Artykuły

Wielka sztuka bez miłości

Po kilku błyskotliwych inscenizacjach w Warszawie i Krakowie Grzegorz Jarzyna podjął trudne wyzwanie adaptując "Doktora Faustusa" Tomasza Manna. Reżyser nie ukrywał, że było to od dawna jego marzeniem.

Powieść Tomasza Manna odegrała w jego życiu rolę "książki zbójeckiej" - zmieniającej spojrzenie na świat, będącej punktem odniesienia w trudnych momentach życia. Obcując z nią od lat licealnych, reżyser zdawał sobie sprawę, ile pułapek dla inscenizatora kryje się w wielowątkowym i wielowarstwowym utworze.

"Doktor Faustus" opowiada o życiu Adriana Leverkühna, teologa i kompozytora, który za cenę stworzenia genialnego utworu muzycznego zawiera pakt z diabłem. Historię Faustusa-Leverkühna osadził Mann w realiach Niemiec z pierwszego czterdziestolecia naszego wieku snując paralelę między demonicznymi przygodami Leverkühna a historią swej ojczyzny z tego okresu zakończoną apokalipsą II wojnv światowej. Leverkühn za wyrzeczenie się miłości zapłacił obłędem, Niemcy klęską i zniszczeniem.

Grzegorz Jarzyna uważa, że przesłanie Manna jest adresowane bezpośrednio do współczesnego widza, ponieważ w latach 90.: "zapominamy o najważniejszych wartościach - o uczuciu, o ludzkim cieple, o miłości. Postępuje degradacja wartości humanistycznych, a jednocześnie silne jest przekonanie o wszechwiedzy i wszechmocy człowieka. Gdy chcemy wszystko opisać, gdy chcemy być panami świata, gdy chcemy być blisko Boga, pojawiają się diabelskie myśli...".

"Doktora Faustusa" Grzegorz Jarzyna przygotował we wrocławskim Teatrze Polskim, ale prapremiera odbyła się 24 września na berlińskim festiwalu Berliner Festwoche, który współfinansował przedstawienie. "Doktor Faustus" to przede wszystkim spektakl o tym, jak wielka sztuka nie może zastąpić miłości. Grzegorz Jarzyna zrezygnował z chronologicznego układu narracji Serenusa Zeitbloma o losach genialnego kompozytora. Poznajemy Leverkühna już jako dojrzałego artystę. Pominięte zostały sekwencji lat młodzieńczych i ważnych dla kształtowania się osobowości twórcy wykładów ojca Jonathana, Kretschmara, Kumpfa i Schlepfussa. Zapowiedziane w nich wątki imitacji tego co boskie, talentu idącego w parze z chorobą, relacji między Diabłem i Bogiem pojawiają się niejako same przez się, w następujących po sobie sekwencjach adaptacji. Jarzyna nie chcąc się wikłać w problemy epickiego teatru, ograniczył przestrzeń spektaklu do kilku ledwie miejsc - salonu senatorowej Rodde, wiejskiego domu państwa Schweigestill w Pfeiffering oraz zamku Ludwika II.

Klarowność reżyserskiej wizji ujawnia się dopiero w drugim akcie, który reżyser rozgrywa w ogromnym napięciu. Udziela się ono także widowni, wziętej w kleszcze wzruszenia i strachu. Pierwszy akt pozostaje enigmatyczny, zbyt rodzajowy, nie wiadomo, w którą stronę zmierza adaptacja. To cena, jaką zapłacił Jarzyna za stworzenie oryginalnego dwuipółgodzinnego widowiska, autonomicznego wobec powieści, ale podejmującego wszystkie jej wątki, wzbogaconego muzyką 11 kompozytorów. 1 października "Doktora Faustusa" obejrzy po raz pierwszy wrocławska publiczność. Główne role grają w nim: gościnnie Jan Frycz (Adrian Leverkühn), Henryk Niebudek (Serenus Zeitblom) i Krzysztof Dracz (Mefisto).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji