Kosmos
Ten spektakl warto zobaczyć. Polecam go nawet tym, a może szczególnie tym, którzy za teatralnym Gombrowiczem nie przepadają albo po prostu trochę się go boją. Gombrowicz we Współczesnym został całkowicie "oswojony". Czy mu to do końca wyszło, to już inna sprawa. "Kosmos", ostatnią napisaną w 1965 roku powieść Gombrowicza, zawłaszczył scenicznie Paweł Miśkiewicz, gościnnie do nas z Krakowa przybywszy. Zawłaszczył, bo jest nie tylko reżyserem, ale też autorem adaptacji, scenografii i opracowania muzycznego.
Co zatem po tej obróbce dostaje widz? Spektakl jasny i czytelny (czasem aż do bólu), podaną z humorem Gombrowiczowską intrygę kryminalno-kosmiczną, pokazaną w scenografii, z którą można dyskutować, ale trudno jej odmówić klimatu; a przede wszystkim - wielką porcję wspaniałej gry aktorskiej, która jest moim zdaniem główną tego spektaklu napędową siłą. W pierwszym akcie niezaprzeczalnie króluje występująca gościnnie Jadwiga Skupnik lako Kulka - gospodyni zakopiańskiego pensjonatu i była "dyrektorowa". Drugi akt należy do Henryka Majcherka (również gościnnie). Jego sceniczny Leon to popis coraz już rzadszego aktorskiego kunsztu. Grający Fuksa młody absolwent krakowskiej PWST Radosław Kaim to, moim zdaniem, wyjątkowa aktorska osobowość, poparta ogromną pracą. Kaim na stałe wszedł do zespołu Teatru Współczesnego i już na zapas się cieszę, że będę go mogła oglądać w kolejnych spektaklach. Nie sposób pominąć świetnych drugoplanowych duetów Iwony Konieczkowskiej i Rafała Szałajki (Lula i Lulo), Elżbiety Golińskiej i Wojciecha Kulińskiego (Jadzia i Tolo) czy Jerzego Senatora jako Księdza. Paweł Miśkiewicz-adaptator wprowadził do "Kosmosu" fragmenty Gombrowiczowskiej "Historii". I tu świetną, niemal zbiorową kreację upiornej rodzinki stworzyli: Ewelina Paszke (Matka), Maciej Tomaszewski (Ojciec), Piotr Zalewski (Janusz) i Hanna Kochańska (Rena). Miśkiewicz-scenograf zafundował nam "Kosmos" skojarzony raczej z "czarną dziurą", gdyż nastrój budują głównie mrok, posępność i chłód. Stworzony przez niego zakopiański pensjonat przypomina wymarłe na zimę westernowe miasteczko, więc miłośnikom powieści Gombrowicza, a także tym, którzy pamiętają wspaniale przedstawienie Teatru Telewizji, z pewnością będzie brakowało upalnej, świetlistej, duszno-rozerotyzowanej atmosfery, tworzącej magię tamtych "Kosmosów". Za to w drugim akcie podziwiałam pomysł rozhuśtanego, jadącego pod górę wozu-fury. Pomimo wszystkich opisanych wyżej walorów przedstawienie jest sadystycznie długie. Nowe fotele na widowni Teatru Współczesnego są bardzo wygodne, ale nie aż tak, by wytrzymać w nich ponad trzy i pół godziny tego spektaklu. Mimo to zachęcam, by po sutym obiedzie i profilaktycznej drzemce koniecznie zobaczyć "Kosmos".