Artykuły

Strzępy i światłowody

Asymetryczne gorsety, koronki, siatki, strzępiasty dżins. Kłują w oczy fiolet, magenta i fluorescencyjna zieleń. W szarej pracowni trwają ostatnie poprawki krawieckie wściekłoróżowej sukni, na manekinach wiszą już gotowe suknie wściekłożółte. Przy scenie rozrzucone po przymiarkach buty wyglądają jak egzotyczne ptaki. Do opery "Don Giovanni" w reżyserii Mariusza Trelińskiego - premiera jutro - kostiumy zaprojektował Arkadius. To wszystko tłumaczy.

MARCIN PAPROCKI: Podtytuł opery "Don Giovanni" brzmi "Dramma giocoso", dramat komiczny. Czy kostiumy będą komiczne?

ARKADIUS: Tak, będą przerysowane, abyśmy nie brali ich zbyt poważnie. To, co robi Mariusz Treliński, jest często surrealistyczne i humorystyczne, podobnie jest z moimi pracami. Sądzę, że właśnie na tym polega sztuka, żeby umieć się śmiać - z samego siebie i z życia.

MP: A główny bohater, Don Giovanni, jest dla Ciebie postacią komiczną czy dramatyczną?

A: Koniec jego historii jest dramatyczny, niemniej wcześniej Don Giovanni jest postacią imprezową. Dlatego zależało mi, by pokazać go pozytywnie, zabawowo, a nie w typowy dla opery ciężki i dramatyczny sposób. Dla mnie on jest mężczyzną pewnym siebie, którego współcześnie nazwalibyśmy "zaliczaczem". Wszyscy na niego lecą, a on to wykorzystuje. Chciałem go przedstawić jako ogromnego, nadętego pawia; piękny obiekt, który wszyscy podziwiają. Zaprojektowałem dla niego wielki płaszcz z nadrukami pawich piór. Don Giovanni miał spektakularnie odkrywać ten płaszcz, odsłaniając różową podszewkę. Ten pierwszy zamysł był mocny w wyrazie i moim zdaniem najlepszy, ale niestety - nie przeszedł.

MP: Reżyser Mariusz Treliński mówi, że próbuje pokazać Don Giovanniego jako hipnotyzera, jak więc będzie ostatecznie wyglądał?

A: Mam nowy pomysł na kostium przypominający trochę nietoperza, oparty na konstrukcji parasola. Chciałbym, żeby pod koniec pierwszego aktu Don Giovanni wystąpił na balu w totalnie odjechanym stroju. Chcę ubrać go tak, by na widowni każdy krzyknął "WOW!", kiedy Giovanni wyjdzie na scenę. Zobaczymy, co na to reżyser.

MP: A kobiety w życiu Don Juana - szukająca zemsty Donna Anna, porzucona Donna Elvira i uwiedziona Zerlina?

A: Zerlinę ubrałem w żółte piórka, pasowały mi do tej postaci, takiej słodkiej idiotki. Anna i Elvira mają poważniejsze stroje, podobne do siebie, bo przecież one obie pochodzą z podobnych sfer społecznych. Ich odmienne charaktery zilustrowałem nadrukami na sukniach. Sądzę, że kostiumy nikogo mocno nie zaszokują, byliśmy ostrożni i gdzie nie trzeba, nie wystawialiśmy za dużo golizny. Więcej szczegółów nie zdradzę, bo zależy mi na zaskoczeniu widza.

MP: Akcja opery rozgrywa się w baroku, czy w strojach

bohaterów będą jakieś odniesienia do współczesności?

A: Mój pomysł polegał na tym, by zatrzymać charakter tamtej epoki, nie odtwarzając historycznych strojów. Starałem się "uszlachetnić" kostiumy poprzez wprowadzenie elementów nowoczesnych, znanych nam z teraźniejszości. Dlatego na krynolinach pojawiają się światłowody, dlatego prawie wszystkie kostiumy są w neonowych, ostrych kolorach, częściowo z papieru pokrytego wyraźnymi graficznymi nadrukami. Pozytywną energię na scenie autorowi kostiumów najłatwiej jest wprowadzić właśnie dzięki mocnym kolorom. "Żarówiaste" barwy sygnalizują nowoczesną technologię.

MP: Jak długo trwa projektowanie kostiumów? Czy praca nad strojami do opery wygląda inaczej niż praca nad strojami na pokaz mody?

A: Nie da się konkretnie określić, ile czasu poświęcamy jednej rzeczy. Czasem kostium może powstać w 15 minut, jeśli jest dobry koncept i akceptacja reżysera. A czasami ten sam kostium powstaje dziesięć razy i wciąż to nie jest to, o co chodzi. Kiedy pracujesz w teatrze, pojawiają się problemy, których nie masz podczas autorskich pokazów mody. Wiadomo, skoro płacisz modelce, nie pytasz, czy jej się ubranie podoba, czy nie. A tu na próbie okazuje się, że strój uwiera śpiewaczkę, że ma w nim za duże biodra, za krótką szyję, coś ogranicza jej ruchy itd.

Z pewnych rzeczy musiałem niestety zrezygnować. Przy autorskich realizacjach współpracuję z asystentami, korzystam z ich pomysłów, ale to ja zawsze gram pierwsze skrzypce. Tutaj to Mariusz jako reżyser stawiał kropkę nad "i". To dla mnie była nowa sytuacja, w której czasem nie potrafiłem się odnaleźć. Ta praca nie do końca jest tylko moja, to dzieło reżysera, scenografa i całej drużyny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji