Gonić szczęście
Mądrzy ludzie mówią, że najbardziej niebezpieczną rzeczą jest osiągnąć to, co się chciało osiągnąć, i dostać to, czego się pragnęło. Na spełnione marzenia trzeba uważać
W spektaklu Lecha Raczaka do miejsca, w którym podobno spełniają się życzenia, rusza troje ludzi: Pisarz (Paweł Wolak), Uczony (Przemek Bluszcz) pod przewodnictwem Stalkera (Tadeusz Ratuszniak). Pisarz chciałby być czytany za sto lat ("bo inaczej pisanie nie ma sensu"), Uczony szuka tajemnicy, a Stalker, który ma chore dziecko, chciałby wejść do komnaty, ale nie może. Stalkerzy, przemytnicy przeprowadzający desperatów za pieniądze, mają tę niemoc wpisaną do honorowego kodeksu.
Dla Lecha Raczaka inspiracją scenariusza stał się film Andrieja Tarkowskiego "Stalker". Raczak także opowiada o desperackim pragnieniu dotarcia do miejsca, w którym zostaną rozwiązane nasze problemy. W zrujnowanym wnętrzu starego domu kultury poznański scenograf Bohdan Cieślak zbudował niezwyczajne wnętrze. To rodzaj przewróconego domu, w którego oknach czyhają kolejne niebezpieczeństwa. Stamtąd, z głębi "sceny" zdążają ku widzowi aktorzy. Stalker karmi przemycanych komunałami: "to najważniejsza chwila w waszym życiu", "trzeba myśleć o całym swoim życiu, bo kiedy człowiek myśli o całym swoim życiu, to staje się lepszy", ale dla niego w tej niedostępnej przestrzeni jest wszystko, co ma ("to jest wszystko moje: wolność, godność. Przyprowadzałem tu poranionych, płakałem ze szczęścia, że mogę im pomóc" - mówi). - A ja nie czuję się lepszy - mówi Pisarz. - Czy nie czujecie, że to wszystko ohydne: skamleć, prosić? - otwiera oczy swoim współpodróżnikom.
W Legnicy powstał ważny spektakl. A ponieważ nie jest tak, że "sztuka sztuką, a życie życiem", więc trzeba przypomnieć o trwającym już 20. dzień proteście legnickiego zespołu. Teatr protestuje przeciwko sposobowi podziału pieniędzy z Ministerstwa Kultury przeznaczonych dla dolnośląskich instytucji kulturalnych i zbyt małej kwocie, którą dostał za pośrednictwem wojewody dolnośląskiego. Szkoda, że na premierę nie przyjechał nikt z Urzędu Wojewódzkiego.