Co w kim siedzi
Siódemka - z początkowej dwudziestki - odpadła po pierwszym roku. Trzynastka studentów szczęśliwie kończy Akademię Teatralną w Warszawie. Ich pokaz dyplomowy, "Mewa" Czechowa w reżyserii Agnieszki Glińskiej, spotkał się z dużym aplauzem. Agnieszka jest młoda i łatwo znaleźliśmy z nią partnerskie porozumienie - mówi Masza - Magdalena Maciejewska. Potwierdzają to inni. Gdyby takie role trafiały się w przyszłym życiu zawodowym! Maja Hirsch (zagrała poprzednio Salome w Teatrze Dramatycznym w Warszawie) nie ukrywa, że miała problemy ze zrozumieniem dojrzałej kobiety-aktorki, Czechowowskiej Ireny Arkadiny. - Na szczęście nie musieliśmy "grać wieku". Staraliśmy się poddać emocjom bohaterów - mówi. Na widowni siedzieli dyrektorzy teatrów i reżyserzy poszukujący nowych talentów. Oto opinie profesjonalistów. Izabella Cywińska: - Bardzo dobre przedstawienie - tak je oceniam i to w kategoriach nieszkolnych! Chwata Agnieszce, która zamiast uczyć młodych aktorów konwencji, skłania ich do tego, żeby nie kryli się pod kostiumem czy perukami, lecz byli sobą. Dlatego w efekcie, zagrali bez fałszywej nuty. Podczas poprzednich pokazów dyplomowych nie byli aż tak otwarci, nie pokazali tak wyraź-nie, co w kim siedzi. Tu odkryli swoje możliwości. Gdybym była dyrektorem - po obejrzeniu "Mewy" wiedziałabym, kogo zaangażować. Świetnie się zaprezentowali (widoczni na zdjęciu) Maja Hirsch - Irena, i Marcin Czarnik - Konstanty Trieplew, oraz Anna Sroka i Łukasz Simlat.
Barbara Borys-Damięcka: - Mieli szczęście, że mogli zagrać w Czechowie. Wiele skorzystali ze wskazówek i niuansów reżyserskich Agnieszki Glińskiej. Jednak nie będzie im łatwo się przebić, bo konkurencja wśród absolwentów szkół teatralnych jest duża. Trzeba rozpychać się łokciami.
