Artykuły

Anachroniczne i trącą myszką? W żadnym razie!

"Parady" w reż. Edwarda Wojtaszka w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

29 września tego roku, na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie, odbyła się premiera "Parad" Jana Potockiego, w reżyserii Edwarda Wojtaszka. Czesław Miłosz nazwał Jana Nepomucena Potockiego (1761-1815), pisarza, historyka, posła na Sejm Czteroletni, podróżnika oraz pierwszego polskiego archeologa i etnografa -"Nieprawdopodobnym Potockim".

Pełen fantazji i pikanterii spektakl składa się z sześciu miniatur scenicznych - "Gil zakochany", "Kalendarz starych mężów", "Podróż Kasandra do Indii", "Kasander literatem", "Kasander demokratą" oraz "Gil małżonkiem" (ta ostatnia jest światową prapremierą), w których występują charakterystyczne dla klasycznej commedii dell'arte postaci - Arlekin, Pantalone, Kolombina, młody Kochanek, Capitano i Dottore. Choć bohaterowie noszą inne imiona, pokrewieństwo z klasyczną włoską komedią, jej ściśle określoną formą i stylem jest wyraźne. Każda jednoaktówka stanowi odrębną całość, a rozdzielone są jedynie przepysznymi kupletami autorstwa reżysera Edwarda Wojtaszka, z muzyką Tomasza Bajerskiego w doskonałym wykonaniu (słuszne brawa dla muzyków). "Parady" - lekkie, pełne wdzięku, a przy tym niebanalne, przypominają kunsztowne puzderka, zdobione drobnymi klejnotami. Anachroniczne i trącą myszką? W żadnym razie! Tym bardziej, że Edward Wojtaszek uwspółcześnił niektóre fragmenty tekstu. Dowcipy na temat literatów, demokratów, mężów i żon brzmią całkiem współcześnie. Przewrotność i skłonność do ironii, groteskowość, częste przeciwstawianie się tradycji i logice bawi i zaskakuje, pozwalając docenić błyskotliwość autora. Gra słów i kalamburów językowych wymaga nie lada umiejętności i techniki aktorskiej. Dykcyjne akrobacje, zamierzona wyrazistość i elementy improwizacji brzmią znakomicie na scenie Teatru Polskiego.

Smaku dodają niewątpliwie wywodzące się z commedii dell'arte maski, zakładane przez artystów, którzy ową "niełatwą zasadę gry w masce, przyswoili na dwutygodniowych warsztatach poprzedzających pracę nad spektaklem". Publiczność docenia kunszt wszystkich wykonawców: piątki aktorów, czyli Pawła Krucza (w roli nieco gapowatego, lecz na swój sposób obdarzonego spora dozą zdrowego rozsądku Gila), Joanny Halinowskiej (jedynej w swoim rodzaju słodkiej acz sprytnej Zerzabelli), Piotra Bajtlika (czyli brawurowo zagranego Leandra), Szymona Kuśmidra (pociesznego, groteskowego mieszczucha Kasandra), Pawła Ciołkosza (doskonałego w roli Kryspina i Doktora), muzyków i twórców całej oprawy, bez której nie byłoby "Parad" - autorki scenografii i kostiumów, Weroniki Karwowskiej oraz twórcy masek - Tadeusza Znosko. Dekoracja składa się jedynie z dwupoziomowej drewnianej sceny, inspirowanej zapewne klasycznym typem podestu z włoskiej komedii. I to wystarczy, by na tym tle rozgrywały się sceny, których akcja przenosi widza na statek, ulicę, do wnętrza domu. Uwagę przyciągają starannie dopracowane kostiumy, pozornie klasyczne, lecz potraktowane z humorem i uwspółcześnione. A wszystko to ku uciesze publiczności, która potrafi bawić się teatrem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji