Artykuły

Jak to się zaczyna?

"Pan Tadeusz" w reż. Ireny Jun w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.

Na "Pana Tadeusza" Ireny Jun kręcono nosem w Polsce. Zarzuty były różne, ale przebijała zza nich myśl wspólna: to nie jest "Pan Tadeusz" w sprawie. Przywykliśmy, iż klasyka polska w teatrze pojawia się ostatnio w formie jakiejś sprawy właśnie; dotyczącej, mniej lub bardziej wprost, naszej współczesności. A "Pan Tadeusz" Jun zdał się być - nawet miejscowym recenzentom - inscenizacją błahą. Owszem, miłym, dowcipnym żartem ze współczesnymi rekwizytami.

TYMCZASEM przedstawienie to - przemyślane i dojrzale - to przykład teatru szanującego literaturę (rzecz dziś na scenie polskiej rzadka), ukazującego bez egzaltacji, a i bez ustępstw na rzecz lekturowego czytania wieszcza, żywotną silę jego dzieła. A zaczyna się ono... No właśnie: "Jak to się zaczyna?" - tymi słowami zwracają się do publiczności aktorzy, stając między rzędami widowni, nim jeszcze wejdą na scenę. A publiczność - jak było na spektaklu, który zobaczyłem niedawno, w kilka miesięcy po premierze - ochoczo intonuje: "Litwo, ojczyzno moja...", by potem wraz z aktorami recytować całą Mickiewiczowską inwokację.

Sygnał jest jasny. Oto jesteśmy w Ojczyźnie. W polszczyźnie. W języku, który jest naszym domem.

I tak właśnie - na tym fundamencie - budowany jest spektakl. Szukający w "Panu Tadeuszu" tego, co w naszej kulturze trwale, niezmienne; pytający o wartość, ale i cenę owego dziedzictwa; próbujące odnaleźć i odtworzyć z rozbitych, pokruszonych przez historię elementów obraz wspólnoty, którą jesteśmy.

Owszem, jego otwarcie, w którym "dwukonną bryką wjechał młody panek" - a widzimy Tadeusza (Wojciech Sandach) na deskorolce - mogłoby sugerować, że Jun zaproponuje ponowoczesną zabawę w "Pana Tadeusza". Że Tadeusz i Zosia sięgną zaraz po komórki, Sędzia siądzie do komputera, a major Płut, ubrany w sowiecki mundur, każe się Rykowowi filmować cyfrową kamerą... Nic z tych rzeczy. Jun unika gadżetów teraźniejszości, a mówiąc dokładniej: używa ich z umiarem i z sensem.

Czasem wypada to mniej przekonująco, jak w scenie, która ostała się z polowania na niedźwiedzia (do robienia "zdjęcia z misiem" zaprasza się na scenę widzów). Ale bywa, że świetnie, jak choćby w koncercie Wojskiego na rogu. Wojski (Wiesław Orłowski) oddaje tu pola rapującym młodzianom (Adam Kuzycz-Berezowski, Michał Lewandowski), którzy poczynają sobie z tekstem tak świeżo i energicznie, że i Poeta - alter ego Mickiewicza (znakomicie "mówiący wieszczem" Marian Dworakowski) - daje się porwać temu rytmowi.

Przedstawienie rozgrywane w surowej, niemal wyzbytej scenografii przestrzeni, od akcentów dosłownie lokujących akcję we współczesności woli zresztą znaki teatralne, proste i pojemne semantycznie. Ruchome, niskie, drewniane podesty, które symbolizują "dwór szlachecki, z drewna, lecz podmurowany", stają się w ten sposób stołem, przy którym ucztują wespół goście Sędziego (Robert Gondek). Kiedy indziej - rozsuwane nagle - opowiadają o wyjeździe i rozstaniu Tadeusza i Hrabiego (Paweł Niczewski) z Zosią (Barbara Biel) i Telimeną (Joanna Matuszak). Umowność scenerii - przy jednoczesnej, nawiązującej do realiów epoki ozdobności kostiumu - wpisana jest w formułę przedstawienia. Będącego tu nie tyle powieścią wierszem, ile tej powieści opowiadaniem. To właśnie opowiadanie - zbiorowe przypominanie sobie powieści na glos - zdaje się być istotą inscenizacji. Składającej się jakby z odrębnych sekwencji - spiętych osią fabularną, ale osobnych i w różnych konwencjach przedstawionych. Jest wśród nich rap, i chór złożony z Matek Polek i panien z dworków, jest gawęda biesiadna - o Doweyce i Domejce, i anegdota - w leśnej scenie z mrówkami (uwaga na wielkie, zielone piłki!). Ale że Jun opowiada na skróty - kilka "kultowych" scen poematu zostało w przedstawieniu wyciętych. I tu problem. Bo opowieść toczy się wartko, lecz na tym tempie zyskuje dowcip, tracą kwestie serio. A że w związku z tym rysunek postaci staje się szkicowy, blady, więc znów - tracą na tym motywy i wątki ważne, poważne. Zdarza się tedy, że Jun, chcąc te dysproporcje wyrównać i przydać scenie dramatyzmu, nadmiernie ją uteatralnia. Jak choćby scenę śmierci Jacka Soplicy (Konrad Pawicki). Pomyślaną ciekawe, paradoksalnie - to Jacek jest w nieustannym ruchu, a Gerwazy (Arkadiusz Buszko), zabójczo spokojny, okrąża go z wolna - acz nieudaną przecież; zgrzytającą nadekspresyjnością.

Trudno się też dziwić, że większość aktorów nie zapisze ról z "Pana Tadeusza" do swych sukcesów. Do grania mają mało, i zwykle nie starcza to do stworzenia wyrazistych, pełnych postaci. Ale jest w spektaklu kilka kreacji wyróżniających się i zasługujących na szczególne brawa - komiczna, drapieżna Telimena Joanny Matuszak, chłopięcy Tadeusz - Wojciecha Sandacha, posępny Gerwazy Buszki; udanie unika karykatury Hrabi Paweł Niczewski. W drugim planie uwagę zwraca stylowy kapitan Ryków Jacka Zawadzkiego.

Trzeba natomiast podkreślić, że cały zespól mówi tekst tak, jak Mickiewicza mówić należy. Z wyczuciem rytmu, a przy tym naturalnie i czysto. Duża w tym niewątpliwie zasługa Ireny Jun, mistrzyni recytacji romantycznego wiersza. Dziś, w dobie kryzysu polszczyzny, rzadka to sztuka.

Jest zresztą w spektaklu niemały potencjał refleksji i wzruszeń. Słychać je w strofach mówionych przez zespół - nie bez kozery rozpoznać tu można i głos samej Jun - o Polaku, który "stąd między narodami słynny / Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny". I jeszcze finał, niby radosny, a w którym... nie ma Jankiela. Ta nieobecność, cicha, dramatycznie niewypowiedziana, współgra przejmująco z zagranym przez Zosię na cymbałkach - paru taktami ledwie - i urwanym nagle - "Mazurkiem Dąbrowskiego"... Postaci z "Pana Tadeusza" stają wówczas naprzeciw nas, widzów, w milczeniu. A my patrzymy na nich, jak na siebie.

Więc: jak to się zaczyna? Jak to trwa? A może się właśnie kończy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji