Artykuły

Kto zabił A...?

"Korzeniec" w reż. Remigiusza Brzyka z Teatru Zagłębia w Sosnowcu na XII Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu. Piszą Magda Deptała i Adam Styp w Gazecie Festiwalowej.

"Kto zabił A...?" - pyta Sosnowiec

Magda Deptała

Teatralny kryminał, który trzyma w napięciu. Wartka akcja, barwne postaci, świetne aktorstwo, ciekawa reżyseria. A do tego jeszcze interesujący i wnikliwy spacer ulicami miasta, które tak naprawdę ledwo znam, ale ulicę Żytnią, przy której swój warsztat miał kafelkarz A. Korzeniec, mijam bardzo często. Dziś, gdy znów tam będę uśmiechnę się do przewrotnej opowieści o jego śmierci, z wielką światową historią w tle i wspomnę ciekawy spektakl.

"Korzeniec" to cała plejada niejednoznacznych, wielowymiarowych postaci, z których każda ma coś na sumieniu, skrywa własną historię i własne marzenia. Rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielokulturowe przed laty były nasze miasta. Oczywiście stosunki między społecznościami nie były sielankowe, ale pozwalały na życie w barwnym tyglu poglądów, wierzeń, obaw, dążeń. O tym właśnie jest sosnowiecki spektakl. Nie jest to tylko historia nieudolnego dziennikarskiego śledztwa w sprawie śmierci rzemieślnika, nie jest to spacer historyka po starych zakamarkach miasta - "Korzeniec" to brawurowe, wielowątkowe połączenie dobrej rozrywki, ciekawej inscenizacji z wnikliwym badaniem odległej historii.

Często jest tak, że dobry tekst ratuje kiepską reżyserię lub na odwrót. W przypadku "Korzeńca" ta prawidłowość nie ma racji bytu. Tu oba elementy przygotowane zostały na najwyższym poziomie. Ogromną zasługą realizatorów jest umiejętność przenikania nastrojów, subtelnego przechodzenia od komedii do zadumy, od błahych miłostek, do poważnej historii. Na uwagę zasługują bardzo dobre, żywiołowe kreacje aktorskie całego sosnowieckiego zespołu, interesujące rozwiązania scenograficzne (ciekawy taniec starych fotografii czy minimalistycznie zbudowana scena monologu panny młodej), choreograficzne (gra rytmem, ruchem - zabawna scena gry w "piłkarzyki"). Scena nigdy nie jest pusta, ciągle coś przyciąga uwagę widza i nie jest to proste gadżeciarstwo, a przemyślana inscenizacja.

Jeśli Sosnowiec będzie inwestował właśnie w takie produkcje jak "Korzeniec" wróżę mu naprawdę ogromny sukces. Kto wie, czy nie stanie się czołową sceną naszego regionu, sceną, na której wystawia się spektakle innowacyjne, żywiołowe, interesujące. Nawet gdy traktują o czasach, które są "ho ho" za nami, to opowiadają o nich z pełną pasją, fascynacją, zarażając tym i widza.

***

Efekt Motyla

Adam Styp

Przedstawienie "Korzeniec" w adaptacji Tomasza Śpiewaka, wyreżyserowane przez Remigiusza Brzyka, wystawiane w Teatrze Zagłębia na podstawie powieści Zbigniewa Białasa, od pierwszej chwili zaskakuje a efekt pracy całego zespołu jest godny podziwu.

Na kanwie historii znalezionego bezgłowego ciała, należącego do tytułowego Korzeńca, króla kafelek, opowiada o mieście. "Korzeniec" jest niczym innym jak opowieścią o Sosnowcu/ Sosnowicach tuż przed wybuchem I wojny światowej.

Historia o uliczkach, dzielnicach, w które zagłębianie się nie należy ani do miłych, ani do przyjemnych czy bezpiecznych. O miejscach takich jak ubojnia świń, obok której powstaje teatr. O wielkiej migracji legalnej i nielegalnej. O regionie podzielonym na trzy państwa i życiu na granicy tych światów. Jak obok bogactwa widzi się nędzę. Jak w tym tyglu splatają się ludzkie losy, czego symbolem staje się niesamowity wielowyznaniowy cmentarz. W tę niesamowitą scenerię, podkreślaną przez subtelną scenografię, w której pojawiają się: ogromne widokówki sprzed lat uwypuklające klimat przedwojennych dni, w której rysuje się świat widziany przez pryzmat gazety "Iskra" z jej ogromnymi nagłówkami roznoszonymi przez kilkunastoletniego Jana Kiepurę; podkreślaną przez wspaniałą muzykę Jacka Grudnia z odgłosami codzienności ulic miasta, wplecione zostały losy wszystkich bohaterów.

Każdy z nich przeżywa swoją historię, każdy dokłada cegiełkę do obrazu ówczesnej rzeczywistości, każde słowo pozwala zanurzyć się w klimat tamtych czasów z ich problemami, małymi radościami, spełnionymi i niespełnionymi oczekiwaniami oraz marzeniami. Żołnierze trzech mocarstw spokojnie opowiadający sobie historyjki podnosząc szlaban na przejściu granicznym. Redaktor naczelny gazety szukający rozwiązania zagadki tajemniczej śmierci. Wdowa po Korzeńcu pisząca pod pseudonimem powieść w odcinkach do gazety. Aptekarz Kerszenblat mający w swojej aptece lek na wszystko. Elegancki Lubelski organizujący wyjazdy do nowego świata. Scena cały czas pełna jest postaci i każda ma swoją historię, i każda ma coś do przekazania, coś do opowiedzenia, czym wzbogaca świadomość widza o panujących wtedy realiach.

Niesamowite wrażenie robi projekcja filmowa i monolog Agnieszki Okońskiej, która opowiada historię Emmy zatrudnionej w domu Dietlów jak również Maria Bieńkowska z jej nie kończącym się welonem wypełniającym całą scenę, który podtrzymują druhny rozsypując ryż na szczęście, gdy widz zasłuchany jest w opowieść o życiu bohaterki. Nie można też pominąć naturalnej wielkości "piłkarzyków" rozgrywających mecz pomiędzy dwoma zaborcami: Prusami i Rosją, prosty zabieg, a o sytuacji politycznej powiedział niemal wszystko.

Dobrze przygotowani aktorzy Teatru Zagłębia, mają do dyspozycji charakterystyczne postacie, przemyślaną scenografię wypełniającą przestrzeń i podkreślającą ich wypowiedzi. Wszystko uzupełnione bardzo dobrą muzyką tworzy całość, która wciąga widza, która go intryguje, i który oczekuje kolejnych obrazów, wydarzeń. Przedstawienie trwa trzy godziny, lecz nie ma czasu na nudę, na chwilę oddechu. Bo jest to tak naprawdę opowieść o mieście, ludzkich losach, wyborach, marzeniach, dramatach. Po prostu o życiu, przemijaniu. Polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji