Artykuły

"Miazga" na dzisiejszej scenie

Premiera "Miazgi" Jerzego Andrzejewskiego w adaptacji i reżyserii Kazimierza Brauna we wrocławskim Teatrze Polskim to przypomnienie jednej z najważniejszych powieści naszej współczesnej literatury. Przypomnienie tym bardziej ważne, że Andrzejewski pozostaje w potocznej świadomości - przede wszystkim - autorem "Popiołu i diamentu". Ukończona jesienią 1970 roku "Miazga" wydana była najpierw w drugim obiegu przez Nową, potem w Londynie. W roku 1981, po przeleżeniu w Państwowym Instytucie Wydawniczym jedenastu lat, oficjalne, ocenzurowane wydanie zostało skierowane da druku. Druk ukończono w styczniu 1982 i podczas stanu wojennego "Miazga" znalazła się w księgarniach, a nakład (20 tysięcy) rozszedł się od razu. Czy był to tylko gest, podobny do ubrania kompanii honorowej w rogatywki, czy też przeczucie, że "Miazga" stawała się już wtedy powieścią historyczną? Pewnie i jedno, i drugie. Ale czym jest ona dzisiaj? Na razie po książkę Andrzejewskiego sięgnęły nie wydawnictwa, tylko teatr.

Teatr odważył się sięgnąć po to wciąż niemal legendarne dzieło, w samej swojej strukturze zawierające obraz czasu, w którym zostało napisane. Summa PRL, "Wesele" roku 1970, powieść "z kluczem", opis zapaśniczego uścisku partyjno-ubeckiej nomenklatury z intelektualistami i artystyczną bohemą, studium historyczno-socjologiczne - wszystkie te określenia pasują do "Miazgi" i każde z nich obejmuje tylko jeden z jej aspektów. "Miazga" to przecież także wyrafinowane igranie z czasem narracji - ukazywanie wypadków, które mogły się wydarzyć, a w istocie potoczyły się zupełnie inaczej. I jednocześnie niesamowity zlepek technik pisarskich, gatunków i chwytów literackich - od dialogu po esej, od klasycznego opisu po dokument, zapiski z dziennika i życiorysy współczesnych Polaków.

Reżysera i adaptatora musiało zafascynować w tym, zdawałoby się absolutnie niescenicznym utworze - "Wesele". Wpisana w "Miazgę" sztuka o konfliktach, buntach, perwersyjnych flirtach i trwałych związkach intelektualistów z aparatczykami. O zniewoleniu umysłów, któremu tak wielu, ponad wszelką konieczność, się oddawało. O zawieranych na kolejnych etapach mariażach z władzą, zerwanych ostatecznie dopiero w roku 1981. I to wszystko pokazane podczas wesela wielkiego aktora i córki partyjnego działacza, odbywającego się w pałacu Poniatowskich w Jabłonnie.

Kazimierz Braun na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że zawarty w powieści klucz osobowy będzie teraz dla większości widzów niezrozumiały. Że sam musi na "Miazgę" popatrzeć inaczej niż w roku 1984, kiedy jego adaptacja nie została dopuszczona na scenę, a on - wyrzucony z teatru - wyjechał do USA. "Miazga" dzisiaj to, jak powiedział w programie przedstawienia: "Walka sił zapomnienia z pamięcią". Trzeba mu przyznać rację. Ale ta świadomość wcale nie ułatwiła karkołomnego zadania, jakim jest teatralna transpozycja prozy Andrzejewskiego.

Braun wybrał tylko zasadnicze wątki dotyczące sytuacji roku 1968 - antysemickiej nagonki, prowokacji i rozprawy ze zbuntowanymi intelektualistami. Charakterystykę postaci ograniczył do maksimum - nazywają się one u niego po prostu: Pisarz, Dygnitarz, Pułkownik, Ambasador, Pan Młody, Prezes. Skomplikowanej gry aluzji, "kluczy" i anegdot można się tylko domyślać. Zastępuje ją symbolika przechodząca w satyrę i łatwo czytelną alegorię. Nad sceną dominują cztery ogromne, gipsowe kukly-pomniki: Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, w stosownych momentach składające grube łapy do oklasków. Akcja rozpada się na kilkadziesiąt, często doskonałych epizodów, dialogów, obrazów. Najbardziej pozostaje w pamięci dwóch milicjantów, którzy przez cały czas są obecni i poruszają się po scenie jak dwugłowy automat czy robot. Spektakl - tak samo jak powieść - kończy chocholi taniec - modny pod koniec lat sześćdziesiątych w całej Europie - kazaczok...

Poczucie niedosytu, które pozostaje po tym widowisku, pochodzi chyba stąd, że alegoria zastąpiła tu psychologię. Największa wartość powieści Andrzejewskiego leży w ukazaniu wewnętrznych, wstydliwych mechanizmów funkcjonowania i rozpadu PRL. Tego w adaptacji Brauna zabrakło. Ale i tak jest to jedyne ostatnio przedstawienie, w którym podjęta została próba pokazania naszej najnowszej historii i gdzie zostało postawione pytanie: ile układów, kompleksów i podziałów zawartych w "Miazdze" funkcjonuje do dzisiaj. Ciekawe, że takie właśnie przedstawienie zrobił reżyser, który przyjechał z Ameryki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji