Artykuły

Maszyny kontra cienie

Trzeci dzień II Międzynarodowego Festiwalu Formy Materia Prima podsumowuje Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.

Żeby zobaczyć francuski spektakl "Kupido. Właściciel mieszkania położonego w piekle i raju", trzeba odjechać spory kawałek od krakowskiego Starego Miasta, by dostać się do studia S-3 TVP Kraków. Jak się okazało, odległość nie zraziła festiwalowej publiczności, bo ta prawie w komplecie zjawiła się, żeby zobaczyć kolejne wydarzenie Festiwalu Teatru Formy.

Twórca "Kupido" określił spektakl mianem "sculptur-Opera", nawiązując do charakterystycznych dla opery środków wyrazu i do swoich ożywianych rzeźb i maszyn. To przedstawienie niezwykłe - poetyckie i groteskowe. Na scenie stoi klatka - szkielet pudełka. Tylna ściana została wyłożona porcelanowymi talerzami. Na środku postawiono kontrabas, a nad nim przedziwny zegar. Gdzieniegdzie wiszą urwane głowy lalek. W centrum siedzi tytułowy Kupido - pół człowiek, pół maszyna; pół mężczyzna i pół kobieta. Po jego prawej stronie siedzi kobieta ubrana w cukierkową sukienkę - również pół maszyna, pół człowiek. Widowisko składa się z ciągu sekwencji - tu nie ma rozmów, bo są tylko urwane piski, jęki i chichoty (głos modyfikowany przez syntezator mowy). Kupido śpiewa operowe arie wysokim kobiecym głosem. Wokół relacji tych dwojga na scenie dzieją dziwy niesłychane: przebiega metalowy królik, biegają same nogi mężczyzny i kobiece ubrania, głowy lalek kołyszą się i palą papierosy, szafa jeździ z jednej strony na drugą i rozlatuje się na oczach widzów. Wszystkiemu przygląda się w milczeniu czytająca książkę pokojówka. Inspiracji "Infantkami" Velazqueza można doszukać się w dziwnych strojach i przebierankach oraz odsłanianiu wnętrza wszelkiej maści mechanizmów.

To niesamowita opowieść o wzlotach i upadkach miłości; o dojrzewaniu, zamknięciu w relacjach międzyludzkich, które często są dla nas wyłącznie narzuconą formą. To wreszcie psychodeliczne obrazy sceniczne, niewiarygodne maszyny, które poruszają się jakby samoistnie! Przestrzeń żyje tu swoim życiem i przeraża bohaterów. Totalny teatr maszynowy!

***

Inną propozycją dzisiejszego dnia był "Sen nocy letniej", który już teraz ośmielam się okrzyknąć hitem festiwalu. Włoski spektakl jest połączeniem teatru tańca, maski i cieni. Przyznam, że z ożywianiem cieni i tajemniczych figur na deskach teatru spotkałem się po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie po raz ostatni, bo nie widziałem jeszcze lepszej inscenizacji tej sztuki Szekspira.

Cienie Oberona i Tytanii przeplatają się z błądzącymi Lizandrem, Demetriuszem, Heleną i Hermią (w których wcielają się tancerze) po lesie ateńskim. Czwórka bohaterów tworzy wybuchową mieszankę - bo mamy jedną szczęśliwie zakochaną parę i jedną nieszczęśliwą... Świat magiczny pokazany został jako świat mitycznych driad i faunów. Tancerze byli perfekcyjni. Zarówno jako postaci, jak i animatorzy świata świateł i cieni - w pełni zsynchronizowani, przejmujący.

Wykorzystane zostały fragmenty motywów "Czterech pór roku" Vivaldiego, kompozycji Czajkowskiego i "Przebudzenia wiosny" Strawińskiego. Muzyka doskonale oddawała klimat bardzo mrocznego i perwersyjnego dramatu Szekspira.

Całość zrobiła piorunujące wrażenie - do oklasków wstali wszyscy: pedagodzy krakowskiej PWST, studenci, zaproszeni na festiwal artyści... To jeden z nielicznych spektakli, które mogę szczerze nazwać perfekcyjnym i niepowtarzalnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji