Artykuły

Z teatru

Inauguracja sezonu w Teatrze Wiel­kim posiada charakter poniekąd orygi­nalny, ponieważ realizacja sceniczna dra­matów greckich na scenie lwowskiej była od wielu lat rzadkością. Wybór niegranej dotąd w Polsce tragedji Eurypidesa "Bachantki" nie jest wprawdzie idealny (mo­że inne dramaty wielkich tragików grec­kich byłyby wywarły silniejsze wraże­nie), ale uzasadniony z dwóch względów: wpływ Eurypidesa w literaturze polskiej był bardzo silny, powtóre "Bachantki" stały się zaczątkiem tragedji greckiej, bo opiewają legendarne wkroczenie Dionizo­sa i jego kultu do Grecji. Nigdy nie chcia­no uwierzyć staremu Eurypidesowi, które­go twórczość dramatyczna stała pod zna­kiem racjonalizmu, że głęboko religijny i mistyczny dramat "Bachantki" jest wy­razem jego prawdziwej wiary. Zarzucono mu, że entuzjazm jego dla kultu Dionizosa był sztuczny i kłamliwy. Ten najbardziej realistyczny z tragików greckich wydał się w "Bachantkach" dziwnie przemienio­ny i odbiegający zbyt daleko od linji swo­jej twórczości. A jednak Eurypides napi­sał ten utwór w prawdziwie poetyckim rozmachu i z szczerą wewnętrzną wiarą, bijącą zresztą żywym strumieniem z każ­dego słowa tragedji.

W formie, tak swoistej i odrębnej od formy Aischylosa i Sofoklesa, ujął Eury­pides w "Bachantkach" ulubiony temat atyckiej tragedji: walkę między człowie­kiem a Bogiem. Walka ta, przedstawiona z całą bezwzględnością i siłą patosu grec­kiej tragedji, nie wzdryga się przed największem okrucieństwem i jest wyrazem wyniosłej dumy Greków, którzy godzili się ulegać nie ludziom, lecz samym bogom, z którymi prowadzili zacięty bój o władzę.

Upostaciowaniem tej nieugiętej i zu­chwałej dumy jest młody król tebański Pentheus, który sprzeciwia się z całą energją wprowadzeniu kultu Dionizosa do swojego państwa. Z bólem i nieuspokojonym gniewem zwraca się przeciw obcemu przybyszowi, który wciąga wszystkie ko­biety Teb, nawet jego matkę i siostry, w krąg nowego kultu, ogarniającego swoją mistyczną gorączką szału radości i wese­la wszystkich jego poddanych. Nieszczęś­ciem Peutheusa jest, że pięknym przyby­szem, który przewodzi lidyjskini bachantkom, jest sam Dionizos, syn Zeusa. W śmiertelnej walce między człowiekiem a bogiem, pada pokonany człowiek. Zwabio­nego podstępnie przez znieważonego Dio­nizosa Pentheusa rozszarpuje swojemi rękami jego własna matka Agawe, a mści­wy Dionizos wyznacza pokonanemu rodo­wi i zbrodniczej matce surową karę na drogę przyszłości.

Dramat Eurypidesa przepojony jest gorącym żarem religijnej ekstazy i poety­ckiego upojenia porywającemi scenami rozgrywającej się ponurej tragedji poko­nanego króla Teb. W wierszach jego, prze­łożonych z artystycznie wymierzoną swobodą poetycką przez Jana Kasprowicza, tli się płomienny ogień wielkiego na­tchnienia. Tylko wiara w wypowiadane słowo mogła pozwolić Eurypidesowi na stworzenie tak potężnego dramatu dusz, zamknąć w ramach zwartych i plastycz­nych wstrząsające dzieje matczynej zbro­dni, wznieść się na wyżyny porywającego entuzjazmu dla głoszonych przez siebie prawd. Z całą siłą i żywiołowym tempera­mentem zwraca się Eurypides w tej apologii wiary przeciw racjonalistycznemu rozumowaniu i broni zaciekle uczucia przeciw rozsądkowi i instynktu przeciw rozumowi, jak przystało prawdziwemu wyznawcy kultu Dionizosa. I dlatego utwór ten, tak odległy czasem, formą i duchem, potrafi jeszcze dzisiaj przemówić do nas siłą poetyckiej wiary i wtopionego w nią entuzjazmu i wywołać przed naszemi oczyma wizję antycznych ludzi, walczących z bogiem o prawdę.

Inscenizacja dramatu Eurypidesa na scenie lwowskiej była owocem starannej i wzorowo przygotowanej pracy reżyserskiej i aktorskiej. Dramatowi nadał reżyser Wacław Radulski formę efektowną utrzymaną nienagannie w duchu antycznej tragedji, a jednocześnie unowocześnioną ilustracją muzyczną i rytmizacją scen zbiorowych (chóry). Przebijający się nieustannie w ilustracji muzycznej ton głuchego bębna, wyrażający tan w ekstazie religijnej, zapożyczony z muzyki murzyńskiej, trafnie oddawał nastrój upojenia tanecznego i szału dionizyjskiego. - Harmonijne było również uzgodnienie świateł z akcją sceniczną, rozplanowaną i zmontowaną w całości umiejętnie i ciekakawie. Artyści dali staranną i należycie opracowaną grę. Siłę, stanowczość, wynio­słość i powagę wcielił w postać Dionizosa p. Białoszczyński, chociaż postać młodego i pięknego boga nie była idealnem wcieleniem u tego wytrawnego artysty, wyrazi­stym i pełnym żywiołowości królem Teb był p. Krasnowiecki, tragizm cierpienia za­warła w nieodpowiadającej jej roli Agawe p. Siemaszkowa. - Dwaj starcy Kadmos i Tejrezias wyszli blado w in­terpretacji pp. Żurowskiego i Połońskiego. Na dobrym poziomie była gra pp. Brochwicza, Z. Nawary, J. Szpiganowicz, T. Kipeniówny, A. Matusiakówny i H. Mikluszkówny. Doskonałe dekoracje, rozwiązujące w syntetycznej formie konstruktywistycznej problem scenerji dworu i pałacu, dał p. Andrzej Pronaszko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji