Medea jako sen
Całą prawie salę wypełnia długi pomost przypominający swym kształtem wielką łódź. Pośrodku maszt z prostokątnym żaglem. Pomost obity białym płótnem. Scenograf Józef Zboromirski jasno określa sytuację. Jesteśmy na statku, którym Medea i Jazon płyną z Kolchidy do Koryntu.
Mit o Medei jest jednym z najtragiczniejszych mitów antycznych. Spopularyzowany głównie przez Eurypidesa, tego z wielkiej trójki greckich klasyków, który przedstawiał ludzi i bogów takimi, jakimi są, z pełną prawdą psychologiczną. Mit o Medei dla wielu pokoleń autorów stał się źródłem inspiracji i tematem do tworzenia własnych wersji losów czarodziejki z Kolchidy.
Nie tylko literatura nowożytna chętnie parafrazowała popularne wątki antyczne. Robili to również pisarze bliżsi antykowi. Na przykład Rzymianie. Rzymski retor, pisarz, filozof, reprezentant stoicyzmu, wychowawca Nerona, czyli Lucius Annaeus Seneka, pozostając pod silnymi wpływami greckich wzorów pisał własne wersje dziejów Herkulesa, Edypa, Fedry, Agamemnona, Medei... Pozostawił tych tragedii dziewięć. Nie myślał jednak o ich wystawianiu. Pisał dramaty niesceniczne. Skłaniał się w stronę patetycznej retoryki, długich monologów, filozoficznego deklamatorstwa. Chórom z tragedii antycznych, nierozerwalnie związanym z fabułą, wyznaczał inne funkcje. Jego chóry nie komentowały zachowań i działań bohaterów, ale przeznaczone były na refleksje filozoficzne, często dalekie od akcji.
Sztuki Seneki nie są często grywane. Teatr olsztyński wystawiając "Medeę" sparafrazowaną przez Andrzeja Kruczyńskiego, który jest również reżyserem przedstawienia, dowodzi, że nie unika poszukiwań ciekawostek repertuarowych i ryzyka inscenizacyjnego. "Medea" Seneki wymaga przecież od reżysera, wykonawców i wszystkich realizatorów wiele inwencji, wyobraźni scenicznej i wysiłku, by zamienić filozoficzną retorykę w żywe tworzywo teatralne.
Jak poradzono sobie z dziełem rzymskiego pisarza? Zanim poszukamy odpowiedzi na pytanie, godzi się przypomnieć losy Medei. Była córką króla Kolchidy. Wedle wersji Eurypidesa, która stała się wersją powszechnie zaakceptowaną, Medea ocaliła życie Grekowi Jazonowi wysłanemu przez króla Peliasa na wyprawę po złote runo. Następnie zemściła się na Peliasie. Z Kolchidy uciekła razem z Jazonem. Aby udaremnić pościg zabiła własnego brata. W Koryncie następnymi występkami i czarami naznaczyła swoje życie. Gdy Jazon zapałał miłością do córki władcy Koryntu Kreuzy - podarowała jej szatę ślubną nasyconą trucizną. Aby dopełnić zemsty zabiła własnych synów.
Medea pozostaje w literaturze symbolem namiętnej miłości, w obronie której nie waha się przed niczym. Z bezwzględnym okrucieństwem usuwa z drogi wszystko co przeszkadza w osiągnięciu celu. Zawiedziona potrafi mścić się. Działa z premedytacją. Zadaje Jazonowi najboleśniejszy cios - pozbawia go własnych dzieci.
U Seneki, a raczej w parafrazie przedstawionej nam na scenie olsztyńskiego teatru, namiętność i żarliwość Medei nie jest tak widoczna jak u Eurypidesa. Powiedziałbym nawet, że postać Medei nie wybija się na plan pierwszy. Równorzędnymi partnerami tytułowej bohaterki są pozostałe osoby dramatu - Jazon, Kreon, Kreuza. Nie indywidualna tragedia namiętności Medei jest sprawą główną. Akcenty rozkładają się na różne sprawy. Eksponowana jest postać Kreona - silnego, bezkompromisowego władcy. Dwie różne miłości i nieszczęście po stracie dziecka (u Seneki występuje tylko jeden syn Medei) przeżywa Jazon. Jest jeszcze ze swoją sprawą Kreuza. Nawet postać kobiety z ludu ma własną małą tragedię.
Jak ukazać na scenie związek tych wszystkich indywidualnych losów? W jaki sposób pokonać retorykę Seneki i słowa przetłumaczyć na język teatru? Andrzej Kruczyński dokonał na "Medei" Seneki "piętrowej" adaptacji. Najpierw ujął całą akcję w klamrę snu. Medea płynąc z Jazonem do Koryntu, zapada w głęboki sen i śni to, co spotka ją w przyszłości naprawdę. Poznaje w sennych majakach swoją przyszłość. Po rozbudzeniu uspokaja ją Jazon, ale zapewnienia męża wydają się sztuczne i nikogo nie przekonują.
Co robi reżyser dalej? Wydarzenia będące projekcją snu Medei jeszcze raz dzieli na rzeczywiste i podświadome. Wszystkie monologi wewnętrzne bohaterów, rozmyślania, wątpliwości sumienia przekazuje w formie scen pantomimicznych. Mimowie uprzedzają to, co ma nastąpić niebawem. Czasem występują w "roli" sumienia dręczącego osoby dramatu. Czasem wyznaczają, określają miejsce akcji. Pantomimę wspierają słowa płynące z głośników. W akcję osób dramatu i w akcję pantomimy włącza się chór rezonując o czymś, co nie ma nic wspólnego z fabułą o Medei.
Konstrukcja inscenizacyjna jest ciężka, sztuczna, niezdecydowana. Nie wiadomo o co głównie chodziło reżyserowi. Tragedia namiętności i zemsty rozpływa się w miniaturach pantomimicznych, w technicznych sztuczkach. Nadzy mimowie w maskach (naga prawda?), współczesne(?), młodzieżowa (?) stroje bohaterów, rozkrzyczany chór - naprawdę trudno w tym znaleźć nadrzędną ideę.
Szkoda odgrzebanego tekstu i szkoda trudu aktorów. Tragedia o Medei (obojętne - Eurypidesa, Seneki czy kogoś współczesnego) jest wdzięcznym tworzywem teatralnym. Trzeba tylko zachować odrobinę szacunku dla treści, jakie niesie antyczny mit.
W przedstawieniu "Medei" Seneki występują: Teresa Czarnecka-Kostecka jako Medea, nie mająca jednak pełnych możliwości, by ukazać psychologiczne, charakterologiczne racje swojego postępowania; Zbigniew Jankowski w roli Jazona, mający kilka pięknych momentów w końcowej części przedstawienia; Wojciech Kostecki jako groźny, chwilami cyniczny król, Danuta Lewandowska grająca z dużą naturalnością młodziutką Kreuzę, Hanna Wolicka (Niańka), Halina Lubaczewska (Kobieta z ludu), Cezary Sokołowski (Posłaniec), Wiesław Krupa (Koryfeusz chóru), Zbigniew Kaczmarek i Konrad Łukasiewicz (chór).
W scenach pantomimicznych przygotowanych przez Bohdana Głuszczaka oglądamy członków zespołu Pantomimy Olsztyńskiej.