Artykuły

Wicemarszałek Drożdż: Nadzór w kulturze trzymam

Niejasna strategia kulturalna. Wymiany dyrektorów. Niezadowolenie pracowników instytucji. Czy źle się dzieje w kulturze marszałkowskiej? Od grudnia 2010 najważniejszym odpowiedzialnym za nią jest wicemarszałek Wojciech Drożdż. Rozmowa Ewy POdgajnej w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Zbytniej styczności z panem dyrektorem Gałkowskim nie miałem. Ze zdziwieniem wyczytałem w jednym z mediów, że był uznawany za wybitnego fachowca. Osobiście remontów, które przeprowadził, nie oceniam pozytywnie, np. jaka jest wentylacja, kiedy pod koniec spektaklu przy pełnej sali robi się sauna? - mówi Wojciech Drożdż, wicemarszałek województwa ds. kultury.

***

Rozmowa o wojewódzkiej kulturze

Ewa Podgajna: Dla pana marszałka wydarzeniem kulturalnym mijającego roku było...?

Wojciech Drożdż: Wskażę w sferze kultury wysokiej. Nie jestem zwolennikiem kultury masowej w postaci popowego zespołu, kiełbasek i piwa, choć i takie muszą mieć miejsce. Nas w Szczecinie stać, żeby robić imprezy kultury wysokiej na takim poziomie, że będą się odbijać echem nie tylko w Polsce, ale i w obszarze transgranicznym. Po pierwsze myślę, że takim wydarzeniem był Turniej Tenorów Opery na Zamku zorganizowany w Teatrze Letnim. Z rekordową frekwencją. Po drugie koncert poświęcony Carlowi Loewemu na pl. Orła Białego, który też spotkał się z wielką publicznością. Bardzo podobały mi się też inSPIRACJE w Klubie 13 Muz.

Pozwolę sobie uzupełnić, że bezpłatny koncert na pl. Orła Białego był operowym pożegnaniem lata, w którym dominowały najbardziej rozpoznawalne utwory gatunku, jak " O sole mio" czy "Nad pięknym modrym Dunajem". Twórczość Loewego, przede wszystkim zaśpiewana przez Joannę Tylkowską stanowiła tylko jakieś 20 proc. programu.

- Za wszelką cenę trzeba zachować złoty środek między imprezą typowo masową a imprezą elitarną. Bo instytucje kultury finansowane są z podatków wszystkich obywateli. To są znakomite przykłady, jak można elitarność kultury wysokiej przeszczepić na szerszy grunt.

Z czego wynika, że takie "wydarzenie kulturalne roku", jakie pan wskazuje, nie cieszą się równie entuzjastycznymi recenzjami w ogólnopolskich mediach, które popularyzowałyby wizerunek kulturalny Szczecina. I np. Dorota Szwarcman z "Polityki" nie przyjeżdża na turniej tenorów do Szczecina.

- Niestety, utarło się w naszym kraju, że najczęściej wydarzenia kulturalne związane z Warszawa i Krakowem są popularyzowane, także dlatego, że tam się odbywają.

Najważniejsi krytycy teatralni piszą, że najlepszy w Polsce jest Teatr Polski w Bydgoszczy i przyjeżdżają na premiery.

- Na spotkaniu z dyrektorami instytucji kultury zwróciłem uwagę, żeby na przyszły rok, planując wydarzenia, zwiększyć pulę promocyjną i bardziej rozpropagować nasze przedsięwzięcia w tzw. mediach centralnych. Do promocji potrzebne są pieniądze. Im większe te pieniądze, tym większa popularność, większa ilość mediów.

Może problem leży w tym, że taki turniej tenorów jest tylko przesympatyczną rozrywką i nie jest ważnym głosem w obchodzącej nas rzeczywistości. Ale kiedy Strzępka i Demirski robią "Firmę" o dilach przy restrukturyzacji kolei, to nie można tego nie odnotować, choć jest grane w Poznaniu.

Zmierzam do pytania, że może strategia kulturalna jest ważniejsza od promocji?

- Jeżeli mówimy o wydarzeniach kulturalnych z punktu widzenia zarządu województwa, jako organizatora swoich instytucji kultury, to one realizują autorski program dyrektorów tych instytucji. Nasza polityka kulturalna właśnie się kształtuje. Prowadzimy proces programowania, który pozwoli nam wskazać kierunki rozwoju województwa, również w zakresie kultury i przyczyni się do jak najlepszego wydatkowania środków w perspektywie RPO 2014-2020.

A w tzw. międzyczasie zamierzamy np. przyłączyć się do programu, który Szczecin uruchomił dla rodzin wielodzietnych, a także dofinansowywać transport na dotarcie z gmin Pomorza Zachodniego na koncerty i spektakle w stolicy regionu.

Czy marszałkowskie instytucje będą miały w przyszłym roku zwiększone budżety?

- Budżety zakładamy na obecnym poziomie. Myślimy o ewentualnym ich zwiększeniu Operze i Zamkowi, ze względu na zwyżkę kosztów utrzymania instytucji w okresie trwania inwestycji. W sytuacji kiedy większość marszałków w innych województwach ścina nakłady na kulturę, my staramy się utrzymać je na obecnym poziomie. Pamiętajmy jednocześnie o tym, że prowadzimy procesy inwestycyjne w instytucjach kultury o niespotykanej wcześniej skali.

Pracownicy instytucji marszałkowskich - Książnicy, Zamku, Muzeum zawiązali koalicję w sprawie starań o większe dotacje dla ich instytucji, co pozwoliłoby na podwyżki. Liczą, że średnia pensja wynosi u nich 2700 brutto, w Urzędzie Marszałkowskim 4400 brutto.

- Trudno porównywać poziom wynagrodzeń. Instytucje kultury mają zaplecze techniczne, np. z obsługą techniczną, szatniarzami, których poziom wynagrodzeń jest niższy i rzutuje na średnią. Zarząd stoi na stanowisku, że są to instytucje samodzielne, które mają możliwość restrukturyzacji zatrudnienia albo możliwość znalezienia zewnętrznych źródeł finansowania dla zwiększenia budżetu. Najłatwiej jest wyciągnąć rękę po dodatkowe pieniądze. A my musimy dbać o dyscyplinę finansową, żeby poziom zadłużenia województwa nie wzrósł, w tych trudnych dla samorządu czasach.

Po nowelizacji ustawy o działalności kulturalnej dyrektorzy mają być zatrudniani na czas określony.

- Zwróciliśmy się do dyrektorów naszych instytucji z prośbą opisu, jak sobie wyobrażają rozwój artystyczny i inwestycyjny kierowanych placówek. Przecież wielu z nich prowadzi albo będzie prowadzić proces inwestycyjny na skalę dotychczas niespotykaną. Opera, Zamek, Teatr Polski, Muzeum Narodowe (Centrum Dialogu Przełomy). To co dostaliśmy od poszczególnych dyrekcji zostało zanalizowane przez nadzorujący wydział kultury. Na tej podstawie podejmiemy decyzję, czy powierzymy stanowisko na czas określony, czy rozpiszemy konkurs. Do końca roku zarząd podejmie w ich sprawie decyzje.

Nadzorujący wydział kultury, który od ponad pół roku nie ma dyrektora?

- Kiedy na własne życzenie odszedł pan Robert Rumiński, większość spraw strategicznych była już przez niego rozpoczęta. Jego najbliższy współpracownik, pan kierownik Przemysław Wraga, uzyskał wszelkie pełnomocnictwa do ich kontynuacji. Politykę strategiczną w określonych sferach życia samorządu kreuje odpowiedni członek zarządu i ja ten nadzór w kulturze trzymam. Natomiast już w środę odbędą się rozmowy kwalifikacyjne i będziemy mieć nowego dyrektora wydziału kultury, nauki i dziedzictwa narodowego.

Jak pan postrzega odejście wicedyrektora Wojciecha Semeraua Siemianowskiego? Przez "Traviatę" pokazał możliwość współpracy Opery z solistami z Deutsche Oper w Berlinie. Wprowadził do repertuaru oryginalną "Madamę Butterfly" i bardzo lubianą "Zemstę nietoperza". Zatrudnił znakomitego koncertmistrza i innych muzyków.

- Żałuję. Poziom orkiestry stał się znacznie wyższy. Myślę, że ten młody zdolny człowiek, wkrótce bliżej miejsca urodzenia czyli Warszawy, będzie zarządzał jakąś istotną instytucją kultury.

Dlaczego pan nie próbował zaradzić, żeby tą istotną instytucją była Opera na Zamku? Za to poprosił, żeby nie komunikowano się z mediami.

- Poprosiłem, żeby kwestie odejścia pana Semeraua nie odbywały się za pomocą mediów, a na kanwie rzetelnej dyskusji między panią dyrektor a wicedyrektorem. Instytucja kultury jest samodzielna. Jestem daleki od tego, żeby wkraczać w kompetencje dyrekcji.

Jak ocenia pan zwolnienie wicedyrektora Jacka Gałkowskiego w Teatrze Polskim. Czy Urząd Marszałkowski miał jakieś zarzuty?

- Jest to autonomiczna decyzja dyrektora Adama Opatowicza. Trzeba pamiętać, że pan dyrektor jest artystą i wobec procesu inwestycyjnego potrzebne jest mu wsparcie i takie wsparcie sobie wymarzył i powołał w osobie pani Aleksandry Kopińskiej-Szykuć.

Zbytniej styczności z panem dyrektorem Gałkowskim nie miałem. Ze zdziwieniem wyczytałem w jednym z mediów, że był uznawany za wybitnego fachowca. Osobiście remontów, które przeprowadził nie oceniam pozytywnie, np. jaka jest wentylacja, kiedy pod koniec spektaklu przy pełnej sali robi się sauna? Pełniąc swoją funkcję, nie miał telefonu komórkowego. Marszałek kilkakrotnie potrzebował szybkiej informacji i nie mógł się z nim skomunikować.

Jak realna jest przebudowa Teatru Polskiego?

- Jesteśmy zdeterminowani. Po to, żeby sięgnąć po pieniądze unijne po roku 2014, musimy do końca 2013 r. mieć kompletną dokumentację budowlaną. W obecnym okresie bodaj jedynym województwem, gdzie w sferze kultury, nie ma żadnej inwestycji dofinansowanej ze środków unijnych z Ministerstwa Kultury. Dlaczego? Dlatego, że przed rokiem 2007 instytucje nie miały żadnej gotowej dokumentacji, którą mogłyby przedstawić w konkursie. Tak ten okres został zaprzepaszczony.

Czy nie pilniejsza niż rozbudowa Teatru Polskiego jest nowa siedziba dla Teatru Współczesnego?

- Niezwykle ubolewam, że Teatr Współczesny znajduje się w swoim miejscu. Bo blokuje rozwój Muzeum Narodowego. Bo scena o tak uznanej marce powinna mieć odpowiednią pod względem funkcjonalnym i reprezentacyjnym siedzibę.

Ale Teatr Polski też funkcjonuje w adaptowanym budynku. Dla mnie dbającego o dobro szczecinian i mieszkańców Zachodniopomorskiego najlepiej byłoby, żeby obie inwestycje toczone były równoległe. Z tego co wiemy jednak pan prezydent miasta Szczecina dopiero w jakiejś bardziej odległej przyszłości wybuduje siedzibę dla TW. Wypada uszanować wolę prezydenta jako organizatora TW.

Czy nie żal panu, że jedyna samodzielnie założona orkiestra w województwie Baltic Neopolis Orchestra ma "zamrożoną" płytę Loewego, którą nagrała z wybitną solistką Urszula Kryger?

- Nie szafowałbym słowem wybitna, choć z pewnością utalentowana. Wybitną była Maria Callas.

Pod względem formalnym stroną dla województwa jest Fundacja Pro Stenim Bono pani Aleksandry Kopińskiej-Szykuć. Z własnej inicjatywy spotkałem się z panem prorektorem Piotrem Klimkiem z Akademii Sztuki, odbyłem rozmowy z paniami Szykuć i Goch (BNO), podczas której obie strony przedstawiły swoje racje. Myślę, że zaistniał tam konflikt personalny, a ja nie czuję się władny, żeby go rozstrzygać. Wydaje mi się, że sprawa płyty zakończy się w sądzie. A przecież projekt był wspaniały. Ten koncert, który odbył się w Katedrze, w której połączono mapping z muzyką klasyczną, naprawdę był wydarzeniem, ocenianym entuzjastycznie przez publiczność.

Też śpiewała w nim Joanna Tylkowska, pańska narzeczona. Pan podkreśla wspaniałość imprez, w których występuje. Czy nie uważa pan, że to może być dla niektórych niejednoznaczne?

- Czy jeżeli mamy utalentowaną solistkę, która jest primadonną tutejszej Opery, wykonuje najtrudniejsze partie, śpiewa w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, śpiewała i śpiewa na terenie Niemiec, Hiszpanii, Beneluksu, to nie powinna uczestniczyć w życiu kulturalnym Szczecina? Nawet gdybyśmy się nie znali, jestem przekonany, że dzięki swojej ugruntowanej pozycji artystycznej Joanna zostałaby zaproszona do tych wydarzeń artystycznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji