Artykuły

W cztery oczy o fuksówce

- Po mojej fuksówce studenci III roku postarali się u ówczesnego prorektora pana Globisza o list dla nas. Pamiętam, że pisał o tym, abyśmy pozostali dziećmi do końca naszego życia. Z KATARZYNĄ ZAWIŚLAK-DOLNY, aktorką Teatru im. Słowackiego w Krakowie rozmawia P. Rąpalski w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Najpierw teoria. Co to jest ta fuksówka?

- To przygotowanie pierszego rocznika szkoły teatralnej do stania się "szanownymi studentami". Tak fuksy, czyli ci, którzy są fuksowani, muszą zwracać się do starszych kolegów, czyli fuksujących. To rytuał, podczas którego wykonuje się różne, czasem przedziwne, zadania.

Nie boisz się mówić o fuksówce?

- Ja przeszłam fuksówkę i nie żałuję. Ma sens pod warunkiem, że jest dobrze prowadzona. Gdy służy temu, by dać przykład młodszym kolegom i zapoznać się z nimi.

Ponoć to jak fala w wojsku.

- Zdarzały się kontrowersje. Raz fuksówka została przerwana, bo studenci ostro imprezowali "pod wpływem". Fuksujący nie mogą też wykorzystywać najmłodszego rocznika do jakichś głupich celów.

Jak skakanie po piwo czy fajki?

- Na przykład. Takiej fuksówce jestem absolutnie przeciwna. Kwarc musi być fajnie prowadzony.

Kwarc?

- Spotkania fuksowanych z fuksującymi, gdzie ci pierwsi dostają i wykonują polecenia.

Jak to było w Twoim przypadku?

- Najpierw na obozie integracyjnym w Piwnicznej dostaliśmy listy od "szanownych studentów" o spotkaniu dla tych, którzy chcą się fuksować.

Czyli nie ma musu?

- Jasne. W każdej chwili można się wycofać.

Ale później jesteś frajer?

- Da radę przetrwać studia. Na moim roczniku było więcej ludzi, którzy się nie fuksowali. Byli tak dużą grupą, że sami się integrowali.

Wróćmy do Twojej fuksówki.

- Pierwsze spotkanie było w knajpie na Kazimierzu. Robiliśmy spektakle fuksówkowe. Etiudy. Na zawołanie. Dostaliśmy też dżingle.

Dżingle?

- Ksywy. Wypisuje się je na tabliczkach, które fuksy noszą na szyjach. Bywa, że jest ich nawet kilkanaście. Meldując się u "szanownego studenta" trzeba czasem wymienić wszystkie.

Jakie miałaś dżingle?

- Zakrakowiak Górny. Nie pytaj nawet, od czego to.

Może jesteś za Cracovią?

- (śmiech) Wtedy akurat chodziłam z tatą na mecze Wisły. Miałam też jako ksywę kawałek tekstu Sharon Stone i tekst z reklamy leków. "Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki na opakowaniu. W razie potrzeby skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą. Lek źle stosowany itd."

No pięknie. A etiudę jaką dostałaś do zagrania?

- Nie pamiętam, ale była to tzw. "kupa", czyli nieudane przedstawienie. Te pierwsze zazwyczaj są nieudane. Szanowny student pyta wtedy "Fuksie, co to było?", a Fuks musi powiedzieć "Szanowny Studencie. To była kupa". Nie ma się jednak co przejmować, bo to dopiero początek nauki.

Inne atrakcje?

- Musieliśmy robić laurki dla fuksujących. Siedzieliśmy po nocach i przyklejaliśmy serduszka i kwiatki. Moi koledzy fuksy byli zakochani w jednej z fuksujących, która poprosiła ich o liściki miłosne, więc mogli się wykazać.

Udało się któremuś zdobyć jej serce?

- Związki między studentami są powszechne w szkole teatralnej. Ponadto występuje duża rotacja par. (śmiech) I jest taka zasada "Nie rwij d..y z własnej grupy".

Słusznie. Co jeszcze mamy na tych fuksówkach?

- Wieczorki poezji przy świecach. Wybieraliśmy ulubione wiersze, piosenki i prezentowaliśmy "szanownym studentom". Raz musieliśmy im też ugotować obiad.

Czyli jednak wyzysk i fala.

- Nic z tych rzeczy. Nie zamówiliśmy cateringu z Wierzynka. Kupiliśmy kilka kilogramów ryżu. Tata pomógł mi rwać jabłka w ogrodzie i zrobiliśmy ryż z jabłkami. A skoro ryż, to muszą podawać go Chińczycy. Przebraliśmy się w kimona z koców, a blade twarze jak u gejsz zrobiliśmy smarując się pastą do zębów. Kilku kolegów zrobiło też pokazy sumo. Fuksówka ma pomóc rozwinąć kreatywność, inwencję, odkryć w sobie poczucie absurdu i nauczyć niepoddawania się przy trudnych zadaniach.

Ile to wszystko trwa?

- Moja trwała trzy tygodnie. Co więcej, trzeba przez cały czas być obciachowo ubranym, na przykład w rzeczy ze szmateksu. My ganialiśmy po mieście w siatkach z Biedronki. Fuksice oczywiście nie mają prawa golić nóg i robić sobie makijażu.

W zajęciach fuksówka nie przeszkadza?

- Na początku roku szkoła bardzo nie daje w kość. Poza tym mądry "szanowny student" widząc, że fuksy mają dość, odpuszcza im na chwilę.

Profesorowie mieszają się w fuksówkę?

- Raczej nie. Po mojej fuksówce studenci III roku postarali się u ówczesnego prorektora pana Globisza o list dla nas. Pamiętam, że pisał o tym, abyśmy pozostali dziećmi do końca naszego życia.

Czym fuksówka się kończy?

- Fuks ostatni raz przedstawia się ze wszystkimi dżinglami na końcu mówiąc: "już nie fuks!". I wszyscy biją mu brawo.

***

Katarzyna Zawiślak-Dolny

Aktorka Teatru im. Słowackiego. Gra m.in. w "Tangu Piazolla", "Tragedii Makbeta" i "Ziemi Obiecanej" Skończyła PWST w 2010 r. z wynikiem celującym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji