staruszki poklepują kolana. Facet w białym swetrze buja nogą. Przestaje, gdy zauważa moje spojrzenie.

Finał spektaklu. Jeszcze tylko jedna piosenka: "Let the Sun Shine".

Aktorzy schodzą ze sceny. Łapią widzów za ręce. Tłum gęstnieje. Ktoś płacze, ktoś się śmieje. Aksamitne suknie i garnitury mieszają się z wzorzystymi koszulami. Wszyscy klaszczą i śpiewają. Kiwamy się ze staruszkami i "białym swetrem" w rytm muzyki.

- Tylko marynarami dziś już nikt nie macha - żałuje Maciej Korwin. - Komórka mogłaby wypaść.

Cenzura!

Gdyńscy radni widzieli "Hair" podczas październikowej premiery. To było wtedy, gdy Marian Krzaklewski jednak machał marynarką, a prezydent Gdyni Wojciech Szczurek tańczył z żoną. Radny Mariusz Roman nie podziela entuzjazmu wobec spektaklu.

- Przesłania "Hair" już się dawno zdezaktualizowały - twierdzi. - Nagość i narkotyki w spektaklu nie podobają mi się. A wojna w Wietnamie? Była potrzebna.

Podobnego zdania jest część gdyńskiej rady miejskiej. Ale na razie rajcy nie zamierzają odbierać teatrowi pieniędzy.

- Chcemy mieć jednak wpływ na repertuar - tłumaczy Mariusz Roman.

- Żeby w przyszłym roku szansę miały może mniej ambitne, za to polskie przedstawienia.

Maciej Korwin łapie się za głowę: - Cenzura!

Reżyser "Hair" Wojciech Kościelniak (rocznik 1965): - Źle nas rozumieją. Przecież nie propagujemy narkotyków. Pokazujemy śmierć, do której one doprowadzają. Nikt nie udaje, że to coś fajnego.

Dobrze, że nie Górniak

Publiczność schodzi do szatni. Ktoś komentuje: - Ale żeby kobieta na scenie biust pokazała? Tego kiedyś nie było. Społeczeństwo nie zaakceptuje "Hair". Hipisi dążą do złej wolności.

"Biały sweter": - Bezsensowna golizna. Sceny rozbierane tylko po to, żeby szokować za pomocą czterech gołych liter.

- To było czadowe - mówi Marika Sendecka (podstawówka, rocznik 1985).

Małgorzata Goworska: - Fenomen przedstawienia polega na tym, że grali w nim młodzi. Gdyby na scenie postawić Edytę Górniak, to wyszłaby chała.

- Podobało mi się - zwierza się Jan Kopiec (elektronik, rocznik 1940). -Tylko ci goli aktorzy. Jakby to była jakaś akcja, toby to miało ręce i nogi. A oni tylko stali!

Bilety na "Hair" zostały wyprzedane do końca roku. Wkrótce zbierze się rada miasta Gdyni. Zadecyduje, czy w przyszłości podobne spektakle będą wystawiane w Teatrze Muzycznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji