Artykuły

Może chodzi tylko o rozmawianie. Rozmawianie i słuchanie...

"Quietly" - mocny debiut w Abbey Theatre północnoirlandzkiego dramaturga Owena McCafferty - to tytuł bardzo niejednoznaczny: może być opisem ciszy pomiędzy dwoma mężczyznami wynikłej z nagłego krzyku, który nie może być już dłużej wstrzymywany - o spektaklu Abbey Theatre w Dublinie, z udziałem polskiego aktora Roberta Zawadzkiego, pisze Dan Sheehan w The Public Reviews.

"Quietly" - mocny debiut w Abbey Theatre północnoirlandzkiego dramaturga Owena McCafferty - to tytuł bardzo niejednoznaczny: może być opisem ciszy pomiędzy dwoma mężczyznami wynikłej z nagłego krzyku, który nie może być już dłużej wstrzymywany. Takiego, który wynika z niełatwego i niepewnego rozejmu. A może to po prostu nieosiągalny ideał: nadzieja na życie bez zgiełku i chaosu sekciarskiej przemocy.

Jimmy (Patrick O'Kane) siedzi w pustym pubie w Belfaście (niemal doskonale uchwyconym przez scenografię Alyson Cummins) wymieniając drobne uszczypliwości z polskim barmanem, Robertem (Robert Zawadzki) i wspólnie przeżywając męki oglądania meczu piłki nożnej pomiędzy ich drużynami narodowymi podczas kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2010r. Robert wymienia wiadomości tekstowe ze swoją przygnębioną pobytem na wyspach polską dziewczyną oraz irlandzką żoną czekającą na niego w domu wraz z ich nowonarodzonym synem. Jimmy siedzi i czeka. Czeka na Iana (Declan Conlon) człowieka, który jako szesnastolatek, dwadzieścia pięć lat wcześniej wrzucił do tego samego pubu prowizoryczną bombę zmieniając całkowicie życie Jimmy'ego.

Spotkanie, do którego dochodzi, bardziej niż przebaczeniem i pojednaniem jest dla obu stron zrzuceniem ciężaru noszonego przez lata. Każdy z nich ma swoje własne wytłumaczenie winy przepracowane w sobie przez całe życie, wypowiadane i powtarzane w zakamarkach własnej głowy ale nigdy nie uwolnione, aż do teraz. Dla Iana jest ono bardziej oczywiste, brutalne a jednocześnie niezrozumiałe dla dorosłego człowieka jakim jest teraz. Jednak Jimmy, którego życie również zostało zdefiniowane w tym ataku, ataku który wywiał jego ojca w nicość - pozostawiając po nim oderwane kończyny w rękawach i nogawkach - został także przytłoczony wyrzutami sumienia. Z pewnością ciszej ale nie mniej destrukcyjnie. To, czego obaj teraz potrzebują, to być wysłuchanym przez drugiego.

Chcą wyjaśnić sobie życia przedwcześnie odziane w szaty kata i ofiary aby udowodnić, że funkcjonują już poza konfliktem, z daleka od horrorów jakie ich uformowały.

Cała trójka aktorów daje doskonałe popisy, na początku wzbudzające śmiech a z biegiem czasu ponure i cierpkie. O'Kane chudy jak wieszak przeobraża się w trzeszczącą kulę zażartej furii, krzycząc gorące tyrady na cały bar aby ostatecznie uspokoić się i stać bardziej refleksyjnym. Gorąc czuć także w jego relacji z Robertem, gospodarzem tego miejsca więdnącego w smutku. Conlon jest jak zwykle wiarygodny, w roli zreformowanego wojownika UVF, zdesperowanego by opowiedzieć historię, która nie kończy się wybuchem i więzieniem. Ludzie ci i ich wersje nabierają kształtu na barowej podłodze, koniec jednego natchnionego monologu zwiastuje początek kolejnego. W miarę jak ich opowieści nabierają tempa dostrzegamy przebłyski pozostałych graczy stanowiących tło wydarzeń wszystkich minionych lat, obciążonych własnymi problemami i smutkami: dziewczyna zaoferowana Ianowi jako nagroda za jego nerwy i lojalność; zarozumiały chłopiec, protestant, którego Jimmy pobił, miażdżąc jego twarz na chodniku; robotnicy zgromadzeni wokół telewizora i oglądający Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w czasie kiedy ich miasto samo się pożera.

Prawdopodobnie jednak najbardziej urzekająca rola to dyskretny barman w wykonaniu Zawadzkiego. Jego historia - próba utrzymania się na powierzchni w mieście, gdzie rasizm będący podłożem przemocy, zaczyna przybierać na sile w niepokojącej pustce pozostawionej przez proces pokojowy - jest wzruszająca i złowieszcza jednocześnie, zręcznie i z humorem przedstawiona przez tego przybysza w Abbey.

Trzymająca w napięciu i bezkompromisowo wykonana, "Quietly" to sztuka o katharsis emocjonalnego przekopywania się. Ale jest to również ostrzeżenie od historii, której Robert uczy się od swoich walczących patronów, z pełnymi agresji okrzykami kibiców piłkarskich przenikającymi nocne powietrze, od kamieni rzucanych w okna pubu: o pokój może być tutaj trudno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji