Artykuły

Kiedy go nienawidzą - jest szczęśliwy

- Dużym minusem jest to, że jak człowiek przez osiem lat gra w serialu, to bardzo kojarzy się wszystkim ze swoim bohaterem. Uniknąć szuflady udaje się tylko wielkim mistrzom, takim jak Janusz Gajos, który wyszedł daleko poza Janka z "Czterech pancernych" - mówi DANIEL ZAWADZKI, aktor Teatru Rampa w Warszawie.

Magdalena Bobkowska: - Jest pan szczęściarzem?

Daniel Zawadzki: - Myślę, że tak. Potrafię cieszyć się każdym drobiazgiem. W moim zawodzie trzeba być optymistą.

- Na razie chyba nie było powodów do zmartwień - zaraz po szkole trafił pan do telewizji, do "Roweru Błażeja"...

- Już na studiach myślałem o telewizji. Interesowało mnie dziennikarstwo, zwłaszcza sportowe wcześniej chodziłem do szkoły sportowej. Usłyszałem, że "Rower" ogłasza nabór na prezenterów i poszedłem na casting. Byłem starszy od większości ludzi z ekipy programu, bo skończyłem studia i nie byłem już nastolatkiem. Ale spodobałem się. Przyjęli mnie. Pracowałem w "Rowerze" trzy lata, z czego dwa jako prowadzący. Miałem też kącik kulturalny, gdzie opowiadałem o książkach i filmach. Cieszę się z tego doświadczenia. Praca przy programie na żywo to zupełnie coś innego niż aktorstwo. Taki zastrzyk adrenaliny... Bardzo to lubiłem.

- Myśli pan o powrocie do profesji prezentera?

- Będąc jeszcze w telewizji zadawałem sobie pytanie, kim chciałbym być - aktorem czy prezenterem. Stwierdziłem, że w kwestii aktorstwa nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Do dziennikarstwa zawsze będę mógł wrócić, jeśli nie spełnię się jako aktor. Kilkanaście miesięcy po tych rozważaniach dostałem rolę w "Klanie".

- Jak to się stało?

- Miałem to szczęście, że byłem podobny do Janka Wieczorkowskiego. Poszedłem na zdjęcia próbne, choć niezbyt chętnie, bo wcześniej bywałem na castingach do różnych ról w "Klanie" i nie zostałem zaangażowany. Stwierdziłem, że to trochę bez sensu, bo przecież już mnie tam oglądali. Ale tym razem było inaczej. Paweł Karpiński (producent i reżyser serialu - przyp. red.) po dwóch minutach rozmowy dał mi tę rolę.

- Wcześniej oglądał pan "Klan"?

- Nie ma chyba osoby w Polsce, która by go nie widziała. Janek tworząc postać Michała od samego początku, od zera, dał mu sporo z siebie. Osoba, która siedem lat gra w serialu, czy chce, czy nie, musi przekazać swojemu bohaterowi część siebie, nie ma innej możliwości. Oglądałem kasety i patrzyłem, jak Janek mówi, porusza się, śmieje. Postanowiłem jednak, że nie będę go kopiował. Nawet bym nie potrafił. Na szczęście w sukurs przyszli mi scenarzyści. Sprawili, że wróciłem - jako Michał - odmieniony z kłopotami z pamięcią, osobowością.

- Jak widzowie przyjęli tę zmianę?

- Po rezygnacji Janka Wieczorkowskiego zrobiono sondaż, w którym zapytano widzów, czy Michał ma wrócić, czy raczej zniknąć na dobre. Okazało się, że ludzie oglądający serial na tyle lubią tę postać, że chcą, aby znów się pojawiła, i tak się stało.

- Bliscy oglądają pana w "Klanie"?

- Rodzice, szczególnie mama, są moimi wiernymi widzami. Mogę liczyć na ich szczerą opinię. Polegam na ich zdaniu. Każdy aktor powinien mieć takich doradców.

- Pojawił się pan na planie serialu, którego ekipa zna się od ośmiu lat. Trudno było się zaaklimatyzować?

- Śmiać mi się chciało, bo gdy pierwszy raz przyjechałem na plan okazało się, że znam dobrze te miejsca - kafelki, schody, meble... odczułem coś w rodzaju deja vu. Machina klanowa szybko mnie wchłonęła. Zostałem bardzo miło przyjęty. Z serialową mamą, czyli Barbarą Bursztynowicz, szybko przeszedłem na "ty". Podobnie jak z resztą ekipy. Ze wszystkimi dobrze mi się pracuje. Dziwi mnie tylko, że jak dotąd nie miałem wspólnych scen z Kaja Paschalską (Olą Lubicz - przyp. red.) i Paulina Holz (Agnieszką Lubicz - przyp. red.). W końcu to moje serialowe kuzynki.

- Rola Michała to błogosławieństwo czy raczej przekleństwo?

- Mam nadzieję, że dzięki serialowi moja twarz przestanie być anonimowa i jeśli pójdę na spotkanie w sprawie jakiejś roli, to ktoś powie - aaa, znam pana, dobrze panu wychodzi to i to - i będzie mnie mógł zaangażować znając co nieco moje możliwości. Dużym minusem jest to, że jak człowiek przez osiem lat gra w serialu, to bardzo kojarzy się wszystkim ze swoim bohaterem. Uniknąć szuflady udaje się tylko wielkim mistrzom, takim jak Janusz Gajos, który wyszedł daleko poza Janka z "Czterech pancernych". Liczę, że na Michale nie skończy się moja przygoda z serialem, i z filmem.

- Jest jakiś reżyser, którego pan szczególnie ceni i chciałby u niego zagrać?

- Uwielbiam Pedro Almodovara. Jego filmy przemawiają do mnie. Widać, że wspaniale współpracuje z aktorami. Jego styl bardzo mi odpowiada. Nie znam hiszpańskiego ale wierzę, że znaleźlibyśmy wspólny język. A kogo chciałbym zagrać? Może wszystkich zaskoczę, ale lubię grać negatywne postacie, czarne charaktery. Kiedy ktoś po spektaklu mówi, że mnie nienawidzi, jestem szczęśliwy.

DANIEL ZAWADZKI [na zdjeciu] - w 1999 roku ukończył Wydział Aktorski PWST we Wrocławiu. Od sześciu lat jestj aktorem Teatru Rampa w Warszawie. Oprócz ról teatralnych na koncie ma kilka epizodów filmowych, m.in. w "Egoistach", "Klasie na obcasach", "M jak miłość". W latach 2000-2002 był prezenterem młodzieżowego "Roweru Błażeja" (TVP 1). Od grudnia 2004 roku gra Michała Chojnickiego w serialu "Klan" (TVP 1).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji