Artykuły

Dziennik podróży Teatralnego Placu Zabaw - OSTROMECKO

Nasi dzisiejsi widzowie reagują więcej nawet niż żywiołowo: głośno krzyczą, wraz z aktorami recytują wyliczanki, odpowiadają na rzucane głośno pytania (dlaczego kaczki milczą? - bo nie są koło siebie). Kilka sytuacji uczyniło ten spektakl absolutnie wyjątkowym - relacjonuje Justyna Czarnota.

Do szkoły - ostatniej w bydgoskiej trasie - przyjeżdżamy kilka minut po ósmej. W drzwiach pan konserwator wita mnie zapewnieniem, że wszystko już gotowe. Kątem oka dostrzegam salę gimnastyczną, a na niej... 60 plastikowych krzesełek, 3 mikrofony, lampy, sprzęt nagłośnieniowy. Profesjonalnie przygotowana scena dla goszczącego w szkole teatrzyku! Rzeczywiście, z takim przyjęciem jeszcze się nie spotkaliśmy. "Sprzątamy to - mówię szybko. - Dzieci siedzą na poduszkach, które ze sobą przywieźliśmy. Mamy kolumnę, więc potrzebujemy tylko kontaktu do jej podłączenia". Widzę, że pan jest zaskoczony. Pani woźna, która do nas przyszła, nie może pogodzić się z moją decyzją i dwukrotnie pyta, czy jest słuszna.

***

Rozpoczęło się już przedstawienie, biegnę, by dołączyć do aktorów. Drzwi prowadzące do sali są przeszklone. Widzę zatrzymującą się przed nimi grupkę gimnazjalistek z wychowawczynią (gramy w zespole szkół, w którego skład wchodzi podstawówka i gimnazjum - znajdują się w dwóch budynkach, oddalonych od siebie dobre 300 metrów). "Proszę pani, a on ma źle założoną koronę" - słyszę głos jednej z dziewczyn. Ok, mogę zwolnić i wyśmiać się spokojnie: to dopiero początkowa scena, gdy Hamlet dowiaduje się, że "Król nie żyje"...

Sala gimnastyczna jest duża, odnowiona i naprawdę piękna, wyściełana czymś w rodzaju miłej wykładziny (nie mam specjalistycznej wiedzy na ten temat, w każdym razie mam ochotę zdjąć buty). Przyjemnie się gra w takiej przestrzeni. Jeszcze przyjemniej, kiedy dzieci naprawdę angażują się w spektakl. Nasi dzisiejsi widzowie reagują więcej nawet niż żywiołowo: głośno krzyczą, wraz z aktorami recytują wyliczanki, odpowiadają na rzucane głośno pytania (dlaczego kaczki milczą? - bo nie są koło siebie). Kilka sytuacji uczyniło ten spektakl absolutnie wyjątkowym.

Dzieci na spektaklu zbierają piórka, pisałam o tym wielokrotnie. Dziś ta akcja rozpoczęła się późno, dopiero do usadzeniu widzów w kole. Jedna z dziewczynek układa z nich bukiecik, inne dzieciaki nie zabierają piórek dla siebie, ale dokładajądo jej wiązanki. Już ta scena wzrusza. Ma jednak ciąg dalszy. Okazało się, że bukiet służy, by ozdobić drewnianego konika - dziewczynka delikatnie wkłada żółty wachlarz za białą kokardkę I tego mało. Podczas rozmowy z Janem Dormanem, dzieci... łaskoczą go piórkami.

Podczas tego objazdu aktorzy wprowadzili innowację - gdy wszyscy siedzimy w kole, aktorzy nie wstają gwałtownie, ale skradają się, by przejść do sceny z telefonem. Tym razem ledwo kładą się na brzuchach, a już pół widowni wraz z nimi czołga się w kierunku Admirała!

Gdy Admirał odkrywa, że ma serce, pyta dzieci: "wy macie serce?". Na drugim spektaklu jedna z dziewczynek radośnie wyciąga w górę rękę z łańcuszkiem, na którym pobłyskuje różowy wisiorek. W kształcie serca, oczywiście.

***

"Żeby moja mama tu moja mama" - wzdycha w którejś ze scen siedząca nieopodal dziewczynka. To ona właśnie konstatuje z zadowoleniem na koniec pokazu: "Lubię spektakle, które są śmiechoterapią"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji