Krystyna Janda po premierze "Danuty W.": Byłam medium
- Samą adaptację tekstu robiłam cztery miesiące. Długo i bardzo uważnie. I bałam się głównie tego, jak ocenią Wałęsowie ten wybór. Pani Danuta po spektaklu powiedziała, że jest zachwycona. Jej mężowi też się podobało, ale przyznał, że parę elementów by poprawił - mówi KRYSTYNA JANDA po prapremierze monodramu "Danuta W." w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
Aktorka opowiada o wrażeniach i emocjach z premiery [na zdjęciu z Danutą Wałęsową]:
Katarzyna Fryc: Postawiła pani na teatr oszczędny, niemal pozbawiony formy.
Krystyna Janda: Do tej roli przygotowywałam się od stycznia. Musiałam wybrać środki wyrazu, które właściwie są nie do nazwania. Jako ja i jednocześnie pani Danuta. To było bardzo trudne znaleźć taki ton, taki sposób opowiadania, żeby ludzie zobaczyli we mnie panią Danutę. A jednocześnie upieraliśmy się z reżyserem Januszem Zaorskim, że nie powinnam się charakteryzować, przebierać ani nic udawać. Tak jak prosta i szczera jest ta książka, tak powinnam być na scenie szczera.
Czego nowego o sobie lub o Polkach dowiedziała się pani z opowieści Danuty Wałęsowej?
Niczego. Ja to wszystko wiedziałam. I wszystkie to wiemy. Nie ma tu nic nowego, tylko odwaga pani Danuty polega na tym, żeby to nazwać i tak prosto opowiedzieć. Mogłaby przecież udawać coś, siebie wybielać, ona na siebie też patrzy krytycznie w całej tej sytuacji. Natomiast moja rola była zupełnie inna: byłam medium, dzięki któremu musiało to dotrzeć do widowni na odpowiednim poziomie emocjonalnym.
W jaki sposób selekcjonowała pani materiał z książki?
Samą adaptacje tekstu robiłam cztery miesiące. Długo i bardzo uważnie. I bałam się głównie tego, jak ocenią Wałęsowie ten wybór. Pani Danuta po spektaklu powiedziała, że jest zachwycona. Jej mężowi też się podobało, ale przyznał, że parę elementów by poprawił.