Artykuły

Życie to teatr

Drugi dzień Spotkań Teatrów Jednego Aktora w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu podsumowuje Katarzyna Wiśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Sobotni dzień festiwalu Jednego Aktora w Toruniu upłynął pod znakiem emocji. Pięcioro artystów zaprezentowało w swych monodramach cały wachlarz ludzkich przeżyć: od zdumienia nad własnym "ja", po rozpacz i bezradność.

Jako pierwszy zaprezentował się Mateusz Nowak. Jego monodram "Teatralność" został stworzony z fragmentów tekstów takich twórców jak: Bernard-Marie Koltes, Łukasz Ripper i Michał Walczak. Reżyserii spektaklu podjął się Stanisław Miedziewski. Jest to opowieść o tym, jak cienka jest granica pomiędzy szczerością okazywanych uczuć, a fałszem, zrodzonym na potrzeby ogólnie rozumianej zgody międzyludzkiej. Nowak z gracją schizofrenika zmienia swoje maski. Z zaborczej matki przeistacza się w stęsknioną kochankę, wyrachowanego szefa, podwładnego, seksbombę, a nawet... diabła. Aktor żongluje nastrojami, szafuje konwencjami, by pozostawić widza z pytaniem: jaką maskę najchętniej nosisz?

Następnym monodramem była "Nie-winna?" w wykonaniu Kamili Winkler (na zdjęciu), laureatki tegorocznego Turnieju Teatrów Jednego Aktora "Sam na scenie" w Słupsku. Reżyseria i scenografia: Małgorzata Paszkier - Wojcieszonek. Grana przez Kamilę Winkler Katarzyna Blum z uczciwej kobiety staje się wyrachowana i zimna. Chcąc ocalić miłość i życie prywatne, paradoksalnie zatraca się w swoim wykreowanym przez media negatywnym wizerunku. Aktorka posługując się na scenie symbolicznym parawanem z gazet codziennych, ukazuje siłę wpływu mediów i czyjegoś zdania na nasze życie. Mimo że niszczy ową gazetę, nie udaje jej się naprawić zniszczonego życia.

Jedynym humorystycznym akcentem soboty był występ Krzysztofa Grabowskiego "Patryk K.". Jest to zabawna opowieść o kompleksach przeciętnego Polaka, jego wierze w ukryty potencjał polskiej reprezentacji w piłce nożnej i opinii o kobietaxh. Rewelacyjny monodram utrzymany w konwencji kabaretowego stand - up'u był znakomitym rozluźnił klimat festiwalu.

Kolejne dwa spektakle łączyła tematyka: wojna, miłość do dzieci i poświęcenie. Ewa Dąbrowska z Teatru Żydowskiego w Warszawie w monodramie "Mur" wcieliła się w postać Ireny Sendlerowej. Ta, o której powstał zwrot, że "kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat", uzewnętrznia się przed publicznością i przyznaje do swoich błędów. Jednak czy drobne zawahania wynikające z natury ludzkiej stanowią skazę na życiorysie tej kobiety? Według niej - tak. Bo Sendlerowa Ewy Grabowskiej czuła, że mogła zdobyć się na wiele więcej, pomimo i tak nadludzkiego heroizmu.

Caryl Swift zagrała muzułmańską matkę, która straciła dwoje dzieci w czasie wojny na Bałkanach. "Matka Mejra i jej dzieci" porusza do głębi. To opowieść o kobiecie, która pomagając polskiej antropolog fizycznej, zapomina, że ma do czynienia ze szczątkami innych dzieci innych matek. Dla niej liczą się tylko jej Edna i Edwin oraz chęć godnego pożegnania ukochanych dzieci. Nadzieja na poznanie prawdy o ich śmierci ustępuje miejsca niedowierzaniu i rozpaczy. Co czuje matka trzymająca w obu garściach prochy swoich dzieci? Mejra z prochami dzieci rozpoczyna smutny taniec, nucąc im kołysankę do wiecznego snu. Na scenie zapada ciemność.

Sobotni dzień festiwalu pokazał niesamowite właściwości mimetyczne sztuki teatralnej. Widzowie mieli okazję zarówno do wzruszeń, jak i do śmiechu. Artyści wykorzystując swój warsztat, przenieśli nas do czasów II wojny światowej, na Bałkany i do mieszkania przeciętnego trzydziestolatka. Przecież już Szekspir pisał, że "życie to teatr".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji