Artykuły

Kolejny level, a za nim już tylko ściana z windowsową tapetą

"Miki Mister DJ" w reż. Jana Peszka w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Dariusz Barański w Gazecie Wyborczej - Gorzów Wlkp.

Po tego rodzaju spektaklu nie da się wprost odpowiedzieć na pytanie: Podobało się? Sztuka zmusza jednak do zastanowienia, dlaczego miałyby akurat mnie obchodzić problemy patologicznie przerysowanych komputerowych zombie, żyjących w swoim wirtualnym świecie.

Tytułowego bohatera poznajemy już na początku sztuki z rozmowy matki z jego siostrą (ta scena powróci też na zakończenie spektaklu). Poznajemy to za dużo powiedziane. Nawet najbliższe mu osoby nie wiedzą, kim jest Miki, co robi. Zajęte swoimi przyziemnymi czynnościami między telewizorem a toaletką. - Może został gejem? Albo (nie daj Boże) perkusistą?

W świecie, gdzie nie ma żadnych więzi, gdzie zanikła umiejętność komunikacji międzyludzkiej, bohaterowie rozpaczliwie próbują udowodnić, że istnieją. Tylko że w wirtualnym świecie czynią to według narzuconego scenariusza. A zakończenie jest zawsze jedno: game over. Miki wygłasza manifest "dobrego pedofila" i umawia się z coraz młodszymi nastolatkami. Koniec: masturbacja przed monitorem komputera. Jego przyjaciel Casanova sprowadza swoją egzystencję do gry komputerowej, w której doprowadza laski do erotycznej ekstazy. Na każdym levelu jest coraz trudniej. Gdy już "przeleci" wszystkie poziomy, Casanowa wyskoczy z 10. piętra. Jeśli nawet przyłożymy do tego miarę klasycznych tragedii, jeśli przyjmiemy, że autor (Mateusz Pakuła) dekonstruuje utrwalone mity w rodzaju Don Juana i dowolnie nimi żongluje, to jednak jest to marny, przygnębiający ersatz dawnych archetypów i ich namiętności.

Puste, wychowane przez telewizor, seriale i popkulturę nastolatki dopełniają tego przygnębiającego obrazu. Jedyna "naturalna" postać w tej menażerii, Agata, była dziewczyna Mikiego, próbuje przekazać swoje uczucia w nieporadnej poezji. Jej szczerość przegrywa z 14-letnią Julią, żującą gumę i recytującą "Ocalonego" Różewicza.

Gdzie to wszystko się dzieje? Może dziać się wszędzie i nigdzie. "Didaskalia możesz pominąć, wykreślić. Mogą ci namieszać, albo uwięzić ptaka twojej wyobraźni" - radzi sam autor. Może to jest świat prawdziwy, a może wirtualny. Tłem są jakże barwne, jakże kuszące obrazki z windowsowych tapet. Kontrast do mrocznej (wirtualnej?) rzeczywistości za (a może przed?) monitorem.

Na spektakl "Miki Mister DJ" w reż. Jana Peszka szedłem z mieszanymi uczuciami. Sztuka robiona trochę na zamówienie, w kampanii społecznej, sztuka, która ma poruszać istotne społeczne problemy, zmuszać do pogłębionej refleksji, wstrząsnąć, sprowokować do dyskusji, obudzić etc. Po spektaklu wychodziłem z teatru też z mieszanymi uczuciami. Może dlatego, że w takich przypadkach nie da się wprost odpowiedzieć na pytanie: Podobało się? Podjąłem więc próbę obrony tego spektaklu przed samym sobą. A to skłania przede wszystkim do zastanowienia, dlaczegóż to mnie, ustabilizowanego niespełna 50-latka, miałyby obchodzić problemy patologicznie przerysowanych komputerowych zombie, żyjących w swoim wirtualnym świecie? Kilka dni temu przez media przewinęła się informacja, że ojciec zmaltretował swoje dziecko. Nie w narkotykowym szale, nie po domowej libacji. Dziecko przeszkadzało mu... grać na komputerze. Telewizja standardowo puściła opinię specjalisty od uzależnień, nie omieszkała też popytać sąsiadów. I oto pani z rozbrajającą miną mówi: - To taka spokojna rodzina, żadna patologia... Czyli: jak to zwykle mówią sąsiedzi w takich sytuacjach. I jak zwykle mnie to wk... Człowiek zabija żonę, dzieci i na koniec sam siebie. A sąsiedzi mówią: Taka spokojna rodzina. Ojciec, maniak komputerowy, dusi synka. A oni: Żadna patologia! Czyżby? A może po prostu tej patologii nie chcieliście dostrzegać? Może robicie strusia i udajecie, że wszystko jest w porządku? Może właśnie dlatego czuję, że to powinno mnie zajmować?

"Miki Mister DJ" to jednak spektakl przeznaczony dla młodzieży. Najgorsze jednak, co mogłoby się przydarzyć, to sytuacja, gdyby na ten spektakl uczniowie szli "w ramach zbiorowego wyjścia do teatru", a potem nikt o tym nie próbował z nimi rozmawiać. Czyli to tak, jakby bezmyślnie kazać recytować niedojrzałej emocjonalnie gimnazjalistce.... "Mam 24 lata, ocalałem prowadzony na rzeź". Wbrew radom autora ta sztuka jednak potrzebuje pewnych didaskaliów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji