Artykuły

Repertuar według AWS

Komisja do spraw rodziny, działająca przy Radzie Miasta Gdyni, jest zdania, że musical "Hair" wystawiany w gdyńskim Teatrze Muzycznym propaguje zażywanie narkotyków.

W związku z tym komisja zwróciła się do Zarządu Miasta z wnioskiem, by miasto, które dofinansowuje Teatr Muzyczny, opiniowało tytuły wystawiane za pieniądze z budżetu.

Wczoraj na temat kontrowersji związanych z musicalem "Hair" dyskutowano na posiedzeniu Zarządu Miasta oraz komisji kultury Rady Miasta.

Opinia komisji do spraw rodziny nie ma mocy decyzyjnej. Rada Miasta Gdyni, podejmując uchwałę o rozdysponowaniu budżetowych pieniędzy, zasięga opinii wszystkich komisji, których jest w sumie 14. Gdyby komisja do spraw rodziny chciała przeforsować swoje stanowisko, musiałaby przekonać do niego co najmniej wszystkich radnych AWS, którzy tworzą w Gdyni koalicję rządzącą. Jednak ich opinie w tej sprawie nie są wcale jednomyślne. Uchwałę na temat podziału pieniędzy w przyszłorocznym budżecie miasta, w tym także przekazania dotacji Teatrowi Muzycznemu, radni podejmą pod koniec grudnia.

WOJCIECH SZCZUREK (prezydent Gdyni):

"Hair" podobał mi się, choć uważam już go za nieco archaiczny. Nie uważam, żeby ta sztuka propagowała zażywanie narkotyków. Mnie "Hair" nie bulwersuje. Idąc do teatru, doskonale wiedziałem, jaką ma treść i czego się spodziewać. I podjąłem decyzję, że chcę to zobaczyć. Tę samą wiedzę mają z pewnością inne osoby, które wybierają się do Muzycznego. Ale szanuję prawo do wyrażania opinii na temat spektaklu, a komisja Rady Miasta ma prawo i obowiązek opiniowania projektu wydatków budżetowych. Nie widzę nic złego w tym, że miasto zamawia w teatrze konkretny tytuł i za niego płaci. Podobnie jest w przypadku Teatru Miejskiego, który jest przez gminę utrzymywany. Każdego roku dyrekcja teatru przedstawia nam plany repertuarowe, my zatwierdzamy je i przekazujemy teatrowi pieniądze na działalność.

BOGUSŁAW STASIAK (członek Zarządu Miasta):

Włosy stają dęba po odczytaniu stanowiska niektórych radnych. A kiedy emocje miną, trzeba będzie poważnie porozmawiać o ingerencji miasta w repertuar teatru. Chyba jesteśmy odosobnieni w kontestowaniu tego tytułu, bo przecież film Formana obejrzały miliony widzów. Mnie spektakl podobał się bardzo. Mam świadomość, że to jest spektakl tylko dla dorosłych, co zresztą jest jasno powiedziane. Taki teatr nie może być jak papka dla niemowlaków: letnia i bez smaku. Nie zgadzam się z tezą, że propaguje narkotyki. Przeciwnie: pokazuje ludzi, którzy zostali zagonieni w narożnik. Stanowisko komisji do spraw rodziny bazuje na uproszczeniu. Kto nie chce oglądać opowieści o hipisach, wcale nie musi iść do teatru. To kwestia wyboru.

JERZY ZAJĄC (sekretarz miasta):

Chyba nie dorośliśmy do demokracji, a tolerancja jest nam obca. Jeśli "Hair" ma promować narkotyki, to tak samo można powiedzieć, że "Makbet" propaguje zbrodnię i przemoc. Widziałem musical, podobał mi się i nie ma w nim żadnego zachęcania do brania narkotyków. Miasto nie może być cenzorem, to jakiś absurd! Poza tym to jest spektakl dla dorosłych. Jednego można być pewnym: kontrowersje wokół "Hair" i wysuwanie pod jego adresem oskarżeń na pewno pomogą teatrowi promocyjnie. Każdy będzie chciał zobaczyć, co naprawdę dzieje się na scenie.

JERZY MIOTKE (wiceprezydent Gdyni):

Moim zdaniem, "Hair" zachęca do sięgnięcia po narkotyki. Bohaterowie zachowują się tak, że może to skłonić młodego człowieka do ich zażywania. W spektaklu brakowało mi elementu, który dawałby widzowi szansę na spojrzenie na bohaterów bardziej krytycznie. Powinna być wyraźniej wyeksponowana negatywna strona narkomanii. Jeśli o mnie chodzi, to wolałbym przeznaczać budżetowe pieniądze na programy zwalczania narkomanii i patologii zamiast na spektakle, które budzą kontrowersje.

MACIEJ KORWIN (dyrektor artystyczny i naczelny Teatru Muzycznego):

Zamieszanie wokół naszego "Hair" śmieszy mnie i przeraża. Oczywiście, muszę odnieść się w jakiś sposób do tej sytuacji, bo jestem osobą zatrudnioną przez miasto, która wydaje publiczne pieniądze. Nikt jednak nie może mi zakazać grania przedstawienia, chyba że udowodniono by mi, że propaguję tematy niezgodne z prawem. W naszym "Hair"

- w trakcie spektaklu i w finale - pojawia się postać Białej Damy, która uosabia śmierć. Przywódca komuny hipisowskiej, Berger, odpływa w jej ramionach. To jest chyba czytelne? "Hair" jest musicalem historycznym, kamieniem milowym w dziejach tego gatunku. Nie mógłbym grać go w jakiejś okrojonej wersji - pozbawionej nagości, wolnej miłości i narkotyków, tak wtedy żyli hipisi! Wiemy, jakie zagrożenie niosą narkotyki, i dlatego ingerowaliśmy w tekst libretta. Poza tym, w naszym przedstawieniu ludzie narkotyzujący się są żałośni. Dziwi mnie ten zgiełk, bo po premierze członkowie Zarządu Miasta bardzo mi gratulowali sukcesu. Nie usłyszałem ani jednego złego słowa o przedstawieniu. Afera z "Hair" uświadomiła mi, że należy wyrzucić z repertuarów teatrów dla dzieci bajkę "Jaś i Małgosia". Przecież tam dzieci bardzo brzydko postępują z czarownicą, wrzucając ją do pieca, zdaje się. No, a tuczenie dzieci przez czarownicę słodyczami, żeby były grubsze i smaczniejsze? W ogóle proponuję zweryfikować też inne sztuki, choćby tę o niejakim de Sadzie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji