Artykuły

Ucieczka w świat fikcji

"Nas troje" w reż. Jana Bratkowskiego w Teatrze Ochoty w Warszawa. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Jeśli idzie o teatr w okresie wakacji, to nie jest tak źle. Bo w lipcu jednak można było pójść do kilku teatrów grających przedstawienia. Naturalnie, większość teatrów urlopuje. Podobnie będzie w sierpniu, ale część już powróci z wakacji. Ponadto można wybrać się też na rozmaite spektakle odbywające się w plenerze, czy to w ramach festiwali, przeglądów, czy też indywidualnych prezentacji.

Korzystając z okazji, w ramach tzw. odrabiania zaległości, obejrzałam przedstawienie "Nas troje", którego premiera odbyła się dawno temu. Mimo to widownia wypełniona była po brzegi. Świadczy to o potrzebie otwierania teatrów - przynajmniej niektórych - w porze kanikuły, kiedy to przyjemnie jest w ciepły wieczór pójść do teatru, mając świadomość, że następnego dnia nie trzeba zrywać się bladym świtem do pracy, bo właśnie jesteśmy na wakacjach. Poza tym istotne jest też to, jaki repertuar teatr proponuje na wakacje. Największym (i sprawdzonym już) powodzeniem wśród publiczności cieszą się lekkie, niepretensjonalne, niewulgarne, bez przemocy w rozwoju akcji komedie.

Sztuka Marka Koterskiego ma wszelkie znamiona komedii, ale, niestety, nie jest to dobry tekst. Banalne dialogi i zbyt powierzchowna konstrukcja postaci (bez głębszej refleksji psychologicznej) nie przyczyniły się do uniesienia problemu, który jednak został tu zasygnalizowany, a dotyczy współczesnej plagi, którą jest tzw. uzależnienie od telewizyjnego medium.

Oto para bohaterów, kobieta i mężczyzna. Oboje w średnim wieku, oboje po tzw. przejściach, próbują na nowo ułożyć sobie życie. Ale nie udaje się im, bo tytułowy trzeci bohater, czyli telewizja - zwłaszcza poprzez seriale i reklamy - jest nieustannie między nimi. I tu trzeba by się zastanowić: dlaczego fikcyjne życie jakichś tam bohaterów seriali telewizyjnych tak bardzo zdominowało ich własne życie? Dlaczego kobieta potrafi płakać z powodu jakiejś bzdurnej historyjki opowiedzianej w serialu, a nie wzrusza jej wyznanie uczuć człowieka, który jest obok? Gdzieś tkwi przyczyna, że bohaterka ucieka w oglądanie telewizji i tamten sztuczny świat jest jej bliższy aniżeli rzeczywisty.

Mężczyzna z kolei upatruje przyczyn kryzysu uczuciowego m.in. właśnie w zainteresowaniu kobiety serialami telewizyjnymi. Nie dopuszcza do siebie myśli (pewnie nawet nie przychodzi mu to do głowy), że przyczyna tej ucieczki w oglądanie telewizji może wynikać z jego postawy. Postawy mężczyzny niedojrzałego emocjonalnie, roszczącego wieczne pretensje egocentryka, uważającego, że nie jest wystarczająco obdarzony uczuciem miłości ze strony kobiety. Sam zaś jest człowiekiem, na którym nie można budować. Jego brak odpowiedzialności może jedynie odstraszać kobietę.

Krótko mówiąc, mamy tu gmatwaninę uczuć z telewizorem w tle. Małgorzata Bogdańska i Tomasz Sapryk wyraziście poprowadzili role, oczywiście, w ramach zaproponowanego tekstu sztuki. Aby jednak ich postaci wybrzmiały w pełni wiarygodnie, trzeba by bardziej popracować nad tekstem. A to już zadanie autora i reżysera spektaklu.

"Nas troje" Marka Koterskiego, reż. Jan Bratkowski, scen. Grzegorz Małecki, muz. Piotr Salaber, Teatr Ochoty, Warszawa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji